Aktor drugiego planu


Kiedy Iker Casillas wzniósł w górę puchar Henri Delaunay`a, a Lukas Podolski w snajperskiej klasyfikacji ostatecznie nie dogonił Davida Villi, kibiców w całej Europie pasjonowało już tylko kogo Komisja Techniczna UEFA uzna najlepszym piłkarzem EURO 2008. Wybór padł na środkowego pomocnika nowo koronowanych mistrzów Europy- Xavi Hernandeza.


Udostępnij na Udostępnij na

Zaskoczenie? Może małe. Bo też w końcu Hiszpania miała w swoim składzie takich asów jak Iker Casillas, który w całym turnieju puścił tylko jednego gola, zaś w fazie pucharowej ani razu nie dał się pokonać napastnikom rywali, króla strzelców ME w Austrii i Szwajcarii i autora jedynego hat-tricka w turnieju, Davidę Villę, Fernando Torresa, który zdobył gola decydującego o triumfie Hiszpanów w finale z Niemcami czy jedno z odkryć imprezy- Marcosa Sennę, genialnego defensynwego pomocnika, który w każdym meczu zostawiał na boisku zdrowie, byle jego drużyna tylko wygrała. Xavi na pewno nie grał na EURO 2008 tak efektowanie jak wyżej wymienieni gracze, ale też jego wkład w triumf La Seleccion był więcej niż niepodważalny.

Xavi zresztą nigdy nie lubił błyszczeć w blasku fleszy, zawsze wolał skupić się na czarnej robocie, stąd też na EURO 2008 więcej mówiło się o jego kolegach. Tytaniczna praca wykonywana w trakcie turnieju w Austrii i Szwajcarii została jednak zauważona i doceniona przez Komisję Techniczną UEFA, która ani trochę nie wahała się, tuż po ostatnim gwizdku Roberto Rosettiego, mianując go najlepszym piłkarzem imprezy. Pokazała tym samym po raz kolejny, że przy wyborze nie kieruje się ani statysykami ani wrażeniem artystycznym. Cztery lata temu bezsprzecznie uznała, że gwiazdą numer jeden EURO 2004 był Theodoros Zagorakis, który rządził i dzielił w środku pola, chociaż więcej się mówiło o nadzwyczaj skutecznym Angelosie Charisteasie czy pewnym jak nigdy Antonisie Nikopulidisie.

Do Austrii i Szwajcarii jechał żądny rehabilitacji za zupełnie nieudany sezon 2007/2008 dla Barcelony. Chociaż akurat do niego socios z Camp Nou mogli mieć najmniej pretensji (nie zagrał tylko w 3 meczach, zaś 29 razy grał w ekipie Blaugrany od pierwszej do ostatniej minuty), to jednak fakt, że zarówno w Primera Division jak i w Lidze Mistrzów, w przeciwieństwie do kolegów nie zawodził, wcale nie poprawiał mu humoru. Koniecznie chciał również w końcu wygrać coś z drużyną narodową. Jak sam przyznawał, istną męczarnią było oglądać decydujące mecze na wielkich imprezach w domowym zaciszu zamiast samemu w nich uczestniczyć. Czkawką długo odbijały się dla niego ostatnie finały MŚ w Niemczech. Na mundial jechał po sześciomiesięcznym rozbracie z futbolem, spowodowanym zerwaniem więzadeł krzyżowych tylnych w prawym kolanie. Hiszpańskie media informacje o powołaniu Xaviego na Weltmaisterschaft 2006 przyjęły z olbrzymim niedowierzaniem. „To szaleństwo!„- pisały zarówno kastylijska „Marca” jak i kataloński „Sport„. Luis Aragones jednak wiedział, że zabierając do Niemiec rekonwalescenta nic a nic nie ryzykuje. – Mówicie, że to szaleństwo, że Xavi jedzie? Szaleństwem byłoby gdybym zostawił go w domu – odpowiadał na zarzuty ze spokojem. Jak czas, Mędrzec z Hortalezy miał rację, bo wychowanek Barcy był najlepszym piłkarzem La Seleccion ma MŚ. UEFA uznała go „Piłkarzem meczu” w potyczce z Ukrainą, błyszczał również w starciach z Tunezją i Arabią Saudyjską, ale już w spotkaniu 1/8 finału z Francją był bezradny jak reszta kolegów z hiszpańskiej ekipy. Mocno więc wierzył, że na EURO 2008 będzie zupełnie inaczej niż na MŚ w Niemczech, zaś jego reprezentacyjne CV będzie zawierało znacznie więcej pozycji niż tytuł mistrza Europy U-19 z 1999 r. (notabene w finale młodzi Hiszpanie wygrali z Polską 4:1) a także srebrny medal Igrzysk Olimpijskich z Sydney w 2000 r. (porażka w finale po rzutach karnych z Kamerunem).

Xavi zaszokował kibiców już w pierwszym meczu turnieju z Rosją, kiedy…wystąpił z „ósemką” na plecach, chociaż zawsze grał z „szóstką” zarówno w klubie jak i reprezentacji. Żeby było śmieszniej, magiczna „szóstka” powędrowała do Andresa Iniesty, który zwykle przywdziewał trykot z…”ósemką”. Skąd nagle taka zamiana numerów, do których obaj gracze byli przywiązani? – Po nieudanym sezonie w Barcelonie, chcieliśmy coś zmienić. Doszliśmy więc do wniosku, że zawodziliśmy przez nasze numery, stąd ta zamiana. Może ona wreszcie sprawi, że będzie grać lepiej niż ostatnio, a może też i Hiszpania w końcu coś wygrama na wielkiej imprezie – żartowali obaj, po meczu z Rosją. Od początku turnieju Xavi imponował przygotowaniem fizycznym, dokładnością prostopadłych podań. Miał oczy dookoła głowy, tak jakby biegał po boisku z GPS-em i widział gdzie rozmieszczeni są jego wszyscy partnerzy z reprezentacji. W fazie grupowej był jeszcze w cieniu Villi, który w dwóch meczach zdobył aż cztery gole. Po historycznej wygranej w ćwierćfinale z Włochami, na ustach całej Hiszpanii był Casillas, ale już półfinał i finał to był prawdziwy popis Xaviego. W meczu z Rosją to on wykończył kapitalną akcję Andresa Iniesty, myląc kompletnie zdezorientowanego Igora Akinfiejewa. W wielkim finale w Wiedniu, kapitalnym podaniem otworzył drogę do bramki Fernando Torresowi.

W sumie na EURO 2008 przebiegł prawie 50 km (lepsi pod względem przebytego dystansu byli tylko Marcos Senna i Andres Iniesta), jako jeden z nielicznych nie bawił się dyplomatyczne wypowiedzi przed meczem z Rosją. Doceniał przed półfinałem klasę rywali, ale…na tym koniec. – Arszawin? Świetny, ale bez przesady, na każdego jest sposób. Rosja gra faktycznie porywający futbol, ale czy my gramy gorzej? Mniej efektowniej? Na pewno nie. Na tytuł czekamy 44 lata? Trochę długo, co nie? Wygrajmy wreszcie coś, ile ta nasza zła passa może trwać? Mamy grać tak jak pozwala nam przeciwnik? Nigdy czegoś takiego nie zrobimy- Hiszpania została stworzona by grać ofensywnie i tak będziemy grać zawsze i wszędzie. To tylko nieliczne wypowiedzi Xaviego przed spotkaniem z ekipą Guusa Hiddinka w 1/2 finału EURO 2008. Zero pychy, zero noszalancji, zero lekceważącego stosunku do rywala. Ale również żadnego strachu, respektu przed rywalem i pełna świadomość własnej wartości. Xavi głowy uważywa nie tylko do wymyślania niekonwencjonalnych i niebanalnych zagrań na boisku, ale też poza nim. Nie jest nadętym bubkiem, który pozjadał wszystkie rozumy. Jest raczej sympatycznym i miłym chłopakiem z sąsiedztwa. Każdy hiszpański chłopiec, nie tylko z Katalonii, chciałby mieć takiego kolegę.

Przed EURO 2008 mówił: – Od dziecka marzyłem, żeby pójść w ślady Luisa Suareza, Jesusa Peredy czy Josepa Fusty. I tak jak oni być bohaterem narodowym dla całej Hiszpanii. Gdy Xavi już zawiesi buty na kołku, a reprezentacyjną pałeczkę przejmą dzisiejsi trampkarze i juniorzy trenujący na razie w zespołach nastolatków, też pewnie przed wielką imprezą nie raz usłyszymy: – Od dziecka marzyłem by grać jak Xavi…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze