Podbeskidzie Bielsko-Biała było absolutnym debiutantem w naszej ekstraklasie w sezonie 2011/2012. W tej drużynie nie brakowało też piłkarzy, którzy po raz pierwszy w karierze zagrali w najwyższej lidze. Wśród nich był 30-letni pomocnik Sebastian Ziajka. Dotychczas wychowanek Celulozy Kostrzyn grywał w niższych ligach, występując w Miedzi Legnica, Dolcanie Ząbki i Podbeskidziu. W zakończonym niedawno sezonie ekstraklasy rozegrał 22 mecze, w których zdobył trzy bramki, wszystkie w wygranych spotkaniach „Górali”.
Czy ekstraklasa to taka straszna diablica, jak ją malują?
Nie, na pewno nie. Muszę jednak przyznać, że między pierwszą ligą a ekstraklasą jest dosyć spora przepaść. W ekstraklasie jest dużo wyższy poziom, grają w niej znacznie lepsi zawodnicy, ale nie było aż tak źle. Diabeł nie okazał się aż taki straszny.
Jest Pan zadowolony ze swojej postawy w zakończonym niedawno sezonie?
Tak, chociaż zdaję sobie sprawę, że mogło być jeszcze lepiej. Pewne rzeczy muszę poprawić, nad pewnymi popracować, aby być w pełni zadowolonym.
Podczas jednego z meczów Podbeskidzia komentatorzy stacji Canal+ powiedzieli, że Pan i Sylwester Patejuk musicie się śnić po nocach skautom klubów ekstraklasy, którzy powinni żałować, że wcześniej nie wypatrzyli Was w I lidze. Jak Pan odebrał te słowa?
Traktuję je jako spory komplement. Miło mi, że ktoś tak ocenił moją grę, tym bardziej że – jak już wspomniałem – to był mój pierwszy sezon w ekstraklasie.
Podbeskidzie grało falami – słabszy początek sezonu, lepsza końcówka rundy jesiennej. Później dobry start wiosną i znów słabszy finisz. Jak Pan oceni Wasz debiut w ekstraklasie?
Jeśli chodzi o końcówkę sezonu, to na taką, a nie inną naszą postawę złożyło się sporo różnych czynników, o których już wielokrotnie publicznie mówił choćby nasz szkoleniowiec Robert Kasperczyk. Ogólnie jestem zadowolony z wyniku i naszej postawy, bo przecież dla beniaminka zawsze najważniejsze jest utrzymanie się w lidze. Jednak podobnie jak to było ze mną, widzę, że pewne rzeczy jako zespół musimy poprawić.
Jest Pan zaskoczony końcowymi rozstrzygnięciami na czołowych lokatach w ekstraklasie?
W pewnym sensie tak, bo jednak przez dłuższy czas byłem przekonany, że to Legia zdobędzie mistrzostwo. Wyszło troszeczkę inaczej, ta drużyna pogubiła zbyt dużo punktów i ostatecznie ligę wygrał Śląsk. Czy zasłużenie? Myślę, że tak. W przekroju całego sezonu wrocławianie chyba zawodzili najmniej, mimo że mieli słabszą rundę wiosenną. Śląsk to dobry zespół, a jego gra momentami wyglądała bardzo pozytywnie.
Zostaje Pan w Bielsku-Białej na kolejny sezon?
Mam ważny kontrakt z Podbeskidziem i nic mi nie wiadomo, abym miał go nie wypełnić. Nic też nie wiem o propozycjach z innych klubów. Obecnie jestem zawodnikiem tego klubu.
Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że drugi sezon dla beniaminka jest często znacznie trudniejszy niż debiutancki?
Słyszałem taką teorię. Uważam jednak, że jesteśmy w stanie zaprezentować się jeszcze lepiej niż w naszym debiucie w ekstraklasie. I obalić ten mit trudniejszego kolejnego sezonu.
Na koniec jeszcze dwa pytania o kadrę. Był Pan zaskoczony wyborem takiej, a nie innej reprezentacji przez Franciszka Smudę?
Szczerze mówiąc, to nie za bardzo. Przede wszystkim staram się pamiętać o tym, że jest to suwerenna decyzja trenera Smudy, który miał prawo dobrać takich, a nie innych zawodników. Myślę, że wybrał optymalny skład, na jaki mógł sobie pozwolić. Inna sprawa, że jego decyzje zostaną dopiero zweryfikowane podczas finałów.
A na co stać reprezentację podczas finałów Euro 2012?
Uważam, że mamy dobry zespół, więc nie jestem minimalistą. Wszyscy możemy zostać mile zaskoczeni.
Z Sebastianem Ziajką rozmawiał Radosław Kowalski/Trzydozera.pl