Andrew Alexander Cole, znany kibicom jako Andy Cole, zakończył piłkarską karierę. W wieku 37 lat postanowił przejść na emeryturę.
Każdy kibic powinien znać to nazwisko i wiedzieć, jak dużą marką dla piłkarskiej Europy stał się ten czarnoskóry napastnik. Urodził się 15 października 1971 roku w Nottingham. Zawodową karierę rozpoczął w 1989 roku w londyńskim Arsenalu, lecz to nie z „Kanonierami” kojarzony jest ten piłkarz.
Jego piłkarskie umiejętności oczarowały samego Kevina Keegana, ówczesnego szkoleniowca Newcastle United, który zapragnął mieć zawodnika w swoim zespole. W 1993 roku udało mu się sprowadzić Cole’a , który razem ze „Srokami” już w pierwszym sezonie po przyjściu cieszył się awansem do Premiership. W kolejnym kibice zobaczyli już jego prawdziwy błysk i kunszt snajpera. Cole zdobył 34 bramki i został „królem strzelców” Premier League, a także otrzymał nagrodę „Złotego Buta”, tytuł najlepszego strzelca w Europie. Łącznie przez niecałe dwa lata gry na St. James Park w 70 spotkaniach zdobył aż 55 goli!
Każdy szkoleniowiec chciał wtedy Cole’a w swoim zespole. Największą determinację wykazał jednak Alex Ferguson: za 7 mln funtów angielski napastnik trafił na Old Trafford, gdzie przeżył bez wątpienia najwspanialsze momenty swojej piłkarskiej przygody. Przez prawie sześć lat gry w Manchesterze rozegrał 195 spotkań, w których zdobył aż 93 bramki. Świętował z nim pięć razy mistrzostwo Anglii (1996,1997,1999,2000,2001), dwa razy puchar Anglii (1996,1999), wygrał Ligę Mistrzów (1999) i puchar kontynentalny (1999), ponadto z Blackburn Rovers w 2002 roku zdobył puchar Anglii.
Najlepiej radził sobie w ataku w towarzystwie Dwighta Yorke’a. Cole i Yorke stworzyli swego czasu najlepszy duet snajperów w całej Europie. W sezonie 1998/99 byli najbardziej „bramkostrzelną” parą napastników na starym kontynencie, zdobyli w sumie 53 bramki. Siali postrach wśród szeregów każdego oponenta, a kibice „Czerwonych Diabłów” nazywali ich „diabelskimi bliźniętami”.
W całej swojej karierze Cole trafiał do bramki 229 razy, rozegrał w Premiership 499 spotkań. Niestety nie mógł świętować jubileuszu pięciuset spotkań w lidze, gdyż nie porozumiał się ze swoim ostatnim klubem Nottingham w sprawie przedłużenia kontraktu i postanowił odejść.
Żegnając się z futbolem, wzruszony powiedział: – To nie jest idealne zakończenie, ale nie zmieniłbym nic w swojej karierze, to wszystko było jak sen…
Bardzo dobry napastnik. Na pewno świat go zapamięta.
Mimo tego, że grał w Man U ;-). Miałem ostatnio nawet
pisać artykuł na jego temat, ale widzę, że Patryk
mnie wyręczył.