W pierwszym spotkaniu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów cypryjski AEL Limassol pokonał mistrza Serbii Partizan Belgrad 1:0. Anderlecht Bruksela, z Marcinem Wasilewskim w składzie, łatwo wygrał z litewskim Ekranasem Poniewież 5:0. Zwycięstwo na swoim terenie zanotował mistrz Rumunii, CFR Cluj, który uporał się z czeskim Slovanem Liberec 1:0.
AEL Limassol – Partizan Belgrad
Od początku pierwszej połowy inicjatywę nieoczekiwanie przejęli gospodarze. Już w 4. minucie przed szansą na zdobycie prowadzenia stanął lewy pomocnik AEL, Gilberto, jednak nie zdołał pokonać doświadczonego golkipera Partizana, Vladimira Stojkovicia. Co się odwlecze, to nie uciecze, ponieważ kolejnej okazji piłkarze mistrza Cypru już nie zmarnowali. W 13. minucie do siatki Serbów trafił Vouho, czym wprawił w osłupienie fanów belgradzkiego zespołu. Przez następne kilka minut trwał napór podopiecznych trenera Vladimira Vermezovicia, czego efektem były trzy rzuty rożne, bite przez etatowego wykonawcę stałych fragmentów gry Partizana, Nemanję Tomicia. Żaden z kornerów nie przyniósł wymiernych efektów, a ataki mistrza Serbii zostały mocno ostudzone przez Luciano Bebe, który w 23. minucie zmarnował świetną okazję na podwyższenie rezultatu. Do końca pierwszej połowy przewagę osiągnęła ekipa z Limassol, jednak wynik nie uległ już zmianie.
Druga połowa wyglądała podobnie jak pierwsza. Partizan próbował wyrównać, ale AEL kontrolował boiskowe wydarzenia. Dobrych okazji nie wykorzystał Scepović, czym doprowadził do szału swojego trenera i ten bezlitośnie zdjął go z murawy. Szansę na podwyższenie rezultatu miał strzelec pierwszej bramki Vouho, ale tym razem Stojković nie dał się zaskoczyć. Mimo usilnych prób mistrza Serbii wynik nie uległ już zmianie. W pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów AEL Limassol pokonał Partizan Belgrad 1:0.
Anderlecht Bruksela – Ekranas Poniewież
W potyczce pomiędzy mistrzem Belgii a mistrzem Litwy zdecydowanym faworytem był zespół z Brukseli. Drużyna prowadzona przez nowego szkoleniowca, Johna van den Broma, świetnie odnalazła się w tej często niewdzięcznej roli. Już od pierwszych sekund spotkania „Fiołki” narzuciły gościom z Litwy swój styl gry i na efekty nie trzeba było długo czekać. Po 120 sekundach po asyście Behranga Safariego bramkę zdobył belgijski napastnik, Tom De Sutter. Po uzyskaniu prowadzenia Anderlecht w dalszym ciągu atakował, czego efektem były okazje Mbokaniego i Deschachta. W 21. minucie było już 2:0. Po akcji aktywnego Mbokaniego piłkę do siatki wpakował Kanu. Po pół godzinie gry do głosu doszli zawodnicy najlepszej ekipy Litwy, ale dobrej sytuacji nie wykorzystał Żilvinas Kymantas. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, i w przypadku Ekranasu rzeczywiście tak było. W 41. minucie trzecią bramkę dla „Fiołków” zdobył Dieumerci Mbokani. Do przerwy Anderlecht prowadził z Ekranasem 3:0.
Drugie 45 minut także toczyło się pod dyktando gospodarzy, którzy dzisiejszym występem wybili Litwinom z głowy grę w Lidze Mistrzów. Podopieczni trenera van den Broma z wielu okazji wykorzystali dwie: w 52. minucie drugą bramkę w meczu zdobył Mbokani, a tuż przed zakończeniem spotkania rywali dobił Milan Jovanović. Mistrzowie Belgii w obliczu takiej zaliczki mogą się spokojnie przygotowywać do rewanżu na Litwie. Anderlecht – Ekranas 5:0
CFR Cluj – Slovan Liberec
Od początku spotkania do huraganowych ataków ruszyli gospodarze. Dobre okazje mieli kolejno Saugu, Muresan i Rada, jednak zawsze na posterunku był golkiper Slovana, David Bicik. Sygnał do ataku Czechom dał znany z występów w niemieckiej Bundeslidze Jiri Stajner. Już po trzech minutach od uderzenia byłego zawodnika Hannoveru bliski trafienia był Sural, czym mocno rozzłościł rumuńskich graczy. Po chwili świetną sytuację wypracował Kapetanos, ale na wysokości zadania ponownie stanął Bicik. Do końca pierwszej połowy utrzymał się bezbramkowy remis.
Także druga odsłona spotkania rozpoczęła się od natarcia gospodarzy, tyle że w przeciwieństwie do początków meczu teraz zawodnicy Cluj udokumentowali przewagę bramką. W 52. minucie w polu karnym padł Pantelis Kapetanos, a prowadzący zawody turecki arbiter nie miał wątpliwości – rzut karny. Pewnym egzekutorem „jedenastki” okazał się kapitan zespołu, Cadu. Po bramce obraz gry niewiele się zmienił – w dalszym ciągu lepsze wrażenie sprawiali piłkarze mistrza Rumunii i tylko przez własną nieporadność oraz kapitalną postawę Bicika pojadą na rewanż z zaledwie jednobramkową zaliczką. Cluj pokonał na własnym terenie Slovan Liberec 1:0.