Wraz z nadejściem 2020 roku nasze grono redakcyjne postanowiło, że warto rzucić nieco światła na rozgrywki, które z różnych powodów nie cieszą się tak dużym zainteresowaniem jak ekstraklasa czy I liga. Konkretnie obraliśmy na cel szkoleniowców z czwartego poziomu rozgrywkowego, których jest aż 72. Czwartym gościem naszego cyklu jest Andrzej Sawicki – trener Lechii Zielona Góra.
Trener beniaminka III ligi w klubie z Zielonej Góry jest od dwóch lat. W tym czasie jego zespół zdołał awansować szczebel wyżej w piłkarskiej hierarchii w Polsce. Przed trenerem Sawickim i jego drużyną trudne zadanie – utrzymanie się w lidze na kolejny sezon. Po rundzie jesiennej drużyna Lechii plasuje się na wysokim 8. miejscu. Zapraszamy do sprawdzenia, co miał do powiedzenia trener zielonogórzan!
TELEFON DO TRENERA #3: Marek Brzozowski (Świt Nowy Dwór Mazowiecki)
Jak idą przygotowania do rundy rewanżowej w Zielonej Górze?
Za nami trudny okres, chociaż w momencie, gdy rozmawiamy, wchodzimy w nieco mniejsze obciążenia. Nasze przygotowania raczej nie różnią się niczym w porównaniu do innych zespołów naszej ligi. Walczymy też o możliwość trenowania na naturalnych nawierzchniach – o co nie jest łatwo w tym okresie – bo wiadomo, że sztuczne płyty dają się zawodnikom we znaki.
Teraz jesteśmy na etapie, że nawet kosztem jakości będziemy trenować na takich piaskowych boiskach, bo doszliśmy do wniosku, że to jest lepsze dla naszych piłkarzy. To przejście ze sztucznej nawierzchni na murawę naturalną jest bardzo trudne i chcemy to zrobić jak najszybciej, żebyśmy na pierwszy mecz byli jak najlepiej przygotowani.
Zajmujecie 8. miejsce po rundzie jesiennej ze stratą dziesięciu punktów do lidera – Śląska II Wrocław. Jakie cele stawiacie przed sobą w rundzie wiosennej?
Myślę, że powinniśmy zachować pełną pokorę. Bez żadnej kurtuazji trzeba powiedzieć, że jesteśmy beniaminkiem w tej lidze. Liga jest bardzo mocna i wyrównana. Musimy się koncentrować na każdym spotkaniu. Życzylibyśmy sobie, by grać spokojnie i spoglądać ku górze (tabeli) niż na dół, ale jeszcze raz powtarzam: liga jest trudna, wyrównana i musimy być bardzo czujni, by nie wkradła się nerwowość w nasze poczynania. Chcemy się spokojnie utrzymać.
Jeżeli udałoby się powtórzyć zdobycz punktową z jesieni, byłbym bardzo zadowolony. Wszystko co ponad byłoby super, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że na wiosnę jest zawsze trudniej. Widmo spadku jest bliższe. Obserwujemy też, jak inne drużyny przygotowują się do rundy rewanżowej, ich ruchy na rynku transferowym, tak że ta runda z pewnością będzie bardzo trudna.
Czy ma Pan jakiegoś trenera, na którym się Pan wzoruje, który imponuje Panu warsztatem trenerskim?
Jeśli chodzi o filozofię gry, to tutaj nie będę oryginalny. Chcemy grać piłkę ofensywną. Gramy jako jeden z nielicznych zespołów w tej lidze w ustawieniu z trzema obrońcami, gdzie w Polsce wielu nie ma przekonania do tego systemu. My konsekwentnie już od prawie dwóch lat stosujemy ten system i na własnej skórze przekonaliśmy się, jak ewoluowaliśmy do przodu, jeśli chodzi o sposób grania, liczbę stwarzanych sytuacji, strzelonych bramek. Tracimy też sporo goli, bo gramy naprawdę ryzykownie w wielu fragmentach. Natomiast jak pokazało życie i runda jesienna, można powiedzieć, że to ryzyko się opłaciło. Zajęliśmy fajne miejsce jak na beniaminka i myślę, że tą drogą będziemy szli.
Co do inspiracji to na początku wzorowałem się na Hoffenheim, kiedy grali „trójką” z tyłu. Teraz oglądam wszystkie drużyny, które grają w ten sposób. Bardzo podoba mi się Inter Mediolan. Nie ukrywam, że staram się podpatrywać jakieś niuanse, bo wiadomo, że Włosi jeśli chodzi o taktykę, są świetni. To bym chciał wcielić, mimo że nie jest to łatwe.
Julian Nagelsman, gdy był w Hoffenheim, i wszyscy ci trenerzy, którzy preferują grę trójką. Chcemy grać w piłkę i się przy niej utrzymywać jak najdłużej. Wielu trenerów powie, że tak by chcieli, ale nie mają jak. My uważamy, że trzeba gdzieś to w treningu wcielać, robić, powtarzać. Nie udziwniać zajęć, tylko to, co chcemy robić w meczu, wypracować podczas ćwiczeń. Tak to widzę i uważam, że można grać polskimi piłkarzami w ataku pozycyjnym. To jest kwestia treningu. Wiadomo, że im lepsi zawodnicy, tym jest to łatwiejsze, ale ja uważam, że po prostu można to zrobić.
Wybiera się Pan na zagraniczne staże lub też może już Pan takowe odbył?
Na zagranicznych jeszcze nie byłem, ale planuję. Muszę natomiast powiedzieć, że tutaj w klubie mam też ogromną pomoc w postaci Macieja Murawskiego, którego nie trzeba przedstawiać. Rodowity zielonogórzanin, który prowadzi naszą akademię i tutaj sporo rozmów z nim zaowocowało. Jeśli chodzi o staż zagraniczny, to być może osoba Macieja sprawi, że uda nam się pojechać do Leverkusen.
A ostatnio byłem w Rakowie Częstochowa u trenera Papszuna. Raków również preferuje grę „naszym” systemem. Jestem bardzo zadowolony z tego stażu. Sporo mi to dało. Trzeba też podkreślić otwartość trenera Papszuna i jego sztabu, jeśli chodzi o ten staż.
Wyczytałem, że Lechia Zielona Góra jest Pana pierwszą seniorską drużyną. Wcześniej trenował Pan młodzieżówkę Arki Nowa Sól. Jakie zauważa Pan różnice pomiędzy młodzieżową piłką a seniorską?
Tu jest trochę nieścisłości, bo ja zacząłem trenować seniorów w Koronie Kożuchów. To był klub na poziomie IV ligi. Tam kończyłem karierę zawodniczą, będąc jednocześnie grającym trenerem. Następnie przez pięć lat prowadziłem dwa zespoły w Arce Nowa Sól – seniorów w IV lidze i juniorów, z którymi udało się historycznie awansować do Centralnej Ligi Juniorów. Prowadzenie dwóch drużyn w jeden weekend było doświadczeniem ekstremalnym, ale bardzo fajnym. Po pięciu latach w Nowej Soli dostałem ofertę z Zielonej Góry i to był mój tak naprawdę ósmy rok jako trener.
Piłka nożna młodzieżowa od seniorskiej różni się diametralnie. To nie ma co mówić. Widzimy, jak trudno jest przeskoczyć niektórym zawodnikom, którzy brylują w juniorach, na poziom seniorski. Wejście na poziom seniora jest najtrudniejszym, co może być w zawodzie piłkarza. Poza umiejętnościami młody zawodnik musi mieć wokół siebie doświadczonych kolegów, którzy mu pomogą. Uważam, że nie można iść w ekstrema. Jeżeli chcesz osiągnąć coś w piłce, nie możesz grać ani samymi młodymi zawodnikami, ani też tylko doświadczonymi. Musisz to wyważyć.
Młodość ma swoje zalety, ale też sporo wad. Młodym zawodnikom często brakuje stabilizacji. Mało jest graczy, którzy w młodym wieku wskakują na wysoki poziom i go utrzymują. Są to jednostki wybitne.
Wejść w piłkę seniorską, wskoczyć na pewien poziom i go utrzymać. To jest najważniejsze i najtrudniejsze.
To jest też duża różnica między seniorami a juniorami, bo co by nie mówić, poziom CLJ w Polsce poza kilkoma dużymi akademiami to jest generalnie poziom IV ligi. Są to ważne rozgrywki i istotny etap dla młodych zawodników, jednak przełożenie na piłkę seniorską jest zupełnie inne.
Zauważa Pan w pierwszej drużynie czy też młodzieżówce kogoś, kto mógłby grać na wyższym poziomie niż obecny?
Ja bym powiedział tak: oczywiście, że mamy. Mamy i młodych zawodników, i tych w kwiecie wieku, ale mówimy tu o umiejętnościach czysto piłkarskich, a oprócz tego potrzebne są inne rzeczy: silna głowa, charakter…
Kontakty?
Kontakty może nie… Dzisiaj myślę, że nikt by nie odebrał sobie szansy na wzięcie zawodnika z niższej ligi, który dałby coś jego drużynie. To jest kwestia wiary i zaufania do zawodnika. Myślę, że każdy trener na poziomie III ligi powiedziałby, że ma w szeregach swojej drużyny piłkarza, który mógłby grać w najwyższej lidze. Takie stwierdzenie zaryzykuję. Po części jest to prawda. No ale tak jak mówię, poza samymi umiejętnościami trzeba też mieć głowę, żeby zaistnieć w wyższej lidze.
Przeglądałem personalia Pańskiej drużyny i jedno nazwisko przykuwa uwagę – Łukasz Garguła. Jak wygląda współpraca z byłym reprezentantem Polski? Dzieli się doświadczeniem z wyższej ligi?
Oczywiście, że tak. Łukasz jest bardzo pozytywną postacią. Jego CV, ale przede wszystkim mental, charakter m.in. pozwoliły mu na utrzymanie się przez tak długi czas na wysokim poziomie. W naszym zespole jest bez dwóch zdań wartością dodaną, jeśli chodzi o szatnię, boisko. Na dzisiaj mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Ma dobry kontakt z młodszymi zawodnikami. Przekazuje im uwagi w dobrej formie. Można powiedzieć, że same plusy.
Kiedy możemy spodziewać się Lechii Zielona Góra na szczeblu centralnym pod Pańską wodzą?
(śmiech) Fajne pytanie… Oczywiście, że każdy marzy, ale po pierwsze klub musi być organizacyjnie, finansowo na innym poziomie niż obecnie. Po drugie gramy w trudnej lidze, gdzie awansuje tylko jeden zespół. Tu też nie odkryję nic nowego, jeżeli powiem, że łatwiej jest awansować z II ligi do I niż z III do II. W III wychodzi tylko jeden, a rywali mamy ciekawych: Ślęza Wrocław, Polonia Bytom. Musielibyśmy mieć naprawdę wyrównaną kadrę, myśląc o awansie. Tzn. na jedną pozycję mieć dwóch równorzędnych zawodników. Wtedy można realnie myśleć o wyższych celach.
Szykując się do naszej rozmowy, znalazłem też wzmiankę o Pańskim epizodzie w Żaganiu. Sam jako żaganianin chciałem zapytać, jak Pan wspomina czas spędzony w Czarnych?
O proszę. Muszę powiedzieć, że wspominam go bardzo fajnie i z sentymentem. Tą jedną rundą w Żaganiu, kiedy zdobyłem, o ile dobrze pamiętam, 14 goli, wypromowałem się do Ceramiki Opoczno, która wtedy grała na dzisiejszym I-ligowym poziomie. W Żaganiu był bardzo mocny zespół w tamtych czasach. Bardzo duże zainteresowanie ze strony kibiców. Wielu bardzo dobrych piłkarzy było wtedy w Żaganiu i bardzo miło wspominam tamten czas.
Zobacz też: