Ajax Amsterdam na peryferiach europejskiego futbolu


7 sierpnia 2015 Ajax Amsterdam na peryferiach europejskiego futbolu

Nie pomogła przewaga na boisku, wsparcie Amsterdam Areny ani nawet świetna dyspozycja Arkadiusza Milika. Ajax Amsterdam we wtorkowy wieczór przedwcześnie zakończył swój udział w Lidze Mistrzów, przegrywając u siebie z Rapidem Wiedeń 2:3. Wywołało to lawinę dyskusji i pytań o to, czy drużyna z Amsterdamu nie wylądowała już w europejskiej drugiej lidze.


Udostępnij na Udostępnij na

To smutne wydarzenie, zarówno dla nas, jak i całego holenderskiego futbolu – tak komentował wtorkowe spotkanie trener Ajaxu Amsterdam, Frank de Boer. Były reprezentacyjny obrońca „Oranje” nie ukrywał swojego żalu i rozczarowania, podkreślając jednak, że drużyna musi się skupić na grze w Lidze Europy, aby zebrać odpowiednie doświadczenie, które będzie w stanie zaprocentować w przyszłości (skąd my to znamy, prawda?). Sęk w tym, że w Amsterdamie na porażki zawsze byli uczuleni, a w ostatnim czasie postawa klubu w Eredivisie i Lidze Mistrzów może być uznawana za rozczarowującą. A jeszcze niedawno wydawało się, że Ajax będzie w stanie wyjść z marazmu, w którym znajduje się od 2005 roku i znów stać się konkurencyjną drużyną w Europie. Zanim zajmę się jednak problemami drużyny z Amsterdamu, prześledźmy ich ostatnie 10 sezonów w Europie.

Frank De Boer
Frank De Boer (fot. Blogs.Bettor.com)

06/07 III runda Pucharu UEFA

07/08 III runda el. LM, I runda Pucharu UEFA

08/09 IV runda Pucharu UEFA

09/10 1/16 Ligi Europy

10/11 faza grupowa Ligi Mistrzów, 1/8 Ligi Europy

11/12 faza grupowa Ligi Mistrzów, 1/16 Ligi Europy

12/13 faza grupowa Ligi Mistrzów, 1/16 Ligi Europy

13/14 faza grupowa Ligi Mistrzów, 1/16 Ligi Europy

14/15 faza grupowa Ligi Mistrzów, 1/8 Ligi Europy

15/16 III runda el. LM, Liga Europy (?)

Furory nie robi. Gdy jeszcze dodamy, że takie rezultaty osiąga zespół o marce Ajaksu, pozostanie nam się tylko chwycić za głowę i zapytać – co poszło nie tak?

W tym momencie należy cofnąć się do sezonu 2010/2011, kiedy to w klubie doszło do swoistego zamachu stanu, którego dokonał Johan Cruyff. Legenda holenderskiej piłki, po latach bezsilności i nietrafionych decyzji Uriego Cronela, ówczesnego prezesa Ajaxu, postanowił wprowadzić w życie swój plan mający na celu zastąpienie dotychczasowego zarządu swoimi ludźmi. Jednak nowo powołany zarząd zbuntował się przeciwko Cruyffowi i za jego plecami mianował na stanowisku trenera Luisa van Gaala. Walka o władzę w klubie toczyła się przez cały 2011 roku i połowę 2012, kiedy to Sąd Apelacyjny w Amsterdamie ostatecznie przyznał rację Cruyffowi i zarząd został zwolniony.

Cruyff, wraz z Frankiem de Boerem i Dennisem Bergkampem, przejęli władzę w klubie. Od tego momentu w klubie miała zostać dokonana restrukturyzacja, a metody szkolenia i polityka transferowa klubu przeorientowana na inne priorytety. W książce Dennis Bergkamp. Moja historia słynny holenderski piłkarz opisuje, na czym ta rewolucja miała polegać.

Stary styl van Gaala, polegający na skupianiu się na taktyce, systemach i pracy zespołowej, miał zostać zmieciony i zastąpiony nowym intensywnym podejściem do rozwijania niezwykłych jednostek. (…) Kształcąc własnych młodych graczy do standardów pierwszej drużyny, Ajax zaoszczędziłby pieniądze, a jednocześnie zagwarantował sobie stały dopływ piłkarzy o wiele lepszych niż przeciętni obcokrajowcy, których klub kupował.

I rzeczywiście, trudno się z Bergkampem w tym momencie nie zgodzić. Od czasów Sneijdera i van der Vaarta klub nie wychował ŻADNEGO zawodnika światowej klasy i był to tylko kolejny przykład na to, w jak głębokim kryzysie instytucjonalnym się znajdował. Ajax przestał więc inwestować w wynalazki typu  Miralem Sulejmani, Thimothee Atouba czy też Marko Pantelić.  W klubie po raz kolejny postawiono na młodzież i coraz większą rolę zaczęli odgrywać Gregory van der Viel, Davy Klaassen i Joel Veltman.

Na wyniki nie trzeba było długo czekać. Już w pierwszym sezonie rewolucji Ajax odzyskał mistrzostwo Holandii po siedmiu latach przerwy. Co więcej, zdobywał je później czterokrotnie z rzędu, oddając w tym roku palmę pierwszeństwa PSV Eindhoven. Wydawać się mogło, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Klub znowu zaczął sprzedawać z dużym zyskiem, a kolejni piłkarze (van der Viel, Eriksen) lądowali w dużych europejskich klubach.

Jak jednak zdążyliście zauważyć, w Europie nadal nie nastąpiło przełamanie. Klubowi ani razu nie udało się przebrnąć przez fazę grupową Ligi Mistrzów. Należy jednak podkreślić, że kluby, na które trafiał Ajax, należały zazwyczaj do najtrudniejszych (np. sezon 12/13 – Real, Borussia i Manchester City). Mimo to Ajax co roku potrafił zająć w grupie trzecie miejsce i awansować do Ligi Europy.

W tym momencie przechodzimy do meritum. Klub z Amsterdamu w ciągu pięciu lat grania w Lidze Europy tylko dwukrotnie awansował do 1/8 Ligi Europy. W tym wypadku przypadku raczej już nie ma, nie mówiąc już o jakimkolwiek usprawiedliwieniu dla podopiecznych de Boera. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie te rozgrywki są najlepszym sposobem na zbieranie punktów do klubowego rankingu UEFA, tak bardzo potrzebnych Ajaksowi do unikania „grup śmierci”, do jakich przyszło im trafiać w ostatnich pięciu latach. Dlatego tym bardziej zastanawiała słaba dyspozycja Holendrów w tych rozgrywkach. Jak się okazało, odpowiedź na to pytanie znaleźliśmy we wtorek. Rapid Wiedeń ograł Ajax na Amsterdam Arena i sensacja (?) stała się faktem. Czego zabrakło Milikowi i spółce? Oczywiście doświadczenia.

Przyznacie, Ameryki nie odkryłem. Jednak kto wie, czy w swoim wyścigu za powrotem do prawdziwego DNA Ajaxu Cruyff i de Boer trochę się nie zapomnieli. Wyobraźcie sobie, że w pierwszym składzie w meczu z Rapidem najstarszym zawodnikiem był Jasper Cillessen mający 26 lat. Średnia wieku linii defensywnej wynosiła 21 lat (!), a całej jedenastki niewiele więcej (21,18). I w tym momencie zadajmy sobie pytanie, kto w takim zespole miałby odgrywać rolę lidera? Kto weźmie na siebie ciężar gry, kto zacznie krzyczeć i pobudzać kolegów i kto w końcu weźmie na siebie odpowiedzialność za wynik w kryzysowym momencie?

Idealnie zobrazował to widok Cillessena, który próbował pobudzać kolegów po stracie pierwszej bramce. Jednak jest on tylko bramkarzem. Nie może wziąć na siebie odpowiedzialności w rozegraniu. W dodatku reakcja na bramkę była odwrotna od tej, jaką piłkarze Ajaksu powinni zaprezentować. Daley Sinkgraven, winowajca pierwszej bramki, kompletnie zniknął z radarów w tym momencie,  Riedewald zaczął festiwal prostych błędów, wprowadzając totalny chaos w szyki obronne drużyny trenera de Boera, a Riechedly Bazoer, którego celem powinno być uspokojenie gry w środku pola, zaliczył kilka głupich strat. Drużynie z Amsterdamu dojście do siebie zajęło kilka dobrych minut. I w momencie, kiedy wydawało się, że opanowali spotkanie i przejęli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, Louis Schaub zrobił z całej defensywy Ajaxu pośmiewisko, kiedy to zupełnie niekryty przebiegł w poprzek pola karnego, wykańczając akcję dosyć szczęśliwym strzałem. Piłka po nodze Veltmana znalazła się w siatce, a gospodarze – w bardzo trudnej sytuacji. W drugiej połowie sygnał do ataku dał Arkadiusz Milik. Piłkarz, który jeszcze ponad rok temu nie miał pewnego miejsca w składzie Augsburga, teraz był liderem zespołu, który kiedyś sięgał po Puchar Europy. Oczywiście jesteśmy ostatnio świadkami wybuchu talentu polskiego napastnika, co nie zmienia jednak faktu, że w takich momentach przydałoby się wsparcie bardziej doświadczonych zawodników.

https://www.youtube.com/watch?v=QC7gjOqncnY

Idealnie ukazała to trzecia bramka strzelona przez Rapid, która padła zaraz po wyrównaniu przez Ajax wyniku spotkania. Zanim tak naprawdę kibice zgromadzeni na Amsterdam Arena przestali fetować strzeloną przez Gudelja bramkę, już musieli przełknąć czarę goryczy. Zamiast próbować poszanować piłkę, uspokoić sytuację – zespół nie zdążył zmienić taktyki i Schaub ponownie wszedł w obronę Ajaxu jak w masło.

Frank de Boer mówił po spotkaniu, że próbował zmienić ustawienie i cofnąć Arka Milika za Yayę Sanogo, aby ustawić zespół bardziej defensywnie. Miało to zapobiec stracie bramki – poprzez zagęszczenie środka pola i właśnie skupienie się na posiadaniu piłki. Niestety, zespół nie zdążył dokonać tej zmiany. Oczywiście nie może to być bezpośrednią przyczyną odpadnięcia Ajaxu. Jest to jednak kolejny symptom braku doświadczenia.

Do końca spotkania nic już ciekawego się nie działo. Zespół nie miał  planu B, innego ustawienia ani żadnych wariantów rozegrania w takich sytuacjach. Była to bardziej „gra na aferę” niż pełne wiary próby zmiany rezultatu. Marazm zastąpił młodzieńczy polot i Rapid spokojnie mógł dowieźć wynik do końca.

Wydaje się, że dwóch, trzech bardziej doświadczonych zawodników sprawiłoby, że to spotkanie mogłoby inaczej wyglądać. Dlatego też Frank de Boer znalazł się po meczu w ogniu krytyki ze strony holenderskiej prasy, która wytykała mu brak w pierwszej jedenastce Lasse Schoene, Johny’ego Heitingi i Ricardo van Rhijna. Holenderski trener starał się bronić mówiąc:  „Myślałem, że ta młoda drużyna będzie w stanie zrobić różnicę”. Słowa te można uznać za potwierdzenie faktu, że w Amsterdamie za wszelką cenę dąży się do ponownego oparcia drużyny na wychowankach i młodych zawodnikach, nawet kosztem wyników całego zespołu.

Jest więcej niż pewne, że Ajax owoce swojej polityki będzie zbierał za kilka lat. Na ten moment jest to jednak drużyna z europejskiej drugiej ligi i wyjazd na Amsterdam Arena nie powoduje już u przeciwników obgryzania paznokci. Mimo to warto kibicować temu projektowi. W końcu w czasach globalizacji futbolu i wielkich pieniędzy, jakie w nich krążą, projekt Cruyffa może być jednym z ostatnich bastionów futbolowego romantyzmu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze