Angielska herbata: „Szerszenie” mocne jak nigdy wcześniej


Fantastyczny początek sezonu w wykonaniu Watfordu

4 września 2018 Angielska herbata: „Szerszenie” mocne jak nigdy wcześniej

Sprzedaż Richarlisona w letnim oknie transferowym miała pogrążyć zespół z Vicarage Road. Zepchnąć w dół tabeli i skazać na walkę o ligowy byt do ostatniej kolejki. Stało się inaczej. „Szerszenie” prezentują się w obecnym sezonie rewelacyjnie, gromadząc po czterech spotkaniach komplet punktów. Zespół Javiego Gracii przypomina dobrze funkcjonujący mechanizm, który co tydzień przekonuje swoim funkcjonowaniem kolejnych sceptyków.


Udostępnij na Udostępnij na

Sytuacja w futbolu dość niecodzienna. Strata czołowego gracza w letnim oknie transferowym (a takim dla „Szerszeni” był Richarlisona) w przeważającej liczbie przypadków zakończyłaby się sporym regresem w sferze jakości zespołu. Tego właśnie spodziewano się po Watfordzie. Zamiast progresu „Szerszenie” miały opaść w dół tabeli. Dryfować gdzieś nad czerwoną linią odgradzającą ich od strefy spadkowej. Być może wdać się nawet w długą i wykańczającą walkę o utrzymanie. Na Vicarage Road jednak doskonale wiedzieli co robią. Javi Gracia niczym dobra wróżka posypał magicznym pyłem i zmienił Watford w zespół z kompletem czterech zwycięstw na koncie.

Od Włoch po Półwysep Iberyjski

Klub z Vicarage Road szerszej publiczności kojarzył się dotąd (i słusznie) z właścicielem Gino Pozzo, znanym z częstych zmian szkoleniowców. Włoski biznesmen przez lata poszukiwał odpowiedniego kandydata, który z powodzeniem poprowadziłby Watford i wyrwał zespół z marazmu, jakim jest walka w drugiej połowie tabeli. Wynik nie był jednak jedynym kryterium. Ponadto „Szerszenie” miały prezentować ładny dla oka, ofensywny futbol. Na próbie spełnienia niemałych wymagań właściciela poległo wielu szkoleniowców. Zarówno tych bardziej jak i mniej znanych. Szczególnie, że Gino Pozzo cierpliwością nie grzeszył. Ilością pomysłów jednak już tak. Najpierw próbował szkoleniowców z włoskiej szkoły trenerskiej. Gdy to nie wypaliło, biznesmen skierował się na zachód – na Półwysep Iberyjski.

W ten sposób na Vicarage Road zawitał Marco Silva. Menedżer swoją wartość pokazał już w Hull City, czym zaimponował właścicielowi „Szerszeni”. Portugalski trener wpoił zespołowi ofensywny styl gry (czyli spełnił jedno kryterium). Odtąd Watford grał piłką oraz prezentował futbol oparty głównie na szybkich i krótkich podaniach. Na nieszczęście dla Marco Silvy w parze z wartościami estetycznymi nie przyszły wyniki. Brak powodzenia na tym polu kosztował menedżera posadę. Decyzja jednak bardzo zaskakująca, gdyż jeszcze kilka tygodni wcześniej Gino Pozzo nie puścił szkoleniowca do Evertonu. Gdzie tu sens, gdzie tu logika? Dzisiaj wiadomo, że gdzieś głęboko ukryta, z dala od światła słonecznego, ale była.

Następcą Portugalczyka mianowano Javiego Gracię. Wybór równie zaskakujący, co zwolnienie Marco Silvy. Początek pracy Hiszpana na Vicarage Road był co najmniej kiepski. Tylko cztery zwycięstwa w piętnastu meczach – aż dziw, że Gino Pozzo nie wcisnął guzika do zwalniania trenerów. Może przycisk się zaciął, ale nawet jeśli, to wyszło to na dobre…

Gracia – wróżka czarodziejka

Odejście Richarlisona miało pogrążyć Watford, a w konsekwencji pozbawić posady Javiego Gracię. Stało się coś zgoła innego. „Szerszenie” są sensacją obecnego sezonu gromadząc dotąd komplet punktów. Co istotniejsze, prezentując przy tym ładny dla oka, ofensywny styl gry. Hiszpański szkoleniowiec jako pierwszy spełnił wygórowane oczekiwania właściciela Watfordu. Tajemnica sukcesu Javiego Gracii (tak trzeba określić perfekcyjny start sezonu) wydaje się być zasadniczo prosta. Szkoleniowiec zaufał zawodnikom zastanym w klubie. Nie zrobił latem rewolucji kadrowej. Stracił jednego czołowego gracza, po czym świetnie rozłożył akcenty w zespole na większą ilość graczy. Ponadto w każdym meczu widać, że „Szerszenie” nie próżnowały w okresie przygotowawczym. Pod względem motorycznym wyglądają naprawdę dobrze, co pomaga w osiąganiu korzystnych rezultatów. Co więcej, kilku zawodników już na początku sezonu trafiło z wysoką formą. Troy Deeney w końcu prezentuje się na miarę oczekiwań. Roberto Pereyra wszedł w buty Richarlisona, a Abdoulaye Doucouré nadal imponuje w środku drugiej linii. Wymieniać można dalej, co świadczy tylko o obecnej sile Watfordu. Javi Gracia latem niczym wróżka czarodziejka posypał zespół magicznym pyłem, zmieniając „Szerszenie” w imponujący kolektyw.

Rozmawiając przed sezonem z kibicami Watfordu usłyszałem, że po cichu w przypadku dobrego startu liczą na zajęcie miejsca w górnej dziesiątce tabeli. Teraz te ciche nadzieje mogą zacząć wyrażać pełnym głosem. „Szerszenie” stać by zadomowić się w górnej części tabeli. Przed graczami Javiego Gracii olbrzymia szansa na spełnienie oczekiwań kibiców.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Zwycięstwo nad Burnley choć na chwilę odgoniło czarne chmury wiszące nad Jose Mourinho. Manchester United gra w kratkę, a posada Portugalczyka nadal jest zagrożona. Szkoleniowiec kontynuuje swoje gierki, wychwalając własne sukcesy i marginalizując porażki. Parę lat temu media zapewne by to kupiły. Teraz sztuczka wydaje się już przestarzała. Jose Mourinho mogą obronić już wyłącznie dobre wyniki.

  • Budowa West Hamu United według koncepcji Manuela Pellegriniego zbiera swoje żniwa. „Młoty” okupują dno tabeli bez nawet jednego punktu na koncie. Choć londyńczycy prezentują się coraz lepiej, to nie potrafią przełożyć solidnej dyspozycji na wynik. Jeśli beznadziejna seria będzie kontynuowana, zaczną pojawiać się głosy powątpiewania w stosunku do projektu chilijskiego szkoleniowca. Najwyższy czas zapunktować.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze