Lewandowski i Aubameyang, czyli kompletny kontra szybki


Robert Lewandowski to najlepszy napastnik Bundesligi. Potwierdza to nieustannie od kilku lat. Teraz jest w szczytowej formie, ma jednak godnego rywala w osobie Pierre-Emerica Aubameyanga. Prowadzą swoje drużyny do zwycięstw, imponują formą, a w klasyfikacji o tytuł króla strzelców idą łeb w łeb. Ich rywalizację obserwuje cały świat.


Udostępnij na Udostępnij na

Początek sezonu 2013/14, Augsburg. Do Bawarii przyjeżdża BVB. Bardzo silne i pewne zwycięstwa. Liderem drużyny jest seryjnie trafiający do bramki rywala w minionym roku Polak. Nową gwiazdą drużyny zostać ma dopiero co kupiony z francuskiego Sant-Etienne Aubameyang. Jego debiut w Niemczech wypada olśniewająco. Prezentuje się wyśmienicie, jest szybszy i lepszy od wszystkich zawodników znajdujących się na boisku. Jurgen Klopp nie może uwierzyć w to, co widzi. Debiutant pakuje przeciwnikowi trzy gole. Nawet kibice Augsburga klaszczą mu na stojąco. Pod koniec spotkania sędzia odgwizduje faul w polu karnym na jednym z zawodników. Wszyscy znacząco patrzą się na Gabończyka. To on powinien strzelać. Piłkę bierze jednak zupełnie ktoś inny. Napastnik z numerem „9” na koszulce. Strzela i pewnie trafia, ale pozostaje niesmak. Reprezentant Polski pokazał koledze miejsce w szeregu, a bohaterowi spotkania ta sytuacja nieco zepsuła humor. W ten sposób pierwszy raz skrzyżowały się drogi Roberta Lewandowskiego i Aubameyanga, który od tamtej chwili był zawsze trochę w cieniu znajomego.

1703279-36064003-2560-14401
Obu panów łączyły raczej ciepłe relacje, choć to Lewandowski ma więcej powodów do radości

Jeśli komuś wydaje się, że wspomniana sytuacja poróżniła dwójkę ofensywnych zawodników, jest w błędzie. Łączyły ich raczej przyjazne relacje, co dokumentują wspólne zdjęcia wrzucane na ich profile na portalach społecznościowych. Również na boisku znaleźli wspólny język. – Bardzo szanuję „Lewego”. To napastnik kompletny. Na treningach przyglądam się mu, bo mogę się od niego wiele nauczyć – opowiadał czarnoskóry piłkarz, który po hat-tricku w swoim pierwszym meczu w Bundeslidze nieco przygasł i większość czasu spędzał na ławce rezerwowych. Jak już pojawiał się na murawie, przypominał jeźdźca bez głowy. Wypuszczał sobie daleko piłkę i liczył, że wykorzysta swoją zawrotną szybkość, by do niej dobiec. Z początku to mu się udawało, ale z czasem defensorom wystarczyło się dobrze ustawić, żeby zupełnie odciąć go od gry. To irytowało fanów, którzy często domagali się jego zmiany. Lewandowski zaś zbierał pochwały i strzelał gol za golem, co dało mu ostatecznie tytuł króla strzelców. Później zmienił klub na Bayern i zaczęła się jego korespondencyjna walka z Gabończykiem, którą początkowo wygrywał bez większego trudu.

Drużyna zdziesiątkowana kontuzjami i osłabiona brakiem świeżości uczestników mistrzostw świata. Tak wyglądał obraz ekipy z Signal Iduna Park w minionym sezonie. Bez formy były filary zespołu – Mats Hummels, Roman Weindenfeller, Neven Subotić, Łukasz Piszczek, Sebastian Kehl – czy nowe nabytki, dla których sztab szkoleniowy nie miał ułożonego planu. Wcześniej cała gra opierała się na Lewandowskim, a on strzelał tylko kolejne bramki. Dzięki temu Borussia odnosiła sukcesy. Nikt nie spodziewał się jednak, że jego odejście okaże się tak bolesne. – Straciliśmy świetnego zawodnika, ale zyskaliśmy Ciro Immobile i Adriana Ramosa. Oni też prezentują bardzo wysoki poziom. Borussia po odejściu Lewandowskiego będzie bardziej nieprzewidywalna i mniej zależna od jednego zawodnika – stwierdził Aubameyang, który przymierzany był do gry w pierwszym składzie, ale na skrzydle. Jego słowa zostały brutalnie zweryfikowane. Porażki i miejsce w strefie spadkowej po rundzie jesiennej pokazały jedno – bez „Lewego” BVB było bardziej nieprzewidywalne, ale w najgorszym znaczeniu tego słowa. Wiosna okazała się być przebudzeniem, ale tylko dla kilku graczy. Immobile i Ramos zawodzili na całej linii, a Jurgen Klopp bezradnie rozkładał ręce w poszukiwaniu bramkostrzelnego napastnika. Władze ówczesnego wicemistrza Niemiec już szykowały się do gorączkowego przeszukiwania rynku transferowego w celu znalezienia snajpera. Wtedy stał się cud. Napastnik znaleziony został we własnej szatni. Pierre Emerick Aumabeyang został „9” z prawdziwego zdarzenia. Strzelał, biegał, asystował i finalnie skompletował 16 goli, czyli tylko o jeden mniej niż jego odpowiednik w Bayernie.

Ciro_Immobile_2014
Ciro Immobile – niewypał transferowy BVB, nie dał rady zastąpić Lewandowskiego

Polak swój premierowy rok w nowym klubie rozpoczął przeciętnie, ale zakończył już bardzo dobrze. 17 bramek to wynik bardzo przyzwoity, choć wszyscy przyznają, że mogło być jeszcze lepiej. I będzie. Pep Guardiola początkowo nie był do niego przekonany i zdarzało się, że sadzał go na ławce rezerwowych, co wcześnie było nie do pomyślenia. Później odpalił z formą, a koledzy, którzy początkowo rzadko dostrzegali go na boisku, zaczęli podawać mu futbolówkę. To wszystko zaowocowało w postaci kolejnych trafień i ostatecznie pochwał od ekspertów piłkarskich. – Nie rozumiem ludzi, którzy sugerują, że Lewandowski prezentuje się gorzej w Bawarii niż w Dortmundzie. Uważam, że to nonsens. Te osoby nie znają się na futbolu. W Dortmundzie był kluczowym zawodnikiem, a trener ustawiał wszystko wokół niego. W Bayernie „Lewy” to tylko jedna z wielu gwiazd – i on gra dla trenera, który nie jest wielkim fanem klasycznych środkowych napastników. Guardiola widzi go jako fałszywą „9”, skrzydłowego i pewnego rodzaju rozgrywającego. A jednak radzi sobie wyśmienicie, gra dużo i zakończył sezon jako drugi najlepszy strzelec w drużynie. To wielkie osiągnięcie – mówi nam Uli Hesse, ceniony niemiecki dziennikarz.

Robert Lewandowski
Lewandowski w Bayernie również radzi sobie wyśmienicie (fot. Polskieradio.pl)

Początek sezonu 2015/16 to wielkie starcie pomiędzy Lewandowskim a Aubameyangiem. Obaj już na dobre zaaklimatyzowali się w nowym otoczeniu. W Dortmundzie kibice przywykli do tego, że na szpicy występuje 26-latek, a w Monachium doceniono wartość byłej gwiazdy Borussii. Thomas Tuchel od początku założył sobie, że kluczowa dla dobrych wyników będzie współpraca Afrykańczyka z Marco Reusem. Ta dwójka szczerze się przyjaźni i świetnie współpracuje na boisku. To widać gołym okiem od początku rozgrywek. Snajper BVB w siedem meczach aż dziewięć razy w geście radości mógł zrobić słynne salto. Trudno w to uwierzyć, ale jest jeszcze ktoś lepszy od niego. Mowa tu oczywiście o Robercie Lewandowskim. Wystarczyło pięć bramek w meczu z Wolfsburgiem, by ten wdrapał się na szczyt klasyfikacji strzelców i przeszedł do historii. W tej chwili Polak znajduje się w szczytowej formie, a po wspomnianym wyżej spotkaniu wielu twierdziło, że wyścig po koronę króla strzelców w Bundeslidze już jest rozstrzygnięty. Niedoczekanie. Walka wciąż trwa. Aubameyang ma na swoim koncie dziewięć bramek i znajduje się na drugim miejscu w tej klasyfikacji, tuż za Robertem Lewandowskim, który skompletował już „dychę”. Wcześniej tylko raz zdarzyło się, że dwóch zawodników ligi niemieckiej miało na swoim koncie co najmniej dziewięć bramek po pierwszych siedmiu meczach. Na tym samym etapie, w sezonie 1977/78 Gerd Müller miał zdobytych dziesięć, a Dieter Müller dziewięć, finalnie obaj zdobyli po 24 gole. Minęło 47 lat i mamy analogiczną sytuację. Kto ma większą szansę zdobycie armaty?

O umiejętności i cechy charakterystyczne Gabończyka pytamy urodzonego w Dortmundzie Uliego Hesse. – Wyróżnia go niebywała szybkość. Jest jednym z najszybszych, jeśli nie najszybszym piłkarzem w Bundeslidze. Właśnie dlatego bardziej pasuje mi na skrzydłowego niż napastnika. Kiedy znajduje się na bokach boiska, powoduje większe zagrożenie. Jurgen Klopp przerobił go na snajpera i chyba tej decyzji nie żałuje. Ma świetny start, więc często pomocnicy z głębi pola podają mu na dobieg – mówi niemiecki dziennikarz. Wady? – Powinien popracować nad siłą, bo defensorzy łatwo go przestawiają. W porównaniu do Lewandowskiego nie radzi sobie też w grze tyłem do bramki – dodaje autor książki pt. Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej. Trudno się z nim nie zgodzić. Od początku kariery Aubameyang bazuje przed wszystkim na umiejętności bardzo szybkiego biegania. Jego maksymalna prędkość, którą osiągnął w czasie meczu, wynosiła zawrotne 34,7 km/h. Ważną dla napastnika cechą jest bramkostrzelność i zachowanie zimnej krwi, czego nie można reprezentantowi Gabonu odmówić. W Ligue 1 zawsze należał do czołowych graczy na swojej pozycji, a jego dorobek bramkowy oscylował w granicach 15–20 trafień. Nieprzypadkowo trafił na Signal Iduna Park i potrafił zastąpić wydawałoby się niezastąpionego Roberta Lewandowskiego, ale czy jest od niego lepszy?

Kapitan drużyny narodowej „Biało-Czerwonych” ma dużo więcej argumentów. – Z kimkolwiek o nim nie rozmawiam słyszę: „To zawodnik kompletny”. On nie ma żadnej oczywistej słabości. Imponuje pracą na treningach i siłowni. Dzięki temu jest świetnie zbudowany, silny i do tego jeszcze dość szybki , choć oczywiście nie tak jak Aubameyang. Jego największą zaletą jest fakt, że prawie zawsze na boisku podejmuje właściwą decyzję, co daje mu przewagę nad innymi – ocenia Hesse. Lewandowski słynie z regularności. Nie licytuje się na gole, z nikim się nie porównuje. Po prostu robi swoje i zawsze imponuje skutecznością. Często powtarza, że nawet, kiedy zmarnuje kilka sytuacji, nie załamuje się. Sądzi, że gorzej byłoby, gdyby tych szans na zdobycie bramki w ogóle nie było. Nie ogranicza się jednak tylko do kończenia akcji drużyny. Guardiola wymaga od niego, żeby cofał się, szukał gry, wychodził na pozycję, rozgrywał. On to wszystko wykonuje sumiennie. Jego największym atutem jest również gra tyłem do bramki. Wszystko to dzięki solidnej pracy nad rozbudową muskulatury. – To bestia. Pamiętam jak, kiedyś odbił się od niego wielki i bardzo silny Vincent Kompany. To był szok. Prawdopodobnie najlepiej ze wszystkich napastników świata gra tyłem do bramki – stwierdził Matthias Summer, dyrektor sportowy Bayernu. Po pięciu golach wbitych Wolfsburgowi, dwóch Mainz i trzech Dinamo Zagrzeb w Lidze Mistrzów jego możliwości wydają się nieograniczone. On jednak zachowuje skromność. – Zawsze daję z siebie wszystko, ale nie wiem, ile bramek uda mi się zdobyć w tym sezonie – mówi polski napastnik. Nie każdy jednak go docenia.

Modny i indywidualistyczny Aubameyang jest uwielbiany przez kibiców przede wszystkim dzięki swojej naturalności i swobodzie. Ma pogodne usposobienie, jest typem dowcipnisia. Są tacy, którym bardziej odpowiada właśnie jego postawa. Właśnie buńczucznie zapowiedział, że w tym sezonie przekroczy granicę 20 bramek. – Lewandowski i Aubameyang są jednymi z najlepszych napastników na świecie, jednak w chwili obecnej Gabończyk jest w lepszej formie. Jest niesamowicie szybki, skuteczny i pewny siebie. Stwarza więcej możliwości w polu karnym, a to czyni go bardziej niebezpiecznego pod bramką – zaszokował ostatnio Ottmar Hitzfeld. Te słowa brzmią trochę śmiesznie w obliczu ostatnich wyczynów Polaka, ale każdy ma prawo do własnego zdania. Ja jednak bardziej przychylam się do opinii mojego rozmówcy.  Choć grają na tej samej pozycji, mają zupełnie inne role i profil piłkarski. Prawdziwą „9” jest Lewandowski i na tę chwilę wydaje się być lepszy – twierdzi pisarz zza naszej zachodniej granicy.

Dieter Muller
Dieter Mueller – czy jego wyczyn z 1977 roku doczeka się powtórki?

Ich wyniki w 2015 roku są bardzo podobne. Obaj strzelili w Bundeslidze po 20 goli, w tym sezonie biją kolejne rekordy. Pięć trafień napastnika z Bawarii w dziewięć minut to wynik praktycznie nie do pobicia, a zawodnik z Północnej Westfalii również pobił kilka mniejszych osiągnięć. To między nimi stoczy się walka o armatę dla króla strzelców. Obaj mają wszelkie argumenty, by po nie sięgnąć. Wydaje się jednak, że Lewandowski ma większe szanse. Oprócz walorów indywidualnych posiada trochę lepszych kolegów, którzy przy kontuzji indywidualistów Robbena i Ribery’ego częściej w polu karnym będą szukać swojego najlepszego snajpera. – Jeśli „Lewy” będzie zdrowy, a Guardioli nie przyjdzie na myśl posadzić go na ławce dla rezerwowych, to właśnie on wygra Złotego Buta. Myślę, że ma szansę stać się pierwszym graczem od Dieter Mueller w 1977 roku, który przełamie barierę 30 bramek w sezonie – kończy rozmowę z nami Uli Hesse. Eksperci coraz częściej spoglądają właśnie na rozgrywki 1976/77. Dieter Mueller też raczej uważnie przygląda się wyczynom Polaka, bo niedługo ktoś może wyrównać jego rekord…

Psychologicznie wielki wpływ na korespondencyjne starcie obu panów może mieć niedzielny Der Klassiker. W obliczu ich rywalizacji wynik schodzi trochę na drugi pan. Najważniejsze jest to, kto strzeli więcej goli i poprowadzi swoją drużynę do zwycięstwa. Bowiem odpowiedź na to, kto jest lepszym piłkarzem, nie jest trudna. Szybki czy kompletny? Oczywiście, że kompletny, czyli Robert Lewandowski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze