Marek Mintal, Tomas Galasek, Jan Polak, Javier Pinola czy Raphael Schäfer – co łączy te nazwiska? Wszyscy byli członkami ekipy FC Nürnberg, która kilka lat temu przeżywała swoje piękne chwile w niemieckim futbolu, zdobywając Puchar Niemiec, kończąc sezon na szóstym miejscu i w nagrodę za ogromny wysiłek wystąpiła w europejskich pucharach. Ostatnie lata są naznaczone ogromnymi turbulencjami i wahaniami nastrojów, a od dwóch sezonów ten zasłużony klub na dobre osiadł na mieliźnie o nazwie 2. Bundesliga.
Sezon 2006/2007 był u naszych zachodnich sąsiadów szalony. Mistrzostwo zdobył nieoczekiwanie VfB Stuttgart, poza strefą, która dawała grę w Lidze Mistrzów, znalazł się wielki Bayern Monachium, a Puchar Niemiec po pasjonującym meczu ze… Stuttgartem (!) wywalczyli norymberczycy. Aha, jak jeszcze dodamy, że zakończyli sezon na szóstym miejscu w tabeli, widać jak na dłoni, że w Norymberdze ten okres zapisał się na swój sposób wyjątkowo.
Oto pamiętny i jeden z najlepszych finałów Pucharu Niemiec w ostatnich latach, który dał ostatecznie triumf norymberczykom
Norymberska sinusoida
Następna kampania przyniosła już diametralną zmianę nastrojów. Zespół grał jeszcze co prawda przyzwoicie w Pucharze UEFA (trafił do grupy z m.in. Evertonem czy późniejszym triumfatorem Zenitem, a zmagania zakończył na 1/16 finału), ale w lidze było po prostu tragicznie. Niedawny triumfator DFB Pokal odniósł tylko siedem zwycięstw ligowych w sezonie, zmienił trenera (w miejsce architekta sukcesów – Hansa Meyera, przyszedł Thomas von Heesen, tak, ten sam pan, który nie poradził sobie niedawno w Lechii Gdańsk), a w ostatecznym rozrachunku spadł z hukiem z Bundesligi.
Odbudowa po spadku trwała krótko. Już po roku drużyna z Bawarii wróciła do elity. Miała w niej momenty bardzo chude (jak w sezonie 2009/2010, kiedy zajęła ledwie 16. miejsce na koniec sezonu, w rundzie wiosennej tamtych rozgrywek za sterami siedział Dieter Hecking), ale miała też chwile chwały (następny sezon, kiedy norymberczycy zameldowali się na mecie rozgrywek na szóstej lokacie, ale w pucharach nie zagrali, bo wtedy premiowane grą w pucharach były miejsca 1-5). Wydawało się jednak, że będzie to typowy ligowy średniak, który co prawda corocznie o występy w Europie bić się nie będzie, ale przynajmniej będzie potrafił utrzymać się bez żadnych nerwów w elicie, a i od czasu do czasu wypuści w wielki piłkarski świat ciekawych piłkarzy jak chociażby Gündogan czy jeszcze wcześniej Stefan Kiessling. „Bundesligowa” bajka skończyła się jednak po pięciu latach. W 2014 roku klub opuścił elitę.
Walka o powrót
Rozpoczęły się więc marzenia o powrocie. Postanowiono sięgnąć po Valériena Ismaëla – postać, która piłkarskie CV ma bardzo mocne (zdobyte m.in. mistrzostwo z Werderem i Bayernem), trenerskie już dużo słabsze (zapełnione jedynie pracą w roli szkoleniowca rezerw Hannoveru i Wolfsburga). Włodarze podjęli jednak ryzyko, licząc, że wychowają nowego Kloppa, Tuchela czy Schuberta (wszyscy trzej, jak doskonale pamiętamy, dostali szansę w seniorskiej piłce, wcześniej nie mając styczności z samodzielnym prowadzeniem drużyny na najwyższym poziomie). Ruch ten w ostatecznym rozrachunku okazał się jednak wielką klapą.
Zespół złapał poważny dołek. Spadkowicz utkwił na dobre w dole tabeli, a przez pewien okres był tuż nad strefą spadkową. Mocno pogorszyła się również atmosfera, a zwłaszcza relacje na liniach trener – kibice, trener – drużyna, drużyna – kibice. Po spotkaniu z Karlsruher 21 września 2014 roku (porażka 0:3 na wyjeździe) fani w mocny sposób dali do zrozumienia, co sądzą o „występie” swoich pupili. Na trybunach w ostrej pomeczowej rozmowie można było usłyszeć następujące zdanie: nie jesteście warci noszenia tych koszulek! Kilku piłkarzy musiało pożegnać się z częścią swojego ubioru (roznegliżowany wracał do szatni m.in. kapitan Jan Polak, o którym wspomnieliśmy już na początku tego tekstu).
Francuski szkoleniowiec nie bał się również zrezygnować z usług zawodników, którzy, jak się wydawało, są nie do ruszenia. Również we wrześniu 2014 roku zrezygnował z Raphaela Schäfera, bramkarza, od którego w ostatnich latach kolejni trenerzy rozpoczynali ustalanie składu (Ismaël nie widział urodzonego w Polsce golkipera nawet na ławce rezerwowych). Podpadał też wielokrotnie kibicom wypowiedziami, w których krytykował ich za to, że nie wspierają piłkarzy, a sam także kilkakrotnie uspokajał wszystkich, zapewniając że sytuacja jest pod kontrolą. Fani przebijali piłeczkę i wypominali byłemu zawodnikowi Werderu i Bayernu brak koncepcji na budowanie zespołu. Cierpliwość do niego skończyła się po porażce z Sandhausen w listopadzie 2014 roku. Dwukrotny mistrz Niemiec musiał odejść. 13. miejsce w tabeli po 13 kolejkach było wynikiem wręcz kompromitującym.
Nowym szkoleniowcem został Rene Weiler (wcześniej prowadził przez trzy lata szwajcarskie FC Aarau, ten sam klub, w którym w przeszłości występował m.in. Cezary Kucharski), choć faworytem numer jeden wśród sympatyków był Gertjan Verbeek, szkoleniowiec FC Nürnberg w tak nieudanym sezonie 2013/2014. Zaufaniem obdarzono jednak Szwajcara, który sezon uratował połowicznie (9. miejsce w końcowej tabeli), ale posadę zachował.
Latem dokonano kilku transferów, ale jeden z nich przykuł uwagę wszystkich. Mowa o pozyskaniu Miso Brecko, który w ostatnim sezonie pobytu w Kolonii przegrywał rywalizację z Pawłem Olkowskim. Prawdziwą burzą w szklance wody były jednak dwa, anonimowe dodajmy nawet dla wytrawnego kibica, nazwiska: Kevin Möhwald, Tim Leibold. I nie chodzi nawet o jakieś wybryki pozaboiskowe czy inne problemy.
Tych piłkarzy FC Nürnberg pozyskało bądź wrócili do klubu latem 2015 roku
Więc o co? Transfery dwóch 22-latków przeprowadzono bez wiedzy trenera! Te informacje podsyciły niezadowolenie, zwłaszcza wśród miłośników zespołu, artykułowane w stronę źle prowadzonej polityki transferowej. Główni „bohaterowie” tej afery, a więc dyrektor sportowy Martin Bader i szef departamentu Wolfgang Wolf, opuścili klub. Ten pierwszy powędrował z końcem września 2015 roku do Hannoveru (na odchodne miał rzucić: – To będzie najlepsze rozwiązanie dla wszystkich stron), drugi opuścił norymberczyków, bo jak powiedział prezydent Thomas Grethlein: – Zarząd postanowił zlikwidować posadę szefa departamentu piłki nożnej. Nawiasem mówiąc, ci dwaj młodzi piłkarze, o których piszemy wyżej, prezentują naprawdę przyzwoitą formę (Möhwald rozegrał 23 mecze i strzelił jednego gola, średnia ocen w „Kickerze” – 3,24; Leibold ma 24 spotkania na koncie i trzy trafienia, średnia ocen – 3,28).
Obecny sezon jest stopniowym spełnianiem ambicji, które mają w tym bawarskim mieście. FC Nürnberg gra ofensywnie (56 bramek zdobytych w 30 meczach) i na tę chwilę zajmuje trzecie miejsce, które daje grę w barażach. Wszystko wskazuje na to, że to w nich będzie musiało walczyć o powrót do Bundesligi, dlatego że do będących na czele Freiburga i RB Lipsk traci już sześć oczek (do końca rozgrywek tylko cztery kolejki).
Co jeszcze udało się Szwajcarowi? Na plus możemy zapisać odkrycie kilku ciekawych piłkarzy. W bardzo dobrej formie jest Guido Burgstaller, który od momentu przyjścia zimą 2015 roku zanotował już 17 ligowych trafień (11 w tym sezonie, sześć w zeszłym), kibicom w Niemczech coraz mocniej o swoim istnieniu przypomina Niclas Füllkrug, a w tym sezonie wystrzelił też Alessandro Schöpf, który trafił już zimą do Bundesligi do Schalke i coraz lepiej radzi sobie w ekipie z Zagłębia Ruhry, zaś media coraz częściej spekulują, że Marcel Koller znajdzie dla niego miejsce w kadrze Austrii na Euro 2016. Widzimy więc, że były zdobywca Pucharu Niemiec z wolna, bo z wolna, ale wstaje z kolan. Kibice zadają pytanie, kiedy wrócą do elity?
https://www.youtube.com/watch?v=Xi2iZSs1JEQ
Na tej kompilacji możecie zobaczyć próbkę talentu Schöpfa