„The Reds” odnieśli łatwe, ale ważne zwycięstwo z West Hamem. „Młoty” były bez szans. Wynik został ustalony już w pierwszej połowie.
Już od początku gospodarze pokazali, że ten mecz będzie należeć do nich. Jako pierwsi strzały na bramkę rywali oddali Maxi Rodriguez i David N’Gog. Również Fernando Torres próbował swoich sił. Robert Green skapitulował po raz pierwszy w 18. minucie. Bramkę strzelił Glen Johnson, były „Młot”, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Kilka chwil później Daniel Gabbidon dotknął piłki ręką w polu karnym i sędzia podyktował „jedenastkę”, którą pewnie wykorzystał Dirk Kuyt. Na siedem minut przed końcem połowy trzecią bramkę dla Liverpoolu strzelił Maxi.
Druga część nie była już tak ekscytująca. Gospodarze w pełni kontrolowali to, co działo się na boisku i nie dali pograć „Młotom”. Goście jednak mieli swoje szanse na strzelenie gola, jednak Frederic Piquionne i Mark Noble nie byli w stanie pokonać Jose Reiny. Ten drugi został ukarany żółtą kartką w 73. minucie. „The Reds” również nie próżnowali i starali się podwyższyć prowadzenie. Maxi, Torres i Christian Poulsen oddali strzały na bramkę rywali, niestety nieskutecznie. Pod koniec spotkania dobre imię West Hamu próbował ratować Frederic Piquionne, ale nie udało mu się strzelić honorowej bramki dla Liverpoolu.
„The Reds” zajmują 9. miejsce w tabeli i mają 19 punktów. Jest to niewielka strata do drużyn, które plasują się nieco wyżej. Po kiepskim rozpoczęciu sezonu teraz Liverpool ma szanse wrócić do gry o mistrzostwo, nie wszystko bowiem stracone. „Młoty” zaś są w bardzo nieciekawej sytuacji. Zajmują ostatnie miejsce w lidze z dorobkiem zaledwie dziewięciu punktów. Jeśli nie chcą spaść do niższej ligi, muszą zacząć wygrywać.