Kibice Bundesligi ponownie musieli pogodzić się z zakończeniem ligowej kolejki w poniedziałek. Spotkanie kończące serię 29 spotkań od początku zapowiadało się znakomicie, ponieważ był to mecz o tzw. sześć punktów. Hit nie zawiódł!
Totalny minimalizm RB Lipsk
Jako że drużyna Ralpha Hasenhüttla musi pogodzić się z graniem na dwóch frontach, w tym sezonie cechuje ich oszczędność swojej formy.
Gospodarze szybko strzelili bramkę na 1-0 autorstwa Marcela Sabitzera i cofnęli się do defensywy, wymieniając pojedyncze ataki ofensywne do przerwy. Taka gra pozwalała na coraz częstsze ataki drużyny Bayeru Leverkusen, świetnie pokazywał się m.in. Kevin Volland, który ostatnio po dołku formy znakomicie wymieniał się pozycjami z niżej grającym na papierze Julianem Brandtem.
Taki minimalizm fatalnie wpłynął na postawę Lipska w dzisiejszym spotkaniu, bo nie układało im się praktycznie nic. Brakowało szczególnie podań do przodu do Timo Wernera, który jeżeli miał piłkę przy nodze, to nie tylko starał się oddać strzał, ale również starał się odgrywać piłkę do swoich kolegów. Jednak większość tych prób była niecelna i Werner jak zresztą cały zespół RB Lipsk był w cieniu samego siebie.
Taka gra gospodarzy może oznaczać, że mają z tyłu głowy czwartkowe spotkanie rewanżowe z Olympiwue Marsylia. Pierwsze spotkanie również nie było najlepsze w ich wykonaniu.
Solidna defensywa Bayeru Leverkusen
W zespole gości szczególnie mógł podobać się Jonathan Tah, który od początku do końca był skoncentrowany na swojej pracy i tym samym wystrzegł się prostych błędów, tym samym pokazał, że jego zainteresowanie ze strony większych klubów jest jak najbardziej uzasadnione. Szybko natomiast musiał opuścić boisko Sven Bender, który doznał kontuzji. Zastąpił go późniejszy strzelca bramki, Panagiotis Retsos. Dalej w późniejszej części spotkania, a dokładniej w 63. minucie z powodu poważnego urazu przy próbie wślizgu na nogi przeciwnika doznał Wendell. Patrząc na powtórki, można było zauważyć, że podwinęła mu się noga i to może być nawet koniec sezonu dla lewego obrońcy „Aptekarzy”
Z kolei zupełnie inaczej radziła sobie w defensywie drużyna przeciwna. Defensywa RassenBallSport Leipzig wraz z biegiem spotkania była bardzo prosta do przejścia. Wydaje się, że największe problemy miał Dayot Upamecano, zagrał on najprawdopodobniej najgorszy mecz w swojej dotychczasowej karierze. Młody obrońca zawinił przy dwóch ostatnich bramkach dla Bayeru, przy tej drugiej wyłożył praktycznie piłkę pod nogi Retsosowi. 19-latek mógł się lepiej zachować przy bramce na 4-1, ale przez cały mecz był jak na karuzeli, podobnie zresztą jak Willi Orban przy bramce Vollanda.
Gra nastawiona na kontrataki
Niekwestionowanie najciekawszym elementem dzisiejszego spotkania były kontrataki, szczególnie dla podopiecznych Heiko Herrlicha. Uzasadnili oni tym samym, że mają bardzo szybkich zawodników na skrzydłach i bokach pomocy, a większość akcji była wyprowadzonych prawą stroną boiska, szczególnie sytuacje bramkowe. Świetne spotkanie rozegrał Julian Brandt, który nie tylko strzelił bramkę, ale był najczęściej eksploatowany w drużynie „Aptekarzy” jeżeli chodzi o sytuacje ofensywne. Pochwalić również należy Havertza, który jak zawsze swoją młodością wnosił wiele ciekawych rozwiązań w środkowej strefie boiska.
Mimo że, to prawa flanka była częściej eksploatowana, to w końcu udało się zaliczyć udział przy bramce Leonowi Bailey’emu. Przerwał on passę czterech spotkań bez bramki i asysty. Kibice powoli zaczynali się martwić o niedyspozycję Jamajczyka, ponieważ taki przestój formy jeszcze się u niego nie zdarzał. Wydawać by się mogło, że ma on w ostatnim czasie zbyt wiele na głowie. Ostatnio zrezygnował o reprezentowaniu na mistrzostwach świata reprezentacji Jamajki. Po 20-latka ustawiło się oczywiście od razu sporo chętnych. Najprawdopodobniej dołączy on do reprezentacji Anglii.
Szkoda tylko, że swoich umiejętności ofensywnych nie wykorzystało RB Lipsk, bo oni również mogli pokazać się z kontr. Niestety jednak trzeba przyznać, że był to mecz do jednej bramki.
Walka o paszport na mundial
Dzisiejsze spotkanie było doskonałym na pokazanie swoich umiejętności „Jogiemu”, który przyglądał się całemu starciu. Walka o numer „9” w reprezentacji Joachima Löwa trwa w najlepsze. Mimo że to niemiecki szkoleniowiec najczęściej decydował się na postawienie na duet Werner – Stindl, to kandydaturę Kevina Vollanda na jedno z tych miejsc trzeba traktować jak najbardziej poważnie.
Po dzisiejszym występie wydaje się, że obecnie w lepszej formie jest zdecydowanie napastnik Bayeru Leverkusen a nie Borussii Mönchengladbach.
Volland dawał bardzo dużo swojej drużynie bardzo często wycofując się na pozycję środkowego pomocnika, a stamtąd wypuszczał wbiegającego Juliana Brandta. W taki właśnie sposób padła bramka na 2:1. Można zaryzykować stwierdzeniem, że duet Volland – Brandt powoli zaczyna przypominać współpracę pomiędzy Leo Messim a Jordim Albą, choć do nich jeszcze im daleko. Istną wisienką na torcie była bramka reprezentanta Niemiec na 4:1, tym samym Volland przerwał passę niespełna 800 minut bez bramki. Patrząc po statystykach, zarówno Stindl jak i napastnik „Die Werkself” w ostatnich minutach nie spisywali się najlepiej, choć jednak największy progres widać u Vollanda.
Gdyby Joachim Löw nadal stawiał na ustawienie z dwoma napastnikami, to ciekawie byłoby jakby się spisywał duet Werner -Volland, w którym zawodnik Bayeru Leverkusen pełniłby funkcję ofensywnego pomocnika. Podobnie dzieje się właśnie w piłce klubowej, gdzie Volland wymienia się pozycjami czy to z Julianem Brandtem, czy Lucasem Alario.
Bayer Leverkusen bliżej Ligi Mistrzów
W tym sezonie u naszych zachodnich sąsiadów szykuje się wielka batalia o miejsce dające awans do przyszłorocznej edycji Champions League. Nie ukrywajmy, że na to miejsce jest wielu chętnych, a miejsca są tylko dwa.
Pomijając lidera Bundesligi, którego miejsce jest już niezagrożone, różnica pomiędzy drugim a czwartym stopniem wynosi zaledwie cztery punkty. Oznacza to oczywiście, że walka o europejskie puchary będzie trwała do ostatniej kolejki.
Po dzisiejszym starciu Bayer wskoczył na czwartą pozycję, która obecnie daje drużynie Heiko Herrlicha udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Wyprzedzili oni tym samym pokonany RB Lipsk i dotychczas czwarty Eintracht Frankfurt.