Dwa szybkie gole Kyliana Mbappe, kolejne popisy Neymara oraz dziwna zmiana trenera Allegriego. W najciekawszym wtorkowym meczu Ligi Mistrzów PSG bardzo oszczędnie i nie bez problemów pokonuje u siebie Juventus.
Gospodarze wyszli w tym spotkaniu w swoim nowym ustawieniu, stosowanym od początku tego sezonu. Od kiedy posadę w Paryżu objął trener Christophe Galtier, od razu zabrał się za dokonywanie zmian. Jedną z nich było zmodyfikowanie głównego ustawiania taktycznego. Były trener Lille już od pierwszego meczu zaproponował przejście na trójkę stoperów oraz grę systemem 3-4-3. Również wczoraj mistrzowie Francji zaczęli mecz ze „Starą Damą” w ten sposób. W środku pola grał duet Vitinha i Verratti, a przed nimi niesamowity atak Neymar, Mbappe oraz Leo Messi.
Za to trener Massimiliano Allegri mógł mieć przed spotkaniem zagwozdkę, wybrać do gry z przodu. Nowo sprowadzony do klubu Arkadiusz Milik w ostatnim czasie spisuje się znakomicie i coraz śmielej atakuje pozycję pierwszego napastnika, należącą do Vlahovicia. Trener Juventusu ostatecznie postanowił pójść na kompromis, czyli po prostu wystawił dwóch graczy obok siebie. Za nimi operowali w środku Paredes, Rabiot oraz młodziutki Miretti. Na wahadłach grali Cuadrado oraz nowy zakup z Eintrachtu Frankfurt – Filip Kostić. Trójkę stoperów stanowili Bremer, Danilo i Bonucci. Wszystko to na papierze wyglądało jak ustawienie 3-5-2. Trener Allegri postanowił zaryzykować i odejść od swojego klasycznego i sprawdzonego 4-4-2, i pierwszy raz w tym sezonie ustawić drużynę trójką z tyłu.
Małe odległości, gra w tłoku
Niewiele czasu potrzebowali gospodarze, aby objąć prowadzenie w tym spotkaniu. Jeżeli ma się taką jakość z przodu, to jak dobrze nie broniłby się przeciwnik, zawodnicy o takiej klasie jak Neymar czy Kylian Mbappe potrafią samodzielnie rozmontować jego zasieki obronne. Podobnie było właśnie we wczorajszym spotkaniu. Dobrą piłkę za plecy mało mobilnych stoperów zagrał wychowanek Santosu, a strzałem z powietrza popisał się Mbappe. Nie była to przypadkowa akcja. Kilkanaście minut później podobnego rozwiązania próbował Leo Messi. Kiedy tylko któryś z obrońców „Starej Damy” wychodził dwa kroki wyżej, od razu musiał uważać na piłkę, która mogła przelecieć nad jego głową. Widać, że był to pomysł przygotowany na treningach.
PSG wyraźnie przejęło inicjatywę w tym spotkaniu. Przez pierwsze pół godziny meczu to głównie paryżanie byli w posiadaniu piłki i dyktowali warunki rywalizacji. W ich grze pozycyjnej bardzo charakterystyczne było to, że wszyscy ofensywni zawodnicy grali bardzo blisko siebie. W pomyśle trenera Galtiera nie było sztywno ustalonej „dziewiątki”, ale wszyscy z trójki napastników bardzo dynamicznie wymieniali się na pozycjach. Dodatkowo grali w niewielkich odległościach od pomocników i dzięki temu mogli jeszcze szybciej wymieniać piłkę w centrum boiska. W takich momentach szerokość zapewniali wahadłowi w postaci Nuno Mendesa i Achrafa Hakimiego.
Milik pracujący w defensywie
Juventus starał się przeciwstawić gospodarzom zaangażowaniem jednego z pomocników do wyższej defensywy i przejściem na ustawienie 3-4-3. Pomocnikiem tym był Fabio Miretti, a posunięcie to miało to na celu zrównoważenie sił w pierwszej linii obrony. Ważne było to również wtedy, gdy Verratti lub Vitinha dołączali do stoperów i z głębi rozgrywali akcję. Wtedy to obecność dodatkowego gracza wyżej mogła się przydać, żeby utrudnić przeciwnikowi budowanie akcji.
Na początku meczu co uważniejszy obserwator mógł dostrzec nietypową pozycję i pracę Arkadiusza Milika w fazie niskiej obrony. Polski napastnik pomagał swoim pomocnikom w defensywie poprzez zejście o linię niżej. Juventus bronił niemalże całym zespołem w ustawieniu 5-4-1 z jedynym Vlahoviciem ustawionym z przodu, aby ewentualnie przytrzymać odzyskaną piłkę. Zaangażowanie Milika w defensywie było odpowiedzią na skoncentrowane w środku pola ataki PSG.
Pressing na stronę Kimpembe
Massimiliano Allegri przygotował dla Juventusu specjalny plan na grę w wysokim pressingu. Wiadome było, że drużyna z Paryża ma bardzo dobrze grających z piłką przy nodze obrońców. W takim wypadku trudno jest przerwać proces budowania akcji, nie mówiąc już o odbiorze piłki. Dlatego ten koncept musiał być dobrze przemyślany, a jeszcze lepiej wyegzekwowany. Trener gości na cel do pressingu obrał sobie Presnela Kimpembe, i to po jego stronie Juventus atakował najbardziej agresywnie.
Jeden z napastników atakował samego Presnela Kimpembe, drugi zamykał możliwość zagrania do stopera obok – Cuadrado
Messi i Neymar szukający gry
Wszyscy dobrze znamy zamiłowanie do gry kombinacyjnej, które prezentują wszyscy obecni lub byli gracze FC Barcelona. Gdy ktoś raz połknie katalońskiego bakcyla, to już zawsze będzie chciał grać krótkimi podaniami i jak najbardziej skrupulatnie rozprowadzać akcje. Nie inaczej jest w przypadku Leo Messiego czy Neymara. Pozostałości barcelońskiej myśli cały czas mają we krwi. We wczorajszym meczu można było zauważyć, że wspomniani piłkarze często schodzili niżej do bocznych sektorów i szukali gry na małej przestrzeni.
Taka głębsza pozycja Messiego czy odpowiednio Neymara po drugiej stronie była tym lepsza, że jeżeli paryżanom udało się przejść przez pierwszą linię obrony przeciwnika, to Messi atakował bardzo newralgiczną dla Juventusu strefę. Tak ustawionego Argentyńczyka nie mógł zaatakować Kostić, ponieważ cały czas miał przy sobie Hakimiego, który nie dawał mu spokoju swoimi startami po linii. Do napastnika nie mógł wybiec również Danilo, bo byłoby to kompletnie nierozsądne i wręcz zabójcze dla całej linii obronnej, zważywszy na to, że Mbappe tylko czyhał na prostopadłe piłki. A więc Messim musiał się zająć Leandro Paredes. Dlaczego było to złe? Ano dlatego, że pomiędzy nim a Rabiotem tworzyły się bardzo duża odległość i przestrzeń do gry w środku, którą chętnie wykorzystywali Vitinha lub Marco Verratti.
Sposób ataku Juventusu
Gdy Juventusowi udało się choć na chwilę przytrzymać piłkę, podopieczni Massimiliana Allegriego w ataku prezentowali ciekawy plan taktyczny. Ich ustawienie było mocno asymetryczne. Domniemani wahadłowi, czyli Cuadrado i Kostić, często grali na podobnej wysokości, tak jak na grafice poniżej. Jednak w wielu momentach Cuadrado obniżał swoją pozycję i dołączał do czwórki, pracując jednocześnie i jako wahadłowy, i jako nominalny prawy obrońca. Nie dotyczyło to Filipa Kosticia. On cały czasu ustawiony był bardzo wysoko, a w przestrzeń na lewej stronie obrony coraz wyżej wchodził Danilo.
Zamysłem takiego rozwiązania było najprawdopodobniej to, aby dostarczać piłki do wysoko ustawionego Kosticia, aby ten szukał dośrodkowań na dwóch dobrze grających głową napastników. Jednak w rzeczywistości były piłkarz Eintrachtu otrzymywał mało podań i nawet wytworzenie sytuacji trzy na trzy przeciwko środkowym obrońcom PSG w okolicach pola karnego nie zdawało egzaminu.
Wejście McKenniego i zmiana ustawienia
Już przed przerwą trener Juventusu zauważył, że jego drużyna nie najlepiej radzi sobie w obecnym zamyśle taktycznym, dlatego postanowił to zmienić. Zdjął z boiska Mirettiego, który miał już na swoim koncie żółtą kartkę, i wpuścił na plac Westona McKenniego. Razem z tą zmianą przyszła modyfikacja ustawienia. „Stara Dama” powróciła do najbardziej dopracowanego i sprawdzonego 4-4-2. Na lewej obronie zameldował się Danilo, jako stoperzy grali Bonucci i Bremer, a na prawej stronie obrony Cuadrado. Dzięki temu Filip Kostić przeniósł się wyżej na lewe skrzydło i nieco odciążony z zadań defensywnych mógł dać więcej w ataku. Po zmianie formacji całe „Juve” prezentowało się znacznie lepiej. Dodatkowo gol strzelony w 53 minucie z rzutu rożnego przytrafił się w najlepszym możliwym momencie i dodał Włochom jeszcze wiecej animuszu.
Ważne w nowej strukturze włoskiej drużyny było atakowanie bocznych sektorów przy wąskim ustawieniu defensywnym paryżan. W dodatku ofensywne trio PSG nie było zbyt chętne, aby swoją obecnością wspomóc obrońców. Juventus mógł teraz skutecznie atakować boczne strefy drugiej linii obrony przeciwnika i tam zyskiwać przewagę.
Zmiana ustawienia, choć zarządzona głownie z pobudek ofensywnych, udoskonaliła również grę w obronie. Modyfikacja rozwiązała problem wspomniany we wcześniejszej części artkułu – chodziło o zejścia Messiego lub Neymara w głębsze boczne strefy i trudności z przekazaniem krycia. Po rozszerzeniu swojej drugiej linii piłkarze Juventusu nie musieli się teraz martwić o nierównowagę liczebną na bokach, ponieważ trzymali między sobą dobre odległości. Dodatkowo napastnicy PSG niespecjalnie stwarzali problemy samym stoperom Juventusu. Obecność defensywnej trójki ustawionej w centrum pola karnego nie była konieczna i można było poświęcić jednego zawodnika, aby grał wyżej.
Intrygująca decyzja Allegriego
Kiedy wydawało się, że Juventus może pójść za ciosem i spróbować powalczyć o chociażby punkcik, trener Allegri dokonał bardzo nietypowej zmiany. Wprowadził do gry Locatellego, a zdjął z placu gry Arkadiusza Milika. Locatelli w swojej grze balansował pomiędzy liniami pomocy i ataku. Czasami pełnił funkcję, która wcześniej należała do Milika, a czasami potrajał środek pola i grał na bardziej dla siebie optymalnej pozycji. Jednak czy wprowadzenie kolejnego pomocnika oraz zagęszczenie środka pola miało sens, skoro swoich szans „Juve” miało szukać właśnie bliżej bocznych sektorów boiska? Trener mógł na przykład w miejsce Milika wprowadzić Moise Keana, a Locatellim zastąpić zmęczonego już nieco Adriena Rabiota. Szkoleniowiec Juventusu miał jednak inny zamysł. Zdecydował się na bardziej zachowawczy wariant, cały czas zważając na ogromną ofensywną siłę drzemiącą w składzie PSG.
Dopiero w 87 minucie trener postanowił zrobić wspomnianą już wyżej zmianę. Boisko opuścił Rabiot, a Kean dołączył do Vlahovicia. Jednak szybki i silny napastnik nie zdążył się już za bardzo pokazać i ostatecznie trzy punkty pozostały w Paryżu.