Liga holenderska osiągnęła półmetek. Przed zawodnikami i kibicami blisko trzy tygodnie błogiego odpoczynku, mniej lub bardziej zasłużonego. Czas więc na absolutnie subiektywne streszczenie minionej rundy. Dla ułatwienia - przy pomocy alfabetu.
Ajacieden. Jasny początek. Najpopularniejszy holenderski klub wreszcie wraca na właściwe tory. Amsterdamczykom wciąż można jeszcze wiele zarzucić, ale Marco van Basten z pewnością nadał drużynie odpowiedni szlif i wskazał właściwy kierunek. Całkowicie zasłużona pozycja wicelidera, awans do kolejnej rundy Pucharu UEFA i zachęcający styl przekonują, że na ArenA rodzi się drużyna, która już za rok może zadziwić całą Europę.
Biseswar Diego. Portowiec nieustannie wypożyczany – najpierw do De Graafschap, następnie Heraclesa – nie mógł rozwinąć skrzydeł. Dopiero pod wodzą Gertjana Verbeeka zaczął imponować błyskotliwością, dynamiką i nieprzeciętnym strzałem. Sześć trafień to dorobek identyczny jak w wypadku osiągnięcia Roy’a Maakaya, a przecież czarnoskóry zawodnik zwykł występować na skrzydle, a nie w środku ataku. W dodatku – rocznik 1988! Aż dziw bierze, że jest o krok od listy transferowej.
Cvitanich Dario. Wschodząca gwiazda. Przychodził do Amsterdamu jako król strzelców ligi argentyńskiej i potencjalny następca Klaasa-Jana Huntelaara. Siedem milionów euro wydane na 23-letniego Argentyńczyka z chorwackim paszportem początkowo wyglądało na inwestycję chybioną, a słynący z dobrej gry głową napastnik nie mógł przebić się do podstawowej jedenastki Joden. Odpalił dopiero na finiszu – trzy mecze kończące jesień zaowocowały aż sześcioma trafieniami, z czego trzy Cvitanich zaaplikował ADO.
De Goffert. Stadionu NEC boją się w tym sezonie najwięksi holenderskiej piłki. Cesarscy z powodzeniem kontynuują renesans zapoczątkowany na finiszu ubiegłego sezonu. Zespół zasłużenie dołączył do szerokiej czołówki Eredivisie, a niezłe występy ligowe podopieczni Mario Beena okrasili niespodziewanym awansem do 1/16 finału Pucharu UEFA, co stanowi jeden z największych sukcesów w historii klubu. Goryczy porażki na De Goffert doznali gracze PSV i Udinese, a na wyjeździe NEC potrafiło bezproblemowo ograć Feyenoord. Drużyna z potencjałem.
El Hamdaoui Monuir. Plotki łączące go z Barceloną mówią same za siebie, choć dyrektor techniczny medialnym doniesieniom zaprzecza. Już sam fakt pojawienia się podobnych informacji świadczy jednak o tym, jak dużą rolę w rozgrywkach Eredivisie odegrał minionej jesieni marokański snajper. W głosowaniu holenderskich zawodowców bezsprzecznie wybrany został najlepszym zawodnikiem ligi, na półmetku rozgrywek zgromadził na swoim koncie 15 trafień.
Francuz. Eredivisie to kierunek niezbyt popularny wśród przedstawicieli Ligue 1. Latem na ryzykowny ruch i pozorny spadek w europejskiej hierarchii zdecydował się doświadczony Jeremie Brechet, na zasadzie wolnego transferu zasilając szeregi PSV, dzięki czemu został on pierwszym w historii Francuzem reprezentującym barwy klubu z Eindhoven. Trzykrotny reprezentant kraju z miejsca stał się istotnym elementem w układance Huuba Stevensa i w ciągu ledwie kilku miesięcy dorobił się miana ostoi defensywy mistrza Holandii.
Goirleseweg 34. Siedziba Willem II Tillburg. Królewscy sezon rozpoczęli rewelacyjnie, pokonując Ajax i NAC. Przez długi czas zajmowali miejsce w ścisłej ligowej czołówce, a z Tilburga na tarczy wracały także Groningen i Feyenoord. Ekipa, której styl hołduje brabanckiemu stylowi życia, zajmuje bezpieczną lokatę w środku ligowej tabeli, a jej spory potencjał i raczej sinusoidalna forma zwiastują, iż powinna tam zakotwiczyć także na finiszu rundy rewanżowej.
Heerenveen. Mimo wszystko rozczarowanie. Zespołowi z Abe Lenstra na arenie ligowej brakowało stabilizacji, a ich wyczyny w fazie grupowej Pucharu UEFA zaowocowały gorszącą kompromitacją. Kibice w pewnym momencie zaczęli nawet domagać się zwolnienia Tronda Sollieda, klubowi włodarze murem stanęli jednak za trenerem, który doprowadził Fryzów do nader szczęśliwego (zwycięstwo z Groningen w 95. minucie) końca rundy. Wzmocnienia w defensywie – niezbędne.
Isaksson Andreas. Reprezentant Szwecji miał w Eindhoven zastąpić Heurelio Gomesa. Jesienią popadł jednak w przeciętność i całkiem sporo brakuje mu do niegdysiejszego idola Philips Stadium. W grudniu pojawiły się nawet informacje mówiące o tym, jakoby Gomes miał powrócić do zespołu mistrza Holandii, co niechybnie skazałoby doświadczonego Szweda na ławkę rezerwowych.
Jans Ron. Zdaniem piłkarzy – drugi trener Eredivisie. Już legenda. 50-latek pracuje w Groningen siódmy sezon, dzięki czemu pod koniec października prześcignął dotychczasowego rekordzistę – Hansa Westerhofa – który spędził w klubie 5 lat i 364 dni. Przykład zielono-białych pokazuje, że konsekwencja i ciągłość pracy przynoszą znakomite efekty, a klub z Euroborga od kilku już sezonów regularnie osiąga rezultaty godne 180-tysięcznego uniwersyteckiego miasteczka. Do pełni szczęścia brakuje tylko udanej przygody na europejskiej arenie.
Kwakman Kees. Świetny transfer. 25-latek pozyskany latem z RBC Roosendaal szybko stał się podporą defensywy NAC i dołączył do grona czołowych stoperów Eredivisie, stając w jednym rzędzie z Vertonghenem, Marcellisem, Wielaertem i Moisanderem. Wysoki, dobrze grający w powietrzu zawodnik stał się jednym z głównych architektów dobrej postawy żółto-czarnych w pierwszej części sezonu i kto wie, być może już wkrótce doczeka się on debiutu w kadrze Oranje.
Liga Mistrzów. Od kilku sezonów Holandię reprezentuje w niej PSV. Tym razem występ Mistrzów Holandii w najważniejszych europejskich rozgrywkach okazał się jednak kompletnym niewypałem, a podopieczni Huuba Stevensa zakończyli grupowe zmagania z dorobkiem ledwie 3 oczek, nie kwalifikując się nawet do rozgrywek o Puchar UEFA. Wiele wskazuje na to, że za rok nie uświadczymy już obecności PSV w niniejszych rozgrywkach, a miejsce wypalonych mistrzów zajmą tryskające energią ekipy z ArenA i DSB.
McLaren Steve. W Anglii zrównany z błotem, przybył do Enschede, by podjąć się zadania pozornie niewykonalnego. Anglik godnie zastąpił jednak Freda Ruttena, a Tukkers nie tylko awansowali do 1/16 finału Pucharu UEFA, ale także na progu roku dzierżą miejsce na ligowym podium. Pod okiem McLarena świetnie rozwijają się Eljaro Elia i Marko Arnautović, a Theo Janssen dobrze wypełnił lukę powstałą w wyniku odejścia Orlando Engelaara. Futbol prezentowany przez FC Twente nie jest wprawdzie porywający, ale za to nadzwyczaj skuteczny.
Nadreńczycy. Vitesse Arnhem. Drużyna typowana do roli „czarnego konia” jesieni kompletnie zawiodła, a po zakończeniu rundy z pracą pożegnał Westerhof. Zespół z niezwykłym potencjałem od początku raził nieskutecznością, a problemy ze zdobywaniem bramek zaowocowały miejscem tuż nad strefą barażową. Nie ulega wątpliwości, że drużynę z Nicky Hofsem, Rogierem Molhoekiem, Julianem Jennerem, Santim Kolkiem i niezwykle utalentowanym Ricky van Wolfsinkelem stać na zdecydowanie więcej aniżeli walkę o zachowanie ligowego bytu.
Odrodzenie. AZ Alkmaar. Dominatorzy. Po premierowych porażkach z NAC i ADO podopieczni Louisa van Gaala wygrali 13 spotkań, 2 remisując. Stracili w lidze najmniej bramek, więcej strzelił Ajax. Jakiż to kontrast w stosunku do poprzednich rozgrywek, które AZ zakończyło na 11. pozycji! Miniony sezon był najgorszy w wykonaniu Kalmarów od siedmiu lat. Trwający może okazać się najlepszy od roku 1981, kiedy to klub z Alkmaar świętował swoje jedyne mistrzostwo Holandii.
