7. kolejka SPL


Nie brakowało niespodzianek w siódmej kolejce Scottish Premier League. Zmiana na pozycji lidera, a co za tym idzie dość nieoczekiwana porażka Celtiku; pierwsza wygrana Inverness w tym sezonie; porażka Dundee z beniaminkiem. Na szkockich boiskach występy zaliczyło dwóch Polaków (obaj to bramkarze), ale solidarnie przepuścili po trzy bramki i ich zespoły nie zdobyły nawet punktu.


Udostępnij na Udostępnij na

„Wreszcie” – chciałoby się powiedzieć o piłkarzach Inverness, którzy w siódmym meczu sezonu w końcu zdobyli pierwsze punkty (i to od razu trzy) wygrywając na własnym stadionie z Heart of Midlothian 2:1. Wynik jest sporą niespodzianką, bowiem „Serca” znajdowały się na krzywej wznoszącej, a w poprzedniej kolejce odprawiły Glasgow Rangers aż 4:2 (z kolei Inverness poniosło klęskę w Glasgow z Celtikiem 0:5). Gospodarze wyszli na boisko bardzo zmotywowani i od pierwszych minut twardo walczyli o kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. To właśnie gospodarze w przebiegu całego spotkania byli nieoczekiwanie zespołem lepszym, ale o zdobycie punktów musieli walczyć do samego końca. W 34 minucie po strzale Andrew Drivera piłka odbiła się od Iana Blacka i po rykoszecie wpadła obok interweniującego Frasera. Chyba nikt na Tulloch Caledonian Thistle nie przypuszczał, że gospodarze nie tylko się podniosą, ale rzucą rywala na kolana. W 64 minucie seryjnie marnujący tego dnia dobre okazje strzeleckie Dennis Wyness wreszcie pokonał Steve’a Banksa – piękny strzał Barry Wilsona został w niesamowity sposób zatrzymany przez bramkarza Hearts, ale po jego obronie piłka spadła wprost pod nogi Wynessa, a ten nie miał już problemów z umieszczeniem jej w siatce. Od tego momentu gospodarze jeszcze mocniej przycisnęli, a grający manager zespołu wykazał się wielkim wyczuciem – w 85 minucie wprowadził na murawę Morgana, a minutę później sam wszedł na boisko. To właśnie ta dwójka została bohaterem Inverness, bowiem ich dwójkową akcję zakończył celnym strzałem właśnie Brewster i Inverness odniosło pierwsze zwycięstwo w sezonie.

Nieoczekiwanej porażki doznali piłkarze Dundee United, którzy przegrali na Fir Park z Gretną 2:3. Całe spotkanie w barwach DU rozegrał Grzegorz Szamotulski (ale do tego wszyscy kibice zespołu zdążyli się już przyzwyczaić), ale nie będzie miło wspominał tego występu. Wprawdzie „Szamo” żadnej z bramek nie 'zawalił’, ale w tym meczu brakowało mu tej dawki szczęścia, która w poprzednich spotkaniach pozwalała mu błyszczeć na murawie. Spotkanie rozpoczęło się dobrze dla gości, bo już w dziewiątej minucie objęli prowadzenie po golu Baubena. Były to jednak tylko miłe złego początki – pięć minut później oblężenie bramki Szamotulskiego przyniosło rezultat w postaci wyrównania Davida Cowana. Ten sam piłkarz jeszcze przed przerwą wprawił w zachwyt kibiców miejscowych wykorzystując świetne podanie Colina McMenamina (był zupełnie niekryty w polu karnym!). W sześćdziesiątej piątej minucie wyrównującą bramkę zdobył Wilkie, dla którego było to pierwsze trafienie w tym sezonie. Obie drużyny nie zamierzały na tym poprzestać, każdy zespół chciał koniecznie zdobyć trzy punkty, a udało się to 'gospodarzom’, którzy cztery minuty przed końcem wyprowadzili błyskawiczny kontratak, a rezerwowy Jenkins zdobył trzecią bramkę dla swojej drużyny. Do końca meczu nic się już nie zmieniło i Gretna mogła świętować pierwsze historyczne zwycięstwo w Scottish Premier League. Dundee przegrało po pięknej i wyrównanej walce; warte podkreślenia jest to, że obie drużyny mogły w tym meczu wygrać, a najbardziej chyba sprawiedliwym wynikiem byłby remis.

Z całą pewnością bardziej zadowoleni po sobotnim meczu pomiędzy Kilmarnock i Saint Mirren będą gospodarze. Spotkanie nie należało do najlepszych, dominowała głównie walka, „The Killies” częściej byli w posiadaniu piłki, ale nie potrafili przedrzeć się przez obronę przyjezdnych (w całym meczu oddali tylko cztery celne strzały przy sześciu gości). „Święci” koncentrowali się na grze z kontrataku i niewiele brakowało, żeby ta taktyka przyniosła im trzy punkty. Ostatecznie jednak kibice zgromadzeni na Rugby Park nie zobaczyli żadnej bramki, a obie drużyny po rozczarowującym spotkaniu podzieliły się punktami.

Równie słabo zaprezentowali się piłkarze Falkirk i Motherwell. Gospodarze do tej pory grali ładnie, ale przegrywali; tym razem skupili się na mądrej grze obronnej i wyczekiwaniu na okazje strzeleckie. W związku z tym grę starali się prowadzić zazwyczaj piłkarze „The Steelmen”, co przynosiło opłakany rezultat. Trochę zdziwieni bezradnością gości piłkarze Falkirk w drugiej połowie zaatakowali odważniej i zdobyli bramkę po trafieniu swojego kapitana Latapy’ego. Były reprezentant Trynidadu i Tobago pomimo zaawansowanego wieku jest w tym sezonie najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem w swojej drużynie, a jego wyszkolenie techniczne pozwala mu skutecznie rozgrywać piłkę w środku pola. Goście wprawdzie próbowali zmienić niekorzystny rezultat spotkania, ale nie stworzyli sobie bramkowych sytuacji (w całym meczu tylko raz strzelili celnie na bramkę strzeżoną przez Holendra Krula).

Glasgow Rangers pewnie pokonali na własnym stadionie Aberdeen 3:0, ale niewiele rzeczy zapowiadało taki wysoki rezultat. W pierwszej części meczu „The Dons” grali bardzo uważnie w obronie, wysoko ustawieni szybko przerywali akcje gospodarzy, a jeśli już dochodziło do okazji bramkowych, to na przeszkodzie piłkarzom „The Gers” stawał dobrze tego dnia dysponowany Langfield. Początek drugiej połowy był fatalny dla gości, którzy po kilkunastu sekundach stracili bramkę. Chyba zbyt długo myśleli oni o tym co usłyszeli w szatni, bowiem po podaniu Cousina na strzał z dystansu zdecydował się Lee McCulloch i niespodziewanie piłka wpadła do siatki. Stracony gol załamał przyjezdnych, nie próbowali oni nawet udawać, że próbują zmienić wynik meczu, sprawiali wrażenie, jakby czekali na końcowy gwizdek. Wykorzystali to Rangersi strzelając jeszcze dwie bramki – najpierw w sześćdziesiątej piątej minucie swojego pierwszego gola w barwach nowego zespołu zdobył Steven Naismith, a dwie minuty przed końcem akcja rezerwowych Darcheville’a i Boyd’a przyniosła gola w wykonaniu tego drugiego. Glasgow Rangers odniosło szóste zwycięstwo w siódmym meczu i awansowało ponownie na pozycję lidera; postawa Aberdeen jest jedną z większych negatywnych niespodzianek tego sezonu – drużyna, która w minionych rozgrywkach zajęła trzecie miejsce i reprezentuje Szkocję w Pucharze UEFA, zajmuje dopiero dziesiątą lokatę.

Tylko przez jedną kolejkę Celtic Glasgow znajdował się na czele tabeli. W niedzielę doznał nieoczekiwanej porażki z Hibernianem w Edynburgu (w czym niestety wielka zasługa Artura Boruca) i stracił przodownictwo w Szkocji na rzecz swojego największego rywala, czyli Rangersów. Gospodarze objęli prowadzenie już w piątej minucie (warto dodać, że w tym momencie goście powinni już prowadzić 2:0, ale nie potrafili wykorzystać dwóch świetnych okazji), a polskiego bramkarza pokonał Fletcher; po strzale z dystansu piłka odbiła się jeszcze od Gary Caldwella i zmieniła nieco lot, ale nasz reprezentacyjny goalkeeper przy większej koncentracji powinien był złapać kozłującą piłkę; tymczasem przeszła ona po jego ręce i wpadła do siatki. Mistrzowie Szkocji rzucili się do ataków, ale na wyrównującego gola musieli czekać aż dwadzieścia jeden minut. Wówczas to Aiden McGeady wykorzystał kombinacyjną akcję swojego zespołu i doprowadził do wyrównania. Jednak jeszcze przed przerwą gospodarze ponownie prowadzili po uderzeniu Gathuessi’ego i błędzie Caldwella, który za krótko wybił piłkę. Szkocki obrońca zrehabilitował się nieco w 66 minucie wykorzystując dośrodkowanie Browna z rzutu rożnego i strzelając głową gola. „The Bhoys” mieli kilka naprawdę wybornych okazji do zmiany rezultatu (m.in. uderzenia McGeady’ego, Hesselinka, akcja Hartley’a), ale nie dali rady pokonać już więcej MaKalambay’a. Niestety w ostatnich minutach fatalnie zachował się Boruc, który wprawdzie obronił strzał Zemmany, ale jakoś dziwnie pobiegł w bok zostawiając piłkę, a pierwszy dopadł do niej Shiels i dał zwycięstwo Hibernianowi. Porażka ta kosztowała Celtic spadek na drugą pozycję.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze