Górniku, żegnaj. Z takim składem i grą nie wracaj


14 maja 2016 Górniku, żegnaj. Z takim składem i grą nie wracaj

Po wtorkowej multilidze z grupy spadkowej byliśmy pełni obaw co do dzisiejszych zmagań. Ale nie pierwszy raz ekstraklasa pokazała, że potrafi walić nam w oczy prosto z dzidy. Cóż to było za popołudnie, dzwonek za dzwonkiem. 


Udostępnij na Udostępnij na

Kilka lat temu podczas ostatniej kolejki oglądaliśmy zażartą walkę o utrzymanie między Podbeskidziem a Bełchatowem. Wówczas mogliśmy odczuwać współczucie wobec spadkowiczów z ekstraklasy, gdyż na wiosnę oba zespoły po prostu prezentowały się bardzo dobrze. Czy podobną analogię mogliśmy zastosować i dziś? Niekoniecznie. Mówiąc brutalnie, oba Górniki w pełni zasłużenie rywalizowały o utrzymanie. I prawdę mówiąc, przed multiligą wiedzieliśmy, że nie będziemy odczuwali większego żalu z powodu porażki którejś z tych ekip.

Show Samuraja

Zdecydowanie najciekawiej było dziś we Wrocławiu. Od początku oglądaliśmy tam nie tylko zdeterminowany Śląsk, ale też wzmocniony psychologicznie zespół Górnika Łęczna. I od początku aż chciało się, by realizatorzy zostawiali multiligę tylko na tym stadionie, ewentualnie przenosząc się jedynie na bramki.

Śląsk nie odpuścił, był głodny gry i bramek. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy piłkarze Rumaka dziś odpuszczą, to już po 10 minutach mógł czuć się w pełni przekonany co do ambicji gospodarzy. Szybka akcja Morioki, trochę szczęścia i gol.

1:0.

I trzeba pochwalić piłkarzy Rumaka, bo po zdobyciu gola nie cofnęli się, lecz dalej parli na bramkę Prusaka. Prawdę mówiąc, dość szybko zaczęliśmy się obawiać o zespół gości. Poprzeczka bowiem została dziś wysoko zawieszona. Ale Górnik również nie pękał, szukając swoich szans. Aż w końcu jakiś nieoczekiwany błysk geniuszu Pitry’ego zaowocował golem wyrównującym.

 

Cała pierwsza połowa przypominała we Wrocławiu stąpanie łęcznian po wyjątkowo cienkiej linie. OK, z jednej strony fajnie ten mecz wyglądał, dobrze się to obserwowało. Śląsk atakował i robił to w niezłym stylu, a Górnik próbował szukać odpowiedzi. Ale czy aby na pewno na tym miało zależeć zawodnikom Rybarskiego? Przecież takie mecze toczy się raczej, walcząc o wynik, często poświęcając na to sam obraz gry. Tymczasem Górnik poszedł ze Śląskiem najpewniej na wymianę ciosów. A w przypadku, gdy rywal ma takich zawodników, jak: Morioka, Pich czy Mervo, to w każdej chwili może skończyć się tragicznie.

I tak się stało. Śląsk w pierwszym kwadransie drugiej odsłony posłał Górnikowi dwa solidne sierpowe, po których sędzia mógł zacząć liczenie, spoglądając w telewizor na wydarzenia w Niecieczy. W końcówce zespół próbował się jeszcze podnieść, strzelając gola na 3:2, ale wyniku już nie uratował.

Śląsk wygrywa w niezłym stylu na zakończenie sezonu. Musimy przyznać, że coraz bardziej podoba nam się klub Rumaka. Zaczyna tu być widoczny jakiś styl, pomysł. Oczywiście, w głównej mierze wynika to z postawy takiego Morioki. Jeśli tylko wrocławianom uda się zatrzymać Japończyka (w co jednak wątpimy), może to okazać się największym wzmocnieniem na następny sezon. Mowa tu o graczu, który bez żadnego cienia wątpliwości ma zadatki na gwiazdę ligi, którą po prostu wciągnie nosem.

To już koniec tej udręki…

Co widzieliśmy we Wrocławiu, w pierwszej połowie nie miało zastosowania w Niecieczy. Owszem, Górnik prowadził po pierwszej części, stanowił drużyną lepszą, ale jego rywal był dziś jakieś dwie klasy gorszy od przeciwnika zawodników z Łęcznej. Ponieważ Termalica praktycznie nie wyszła w 45 minutach na ten mecz, Górnik mógł robić, co chciał, i czynił to w miarę przyzwoicie. Do strzelenia gola potrzebował jednak dopiero KAPITALNEJ bramki Rafała Kurzawy. Prawdopodobnie jednej z najlepszych w sezonie.

Mandrysz chyba pomyślał, że warto byłoby przestać się wygłupiać, dlatego w przerwie wprowadził na boisko Kędziorę. I jego wejście radykalnie zmieniło sytuację. Gospodarze ruszyli do ataku i po kilku minutach na tablicy widniał remis.

Ale strzelony gol niespecjalnie rozwiązał worek z sytuacjami bramkowymi. Można powiedzieć, że Termalica znowu wróciła do lekko anemicznej gry, pozwalając Górnikowi na szukanie bramki. Tylko że zawodnicy Jana Żurka mieli z tym wiele problemów. Co bowiem z tego, że w drugiej linii wyglądało to jeszcze jako tako, jeśli w ataku Zabrzan występował kompletnie bezproduktywny Kante? Wpuszczenie zaś na plac gry Janoty wyglądało mniej więcej jak proszenie Franciszka Smudy o pomoc przy pisaniu wypracowania z języka polskiego.

Im bliżej z kolei mecz zbliżał się do końca, tym bardziej gospodarze w końcówce od czasu do czasu próbowali się odgryźć, spychając Górnika niemal na krawędź wielkiej przepaści. Na przykład w 85. minucie po jednej z groźnych sytuacji bardzo dobrze interweniował Kasprzik.

Zabrzanie zaś przestali już szukać gola z pomocą czegoś sensownego, lecz zastosowali się do złotej zasady Piotra Świerczewskiego, na chaos. I tak jak w przypadku ŁKS-u zakończyły się te próby niepowodzeniem.

Górnik remisuje 1:1 i spada z ekstraklasy.

Jesteśmy zatem świadkami katastrofy, która jednak nie wzięła się znikąd. Górnik spada z ligi absolutnie zasłużenie. W obliczu całego sezonu był bowiem drużyną po prostu najsłabszą. Co z tego, że w dodatkowej fazie zawodnicy Jana Żurka próbowali walczyć, skoro w zasadniczym sezonie prezentowali tak beznadziejny poziom, że momentami aż robiło nam się żal kibiców. Spadek Górnika z ekstraklasy to konsekwencja ogromnej liczby błędów, którą popełniono przez ostatnich kilkanaście miesięcy.

Strzelanina w Bielsku

O pozostałych dwóch spotkaniach trudno napisać coś więcej. W Bielsku Podbeskidzie godnie (?) próbowało pożegnać się z ligą, walcząc z Wisłą Kraków bez większych kompleksów, presji. W końcu pokazali się ci, którzy nie ponieśli zespołu w decydujących spotkaniach, czyli przede wszystkim Kato i Demjan. Swoje dorzucił również Mójta. Tylko że wciąż powtarzające się horrendalne błędy w defensywie musiały się skończyć stratami bramek.

A „Biała Gwiazda”? Cóż, chyba już dziś była lekko myślami na wakacjach. Z jednej strony wciąż atrakcyjnie prezentowała się w ataku, lecz z drugiej w obronie popełniała dość proste błędy. Być może zwykły efekt końcówki sezonu. A może… zwiastun problemów, jakie stoją przed Dariuszem Wdowczykiem. Bo jeśli gdzieś szukać największego zadania przed trenerem Wisły na nowy sezon, to z pewnością w stworzeniu solidnej defensywy. Na razie nie udało się tego zrobić. Ale oddajmy Wiśle, że w ataku zagrała dziś na wielkim luzie i udokumentowała to bramkami oraz dominacją w drugiej połowie. Chociaż do końca pierwszej części  przegrywała 1:2, ostatecznie wygrała to spotkanie 4:3.

Z pewnością wpływ na to miały m.in. zmiany dokonane w przerwie.

Celowo wspominamy o Mączyńskim. Podobno Adam Nawałka bardzo martwił się o dyspozycję zawodnika Wisły Kraków. Ale pomocnik pokazał dziś, że wszystko zmierza ku dobremu. W środku pola wraz z Boguskim zrobił ewidentnie pozytywną różnicę.

Robert Podoliński żegna się z ekstraklasą, zaliczając solidne wyrżnięcie się o asfalt. Nie wiemy, czy zostanie w Bielsku, ale mówiąc szczerze, wątpimy, by w najbliższym czasie miał dostać kolejną okazję na najwyższym szczeblu gdzieś indziej.

Pożegnanie Brosza?

W Kielcach, patrząc na wynik, mieliśmy ciekawe spotkanie, a spoglądając na highlightsy, wnioskujemy, że było ono okraszone przyjemnymi akcjami oraz bramkami. Jagiellonia wygrała w przekonującym stylu 3:1, przypieczętowując bardzo nierówny rok w swoim wykonaniu. Na analizy z pewnością przyjdzie jeszcze czas, ale Michał Probierz chyba jak mało kto odczuwa już ulgę z powodu zakończenia tego pokręconego niczym rollercoaster sezonu. Pełnego radości, smutku, gniewu i strachu.

Skoro już jesteśmy przy podsumowaniach, warto natomiast pochwalić m.in. Marcina Brosza, który przychodząc do klubu, przez większość ekspertów był skazywany na wielką porażkę, pożarcie. Tymczasem z zawodników, których dostał, stworzył naprawdę nieźle wyglądający twór, bez większych problemów utrzymujący się w lidze. Czyli osiągnął coś, co według prognoz miało się zakończyć klęską. A jednak nie. Brosz zagrał wszystkim na nosie i pokazał, że dysponuje naprawdę przyzwoitym warsztatem. Czy to jednak wystarczy? Podobno nie…

https://twitter.com/gjakubczyk1984/status/731399248625979392

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze