Against Modern Football – poznajcie Queen’s Park FC


11 września 2015 Against Modern Football – poznajcie Queen’s Park FC

Anthony Martial, dość jeszcze anonimowy nastolatek, sprzedany do Manchesteru United za 50 milionów euro. Sąsiad zza miedzy za 80 milionów nabywa Kevina de Bruyne'a. Co się wydarzy w następnym okienku, nie wiadomo. Może Paul Pogba zmieni klub za 200 milionów? W dobie coraz bardziej absurdalnych kwot transferowych uchował się jeden jedyny w pełni amatorski klub na mapie zawodowej piłkarskiej Europy. Przed Państwem Queen's Park FC.


Udostępnij na Udostępnij na

Z miejsca uprzedzam – to nie będzie tekst dla fanów Neymara eksponującego gacie na boisku w ramach kontraktu reklamowego. Nie polubi go też raczej fan odpałów Balotellego, wychodzącego z założenia „stać mnie, to się bawię”. Niespecjalnie docenią szkocki klub wszyscy ci, którzy emocjonują się Deadline Day i groteskowymi nieraz transferami w ostatnich sekundach okienka. To raczej artykuł przeznaczony dla ostatnich na świecie piewców idei barona de Coubertina, dla których sport to próba udowadniania, że potrafimy pokonywać własne słabości lepiej niż nasi przeciwnicy. Mniej więcej tak kształtuje się dewiza najstarszego klubu piłkarskiego w Glasgow (jak i całej Szkocji).

Już tutaj mogą pojawić się całkiem zasadne pytania. Po co opisywać jakiś klub z Glasgow, skoro w co drugiej wiosce jest jakaś amatorska drużyna? Otóż, po pierwsze Queens Park samo wybrało taką drogę istnienia, po drugie klub ten funkcjonuje na wyjątkowych zasadach. Więc po kolei.

Początki i chwała

Cathkinpark3
Hampden – tutaj grało Queen’s Park przed powstaniem legendarnego stadionu (fot. Wikipedia)

9 lipca 1867 roku to złota data w historii szkockiego futbolu. W tym oto dniu kilkunastu facetów spotkało się przy Eglinton Terrace 3 w celu założenia pierwszego w kraju klubu piłkarskiego. Nie była to oczywiście pierwsza drużyna w Szkocji – od lat różne samozwańcze stowarzyszenia grywały ze sobą w parkach. Kilkanaście osób z lokalnego oddziału YMCA postanowiło utworzyć Queen’s Park Football Club (nazwa nie zmieniła się przez lata). Pierwszy oficjalny mecz rozegrano… rok później – tyle bowiem czekano na przeciwnika, którym był nieistniejący już klub Thistle F.C. Pierwsze spotkanie i pierwsza wygrana zwiastować mogły nadejście złotych czasów.

I istotnie one nadeszły. Szkocka piłka zaczęła się rozwijać, z zazdrością patrzono na północ, gdzie nowe zespoły rosły jak grzyby po deszczu. W 1873 roku z inicjatywy Queen’s Park F.C. powstał Szkocki Związek Piłki Nożnej, skupiający jeszcze osiem innych drużyn. Ustalono rozegranie najważniejszych rozgrywek w kraju – Pucharu Szkocji. Finał miał zostać rozegrany na stadionie Hampden Park – tym samym, na który niedługo pojedzie reprezentacja Polski.

Pierwsze rozgrywki wygrywa – jakie zaskoczenie – nasz główny bohater. Sztuka ta udaje się jeszcze przez dwa kolejne lata. Ogółem XIX wiek klub zamknął z dziesięcioma triumfami. Nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że to najlepszy klub tamtego stulecia w Szkocji. Jakby tego było mało, Queen’s Park świetnie radziło sobie również w rozgrywkach o Puchar Anglii, w którym również brało udział. W latach 1884 i 1885 doszło do finału – po dziś dzień nie uczyniła tego żadna inna ekipa z kraju kraty, ostu i Bravehearta. Dwukrotnie jednak uległa potędze tamtych czasów – Blackburn Rovers. W tamtych czasach połowa reprezentacji Szkocji to chłopcy z Queen’s Park. Start do wielkiej piłki, sami przyznacie, klub miał wielce udany.

Do osiągnięć klubu można dodać jeszcze jedno. Zaskoczenie dla fanów tiki-taki! Queen’s Park uchodzi za pioniera gry kombinacyjnej. Podania, wymiana futbolówki, gra z klepki. Tym zwyciężało na początku, gdy rywale potrafili kopnąć i pobiec. Przyznajcie, nie przypuszczaliście, że zachwyty nad grą Barcelony czy reprezentacji Hiszpanii i tak są modyfikacją stylu gry, który miał swój początek w deszczowym Glasgow.

Trudne wejście w XX wiek

QP FC
Herb Queen’s Park FC

Ostatni triumf pucharowy miał miejsce w 1893 roku. Jak dotąd jest to ostatnie zdobyte trofeum. Do finału udało się jeszcze zakwalifikować w roku 1900. Łącznie klub zdobył dziesięć Pucharów Szkocji, co klasyfikuje go na trzecim miejscu w klasyfikacji wszech czasów, za dwoma innymi drużynami z Glasgow – Celtikiem i Rangersami (cóż za zaskoczenie).

Początek XX wieku to założenie zawodowej ligi szkockiej. Wszystkie kluby dookoła korzystały i zatrudniały zawodników na kontraktach. Queen’s Park, z racji wielkich sukcesów, również dostało się do Division One (najwyższa klasa rozgrywkowa w tamtym czasie) i dzielnie walczyło z zespołami skłonnymi płacić najlepszym piłkarzom. „Pająki” (oficjalny przydomek klubu) nie osiągały wiele, najczęściej znajdowały się w dole tabeli, potrafiły się jednak utrzymać w lidze aż do 1922 roku. Wróciły już po roku, a sześć lat później zajęli najwyższe miejsce w swojej ligowej historii – piąte. Wraz z początkiem II wojny światowej znów wylądowały w niższej lidze, w ekstraklasie zjawiły się jeszcze na dwa sezony w latach 50.

Klub nigdy już nie wrócił na najwyższy szczebel ligowy, obecnie gra najniżej gdzie może – czwarty poziom rozgrywkowy w Szkocji to ostatni profesjonalny – nie można z niego spaść.

Ludere Causa Ludendi

Dlaczego klub, który po dziś dzień rozgrywa swoje mecze na Hampden Park, największym stadionie w całej Szkocji, przegrał walkę o byt we współczesnej zawodowej piłce? Na dobrą sprawę miał przecież wszystko, by stanąć jak równy z równym w szranki z Celtikiem i Rangers. Gdyby drużyna postanowiła włączyć się w zawodową rywalizację, zapewne dziś mówilibyśmy o trzech wielkich rywalach z Glasgow. To jednak kłóciłoby się z ideą założycieli.

Queen’s Park F.C. ma bowiem wypisaną w dole swojego herbu łacińską sentencję „Ludere Causa Luendi”, w wolnym tłumaczeniu „grać z miłości dla gry”. Dzięki decyzji stojącej w sprzeczności z logiką, postąpieniu w imię zasad i tradycji klub nie musi dzisiaj postępować tak jak chociażby „Duma Katalonii”, sprzedająca Katarczykom miejsce reklamowe na koszulkach po stu latach „czystości”.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Hampden Park prezentuje się imponująco (fot. Wikipedia)

Jak sobie radzi zespół z Hampden w czwartoligowych realiach? W teorii znów nie ma lekko – pozostałe kluby jakieś tam frytki płacą. Nie są to oczywiście w pełni zawodowe drużyny – piłkarze łączą pracę w innych dziedzinach życia z grą. W Queen’s Park gra się jednak całkowicie za darmo, a jedyne, co się oferuje, to atmosfera, świadomość historii klubu oraz bez wątpienia najładniejszy czwartoligowy stadion na całej kuli ziemskiej. Klub jednak nie jest czerwoną latarnią. W ostatnich latach zawsze plasuje się w czołówce rozgrywek, ostatnio był o krok od awansu do Scottish League One. Nie jest więc z nim tak najgorzej.

52 000 miejsc, najwyższe standardy światowej piłki. Szkocki stadion narodowy. Niestety, trudno oczekiwać, by na czwartą ligę chodziły tłumy. Rzadko kiedy zdarza się, by na meczu zjawiło się tysiąc osób. Inaczej jednak było w sezonie 2012/2013. Wtedy dramat i tragedia jednego wielkiego klubu okazały się zbawieniem dla drugiego. Spadek Rangersów za długi spowodował pierwsze od wielu lat „Original Glasgow Derby” pomiędzy dwoma zasłużonymi klubami. 29 grudnia 2012 roku na mecz na Hampden Park przybyło ponad 30 000 kibiców. Wielki niebieski faworyt wygrał 1:0, ale to Queen’s Park było znów prawdziwym zwycięzcą.

PP Legia Warszawa -  Lech Poznań
Barry Douglas dumnie reprezentował Queen’s Park F.C. (fot. Grzegorz Rutkowski)

Jeszcze słówko o samych piłkarzach. Amatorzy nie zawsze oznaczają w tym wypadku chłopaków wziętych z ulicy. Często do klubu trafiają zawodnicy grający wcześniej w akademiach większych zespołów, którzy nie przebili się wyżej i postanowili rozpocząć pracę zawodową. Nieraz jednak takie ryzyko się opłaca. Przekonał się o tym choćby doskonale wszystkim znany Barry Douglas. Jako dziewiętnastolatek rozpoczął grę w pierwszym zespole Queen’s Park, którą łączył z naprawianiem lodówek w serwisie. Dość szybko wszyscy przekonali się, że taka lewa noga nie ma prawa długo grać na czwartym poziomie rozgrywek – dwa lata później po chłopaka zgłasza się Dundee United, oferując zawodowy kontrakt w Scottish Premier League. Grający obecnie w Lechu Poznań Douglas szybko wywalczył sobie miejsce w składzie jednej z najlepszych drużyn w swoim kraju. Dla innych młodych graczy to czytelny sygnał – nawet chwilowa gra na szczeblu amatorskim może jeszcze przynieść złote dni.

Przy Hampden Park na odchodzącego wyżej piłkarza nie patrzy się z zawiścią. Tutaj wszyscy kibicują każdemu, kto dostanie szanse na pokazanie się w większej piłce. Przejście do znanego zespołu to święto dla klubu, sygnał, że sam trening, rywalizacja i dumne reprezentowanie Queen’s Park przyniosły komuś sukces. Wbrew współczesnym trendom, wbrew nowej „tradycji”. Against modern football.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze