Młody piłkarz „Dumy Katalonii” miał bardzo dobre wejście do drużyny. Za sprawą dobrych występów okraszonych dwoma golami i asystą o superutalentowanym nastolatku mówił cały piłkarski świat. Nagle wszystko ucichło. Ale jak się wczoraj okazało, była to tylko cisza przed burzą. Ansu Fati w starciu przeciwko Interowi miał swoje pięć minut – i to dosłownie, bo tyle czasu spędził na boisku – które w pełni wykorzystał. Pochodzący z Gwinei-Bissau zdołał wpisać się na listę strzelców, dzięki czemu zapisał się na ligomistrzowych kartach historii.
O tym, że Ansu Fati posiada ogromny talent, środowisko klubu z Katalonii wie już dawna, pozostali kibice przekonali się o tym w obecnym sezonie. 17-letni ofensywny gracz zadebiutował w pierwszej drużynie FC Barcelona w drugiej kolejce La Liga przeciwko Betisowi. Otrzymał on swoją szansę głównie dlatego, że Ernesto Valverde nie mógł skorzystać ze swoich kontuzjowanych gwiazd – Ousmane Dembele, Luisa Suarez czy Leo Messiego.
Kilka dni później zagrał w większym wymiarze czasowym i od razu przyniosło to efekt w postaci gola. Ansu Fati w 51. minucie pokonał bramkarza Osasuny. W momencie, gdy trafiał do siatki, miał 16 lat i 298 dni. Jednak nie stał się najmłodszym strzelcem bramki w historii Primera Division. Pierwszy w tym zestawieniu Sanson, gdy po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców hiszpańskiej ekstraklasy, miał zaledwie 15 lat i 255 dni. A więc młodemu Gwinejczykowi sporo brakło do hiszpańskiego obrońcy. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.
Ansu Fati i rekord w Lidze Mistrzów
W parze z występami w La Liga szły występy w Lidze Mistrzów. 17-letni piłkarz zadebiutował w tych elitarnych rozgrywkach 17 września w spotkaniu przeciwko BVB. Dostał od Valverde aż 59. minut, ale w ogóle ich nie wykorzystał. Po prostu przeszedł obok meczu. Być może zjadła go trema. Nic dziwnego. On jest jeszcze dzieckiem.
Mimo tak młodego wieku nie został nawet najmłodszym debiutantem w Champions League. Byli zdecydowanie młodsi od niego zawodnicy, tacy jak Youri Tielemans (16 lat i 148 dni), Alen Halilović (16 lat i 128 dni) czy Celestine Babayaro (16 lat i 87 dni – lider). Jednak znalazła się jedna klasyfikacja, w której miał spore szanse, aby wskoczyć w niej na pierwsze miejsce. Dlaczego? Ponieważ Ansu Fati miał teoretycznie czas do 17 maja przyszłego roku, czyli do półfinału Ligi Mistrzów.
Ale Gambijczyk nie miał zamiaru już dłużej czekać i w swoim trzecim meczu w tych prestiżowych rozgrywkach wpisał się listę strzelców. Pokonał bramkarza Interu – Handanovicia – w 86. minucie, czym przekreślił szanse mediolańczyków na wyjście z grupy. Co ciekawe, 17-latek pojawił się na boisku zaledwie kilkadziesiąt sekund wcześniej.
Premierowy gol sprawił, że Ansu Fati stał się najmłodszym strzelcem bramki w Lidze Mistrzów. Dokonał tego wyczynu, mając 17 lat i 40 dni, tym samym wyprzedził m.in. Ghańczyka Petera Ofori-Quaye (17 lat i 195 dni), Mateo Kovacicia (17 lat i 216 dni), Cesca Fabregasa (17 lat i 218 dni), Bojana Krkicia (17 lat i 218 dni) czy Martina Kleina (17 lat i 241 dni). Tak wyglądała pierwsza piątka. Jak widzimy, młody Gambijczyk znalazł się w ciekawym towarzystwie. Wyprzedził kilku zawodników, których nie trzeba przedstawiać, ale też kilku takich, których nikt nie zna.
Ansu Fati został najmłodszym strzelcem gola w historii Ligi Mistrzów. #tikitaka
— FCBarca.com (@FCBarcacom) December 10, 2019
Ansu Fati is the first player younger than Grand Theft Auto: Vice City to score a CL goal
— Duncan Alexander (@oilysailor) December 10, 2019
Dla porównania, Leo Messi, gdy zdobywał debiutancką bramkę w Champions League, miał 18 lat i 130 dni, Raul miał 18 lat i 111 dni, Kylian Mbappe 18 lat i 61 dni, zaś Karim Benzema 17 lat i 349 dni.
W ramach ciekawostki można dodać, że w całej historii tych rozgrywek, czyli gdy grano jeszcze w Pucharze Mistrzów, rekord w zdobyciu pierwszej bramki w tych rozgrywkach należy do Włodzimierza Lubańskiego. Legenda polskiej piłki miała wówczas 16 lat i 258 dni. Premierowego gola udało mu się zdobyć 13 listopada 1963 roku w 1/8 fazy pucharowej. Jego Górnik grał z FK Dukla Praga.
Kim byli najmłodsi?
Wydaje nam się, że takich piłkarzy, jak Cesc Fabregas czy Mateo Kovacić nie trzeba przedstawiać. Pierwszy z nich przez lata był ważną częścią mistrzowskiej reprezentacji Hiszpanii, a także filarem takich klubów, jak Arsenal, Barcelona czy Chelsea. Obecnie 32-letni pomocnik broni barw drużyny z Księstwa Monako.
Drugi z nich jest nieco młodszy, bowiem ma dopiero 25 lat i aktualnie związany jest z „The Blues”. Chorwat pierwsze poważne szlify zbierał w Dinamo Zagrzeb, później trafił do Interu, z którego po dwóch latach przeniósł się Realu Madryt. W stolicy Hiszpanii jednak środkowy pomocnik odbił się od ściany. Po prostu za wysokie progi, jak na niego. Cieszy jednak fakt, że potrafił odbudować dobrą formę w takim klubie jak Chelsea.
Przed laty wielką karierę wróżono Bojanowi Krkiciowi. Hiszpan z impetem wyważył drzwi z napisem „pierwsza drużyna Barcelony”. W debiutanckim sezonie wystąpił w aż 48 spotkaniach i zdobył w nich 12 bramek oraz zanotował sześć asyst. Z czasem jednak jego kariera zaczęła się rozmieniać na drobne. Był wypożyczany do wielu kilku zespołów, aż w końcu z La Liga trafił do Premier League, a konkretniej do Stoke. A tam, jak to zwykle bywa, czekały na niego tylko długie, deszczowe wieczory. Wielkiej kariery tam nie zrobił i po wielu perypetiach dziś gra w MLS. Jest zawodnikiem Montrealu Impact. Krkic to modelowy przykład przegranej szansy.
Pozostała dwójka, czyli Klein i Ofori-Quaye, także nie zrobiła wielkich karier. Pierwszy z nich w ogóle nie zaistniał w europejskim futbolu. Bramka strzelona Panathinaikosowi 27 lutego 2002 roku była jego pierwszą i ostatnią w Lidze Mistrzów. W sumie tylko trzy razy zagrał w tych rozgrywkach. Ofori-Quaye natomiast bronił barw takich klubów jak Olympiakos czy AEL Limassol. No nie są to giganci, ale on przynajmniej w LM ma na swoim koncie 30 występów i trzy strzelone gole. Co i tak, jak na środkowego napastnika, jest beznadziejnym osiągnięciem.
W tej chwili trudno jest przewidzieć, jak potoczy się kariera Ansu Fatiego. Dopiero wchodzi on do seniorskiego futbolu, co dla piłkarzy w jego wieku nigdy nie jest łatwe. Wiadomo, ma ogromny potencjał, ale wiele musi jeszcze poprawić w swojej grze, aby stać się graczem światowego formatu.