Polman Stadion. Jeden z najbardziej osobliwych obiektów w Holandii. Tamtejsza sztuczna murawa sieje popłoch wśród przyjezdnych ekip. Zdaniem złośliwych jest to jedyny atut Heraclesa w walce o ligowy byt. Teorię tę potwierdzają liczby – gdyby bowiem brać pod uwagę jedynie punkty wywalczone na własnym obiekcie, podopieczni Gerta Heerkensa zajęliby w lidze 5. lokatę. W przypadku osiągnięć wyjazdowych – w tabelce wyprzedzają tylko Volendam, które również pochwalić może się przywilejem… sztucznej nawierzchni.
Rat Verlegh. Przed wojną – gracz uznanej marki. Dziś – z rozrzewnieniem wspominana legenda NAC (spędził w klubie 19 lat) i patron stadionu, na którym występuje klub z Bredy. Żółto-czarni już wiosną zaskoczyli całą Holandię, pod wodzą Ernie Brandtsa kończąc rozgrywki Eredivisie na najniższym stopniu podium. Miniona jesień potwierdziła duży potencjał NAC, a gracze Roberta Maaskanta finiszowali na pozycji piątej, przez pewien czas przewodząc nawet ligowej stawce.
Scheringa Dirk. Szacunek za cierpliwość. Wiosną właściciel klubu z Alkmaar nie uległ presji i pozostawił na stanowisku szkoleniowca AZ Louisa van Gaala. Doświadczony Holender wyciągnął wnioski z zeszłosezonowych niepowodzeń i jesienią drużyna spisywała się rewelacyjnie. Obecnie prezes planuje rozbudowę DSB Stadion do 60 tysięcy miejsc i przekształcenie go w centrum biznesowe o powierzchni 60 tysięcy metrów kwadratowych.
Tuyp Jack. Gwiazda FC Volendam. 26-letni snajper jesienią strzelił cztery bramki i to wystarczyło, aby zostać najskuteczniejszym graczem ubogiego beniaminka. W sumie, zarówno od napastnika jak i jego zespołu, oczekiwano jednak nieco więcej. Zespół z Kras Stadion na półmetku rywalizacji dzierży czerwoną latarnię Eredivisie i nic nie wskazuje na to, aby w rundzie rewanżowej miał on opuścić strefę spadkową.
Utrecht. Tamtejsi włodarze nie dadzą sobie w kaszę dmuchać. Kilka gorzkich słów pod adresem władz klubu i prezesa Jana Willema van Dopa wystarczyło, aby z posadą pożegnał się Willem van Hanegem. A przecież zespół pod jego wodzą spisywał się całkiem znośnie, imponując przede wszystkim świetnie ułożoną linią defensywną na czele z najlepszym golkiperem Eredivisie – Michaelem Vormem. Wiosną FCU tradycyjnie winien podjąć walkę o górną połówkę ligowej tabeli.
Verbeek Gertjan. Największy przegrany jesieni. Znakomite wyniki przez lata osiągane na Abe Lenstra nie przełożyły się na efektywną pracę w Rotterdamie. Zraził do siebie zawodników, dymisji w pewnym momencie domagać zaczęli się także kibice. Feyenoord poległ zarówno w Eredivisie, jak i na arenie europejskiej. Plaga kontuzji to usprawiedliwienie marne, zwłaszcza iż częściowo wynikła ona także z niestarannie dobranych obciążeń treningowych.
Wojciechowski Paweł. Kto latem słyszał o wychowaniu Odry Malczyce? Młody Polak przebojem wdarł się do podstawowej jedenastki SC Heerenveen, już w debiucie strzelając bramkę AZ. Później, także przez kłopoty z kontuzjami, na boiskach Eredivisie pojawiał się jeszcze tylko dwukrotnie, notując mało znaczące epizody. Przyszłość jednak przed nim, a droga do fryzyjskiego ataku – wcale nie tak odległa.
Zijp Ed. Prezes FC Groningen. Zielono-biali to prawdziwy fenomen. Klub, który rokrocznie opuszczają czołowi zawodnicy, nieustannie psuje krew wielkim holenderskiej piłki. Duża w tym zasługa rozważnie działającego na rynku transferowym prezesa oraz doskonale rozwiniętej sieci skautingu. W sumie w ciągu trzech ostatnich sezonów dzięki transferom budżet FCG wzbogacił się o blisko 15 milionów euro, a klub przedarł się do szerokiej, krajowej czołówki.
Bardzo dobry pomysł na artykuł, super się czytało.