Po miesiącu pracy na Upton Park Gianfranco Zola może być zmuszony do sprzedaży w zimie swoich najlepszych zawodników. Wszystko przez... kryzys na światowych giełdach.
Od momentu gdy tylko Włoch objął stanowisko menedżera Młotów, jego drużynę napotykały coraz to inne problemy.
Najpierw firma sponsorująca klub z Londynu i reklamująca się na koszulkach zbankrutowała, zostawiając sporą dziurę w budżecie West Hamu. Później okazało się, że najlepszy zawodnik drużyny z początku sezonu, Dean Ashton, złapał poważną kontuzję i nie będzie w stanie grać nawet do końca roku. Teraz w obliczu finansowego kryzysu na giełdach całego świata znów ucierpią podopieczni Gianfranco Zoli. W Europie rynkowy krach najbardziej dotknął Islandię, a co za tym idzie również prezesa WHU, który stamtąd pochodzi i tam inwestuje. Wciąż zbierającemu doświadczenie trenerskie menedżerowi powiedziano, że, jeśli chce kogokolwiek kupić w najbliższym transferowym okienku, najpierw musi znacznie uszczuplić kadrę drużyny.
Obecnie skład pierwszego zespołu liczy aż 35 osób, w tym kilka, które nie zdążyły jeszcze rozegrać ani jednego meczu w sezonie 2008/2009. Mimo że w lecie odeszło z West Hamu kilku zawodników, za których klub otrzymał w sumie 20 milionów funtów, może to być wciąż za mało, by wzmocnić obecną kadrę.
Spekuluje się, że wyprzedaż na Upton Park wcale nie zacznie się od tych, którzy są klubowi tak naprawdę zbędni. Przedstawiciele innych zespołów z Premier League, wietrząc problemy finansowe rywala, już pytali o najważniejsze ogniwa w układance Zoli. Tym samym już w styczniu kibice West Hamu mogą pożegnać np. Matthew Upsona, wspomnianego Ashtona czy utalentowanego bramkarza Roberta Greena. Jeśli te spekulacje okażą się prawdziwe, Zola będzie musiał wykazać się nie lada talentem do przekonywania innych do przyjścia i gry w barwach Młotów.
Styl drużyny 42-letniego Włocha dopiero się kształtuje, a już może się okazać, że w styczniu czeka West Ham prawdziwa rewolucja i ustawianie gry zespołu od nowa.