W niedzielę rozegrano kolejne trzy spotkania 27. kolejki rosyjskiej Premier Ligi. Swoje mecze rozegrali między innymi kandydaci do mistrzostwa, Zenit i CSKA. Graczem z Sankt Petersburga, mimo początkowych problemów, pokonali Sibir Nowosybirsk i są na ostatniej prostej w wyścigu o tytuł.
Zdecydowanymi faworytami potyczki w trzecim największym mieście Rosji byli goście. Zenit dotychczas szedł jak burza. Odnosił kolejne zwycięstwa nie tylko w rodzimej lidze, ale też w europejskich pucharach, zaliczając nieliczne wpadki. Kadra Luciano Spallettiego oraz prezentowana przez nią forma zdecydowanie przemawiały za przyjezdnymi. Nie mniejszą motywację do walki mieli gospodarze, dla których każdy punkt jest bezcenny w walce o utrzymanie.
Goście do starcia w Nowosybirsku przystąpili bardzo zdekoncentrowani. Chyba po pokonaniu w rezerwowym składzie Hajduka Split w Lidze Europejskiej zwyczajnie zlekceważyli rywala, co ten skwapliwie wykorzystał. Wystarczyło zaledwie 120 sekund, by Sibir wyszedł na prowadzenie, a stadion w stolicy Syberii ucieszył Iwan Nagibin. Zawodnicy Luciano Spallettiego byli w szoku. Popełniali szkolne błędy, sprawiali przeciwnikom prezenty, a ci bez żadnych skrupułów ich nie marnowali. Po sześciu minutach gry doszło do kolejnej sensacyjnej sytuacji. Lider Premier Ligi przegrywał z ostatnią drużyną w tabeli już 0:2. Tym razem nowosybirskich kibiców w euforię wprawił były piłkarz warszawskiej Legii, Bartłomiej Grzelak. Było to dla niego już trzecie trafienie w obecnym sezonie.
Po bardzo zimnym prysznicu na samym początku Zenit wziął się do odrabiania strat. Jego zawodnicy na swoje szczęście szybko przypomnieli sobie, jak się strzela bramki. Sygnał do ataku dał lider drużyny, Danny. Portugalczyk dobrym podaniem obsłużył Władimira Bystrowa, a temu nie pozostało nic poza umieszczeniem piłki w siatce innego Polaka, Wojciecha Kowalewskiego. Minęło 120 sekund, a były reprezentant naszej kadry mógł być wściekły na swoją defensywę, która w prosty sposób zmarnowała ciężko wypracowaną przewagę. Po akcji Zenitu antybohaterem własnego pola karnego stał się Steeve Joseph-Renette, który umieścił futbolówkę we własnej bramce.
Dzięki uzyskaniu wyrównania Zenit wrócił na właściwe tory. Podopieczni Luciano Spallettiego zaczęli grać w sposób, do którego przyzwyczaili w tym sezonie swoich kibiców. Szczególnie aktywny w szeregach gości był Danko Lazović, który raz po raz starał się dogrywać piłkę kolegom. Na pięć minut przed końcem Kowalewski skapitulował po raz trzeci, lecz tym razem sędzia Almir Kajumow gola nie uznał, dopatrując się spalonego. Do przerwy wynik brzmiał 2:2.
Od samego początku drugiej części meczu zdecydowaną przewagę mieli przyjezdni. Niebezpieczeństwo pod bramką rywali stwarzali głównie przez wykonywanie sporej liczby rzutów rożnych. Ich zniecierpliwieni kibice na kolejnego gola musieli czekać aż kwadrans, gdy po Podani Konstantina Zyrjanowa piłkę w siatce umieścił Danny. Wtedy nastąpiło siedem minut, które wstrząsnęło Sibirem. 180 sekund po golu Portugalczyka Kowalewski znowu został pokonany. Tym razem po zagraniu od Lazovicia na listę strzelców wpisał się wprowadzony chwilę wcześniej Siergiej Siemak. Po kolejnych 240 okazałą kanonadę zakończył Aleksandr Aniukow, a kolejną asystę w tym meczu zaliczył serbski napastnik lidera Premier Ligi.
Do końca meczu przeważali zawodnicy Luciano Spallettiego. Bardzo zdeterminowany do zdobycia bramki był Aleksandr Kierżakow, któremu ostatnio przydarzył się spadek formy. Jednak przy każdej okazji na miarę oczekiwań spisywał się Wojciech Kowalewski. Ostatecznie on i jego koledzy z drużyny ulegli Zenitowi 2:5. Dzięki tej wygranej goście niemal zapewnili sobie czempionat, a gospodarze pożegnanie z Premier Ligą.
W pozostałych niedzielnych meczach: Ałania zremisowała bezbramkowo z Lokomotiwem, a CSKA pokonał Krylja 4:3.