8. kolejka Premiership


Takie spotkania są kamieniem milowym w całej piłkarskiej Europie, a już szczególnie w angielskiej Premier League. Wynik spotkania pomiędzy Portsmouth – Reading, czyli 7:4, to najwyższy rezultat w historii Premiership, czyli od roku 1992!


Udostępnij na Udostępnij na

Co najciekawsze po 45 minutach nic nie wskazywało na takie gradobicie goli, bowiem na tablicy świetlnej widniał wtedy wynik „zaledwie” 2:1 dla gospodarzy. Jednak w drugiej odsłonie spotkania co piłkarze nie kopnęli – to wpadało, a kuriozalnych bramek było bez liku. A jeszcze sporo więcej bramek mogło wpaść, jednak nieźle (niekiedy) interweniował Marcus Hahnemann. Z kolei David James obronił nawet rzut karny. W takim spotkaniu ciężko szukać największych bohaterów, jednak hat-trick Benjamina Mwaruwariego połączony z jego efektowna grą w tamtym spotkaniu jest chyba dobrym na to argumentem. Jak powiedział trener Portsmouth, Harry Redknapp: – Świat byłby wspaniały, gdyby tak było w każdym meczu. Straciliśmy cztery (gole –dop. red.). Ale oni siedem. I to się nazywa piękna filozofia futbolu.

Dla odmiany „fantastyczna czwórka”, czyli Arsenal, Liverpool, Chelsea i Manchester United strzeliła łącznie tylko trzy bramki! Londyńscy „Kanonierzy” jednak nie zwalniają. Wygrali szósty ligowy mecz i zdecydowanie przewodzą w tabeli, a przypomnijmy, że mają jeszcze jeden mecz w zanadrzu. W sobotę stworzyli świetne widowisko grając z West Ham United, obie drużyny mogły rozstrzygnąć losy spotkania na swoją korzyść, ale do siatki zdołał trafić tylko Robin van Persie. Drużyna, którą stworzył Arsene Wegner staje się prawdziwym fenomenem na skalę światową. Arsenal gra pięknie, skutecznie, a w składzie nie ma tak zwanych „wielkich gwiazd”, jak Ronaldinho, Ronaldo, Kaka czy Lampard. Nie zmienia to faktu, że w drużynie z Ashburton Grave grają światowej klasy piłkarze w niczym nie ustępujący wyżej wymienionym, a przy tym dużo młodsi.

Do gry wrócił Manchester United, który wygrał piąty mecz z rzędu i to piąty raz z rzędu w stosunku 1:0. W meczu z Birmingham, które tydzień wcześniej zatrzymało Liverpool, „Czerwone Diabły” były stroną przeważającą, ale strzelili tylko jedną bramkę, której autorem był Cristiano Ronaldo. 45. minut rozegrał w tym meczu Tomasz Kuszczak, który zmienił w przerwie kontuzjowanego Edwina van der Sara. Polak spisał się naprawdę dobrze. Tragedii w Chelsea ciąg dalszy. Pod wodzą Avrama Granta, który dorobił się już pseudonimu „The Normal One” czy „grającego na 0:0”, „The Blues nie są w stanie strzelić gola w czwartym kolejnym meczu! Do tego poważnej kontuzji nabawił się John Terry. Grant, Abramowicz i Szewczenko zostali wygwizdani z trybun, a dyrektor wykonawczy – Peter Kenyon – został nawet opluty. Kibice przez cały mecz skandowali nazwisko poprzedniego szkoleniowca, Jose Mourinho. Do składu wprawdzie powrócił skłócony Didier Drogba, ale w meczu z Fulham otrzymał czerwoną kartkę. Czy to już koniec przebogatej i przepotężnej Chelsea?

W meczu zdecydowanie najgorszych drużyn w tym sezonie, czyli pojedynku Derby – Bolton padł sprawiedliwy remis 1:1. Gospodarze wyszli na prowadzenie po ładnej akcji Matta Oakleya i sprytnym strzale Kenny’ego Millera, a do wyrównania doprowadził najlepszy strzelec „Kłusaków” – Nicolas Anelka, który pokonał Bywatera płaskim strzałem z linii pola karnego. Podział punktów dla obu drużyn jest bardzo niekorzystny, a wykorzystać to może Tottenham Hostpur, który będzie się chciał wydostać ze strefy spadkowej wygrywając w poniedziałkowym spotkaniu z Aston Villą

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze