Jeszcze jakiś czas temu Olimpia Grudziądz konkurowała o miano ekstraklasowicza. W Grudziądzu, przede wszystkim przez problemy finansowe, szybko zapomniano o takich górnolotnych marzeniach. Realnością stały się problemy z wypłatami, mocny regres, w końcu spadek do 2. ligi. Poziom sportowy spadł tak bardzo, że w ciągu roku Olimpia z przyzwoitego pierwszoligowca stała się już raczej trzecioligowcem. Kwestią czasu wydaje się spadek drużyny do III ligi, jednak nowy trener w postaci Zbigniewa Smółki ma tę drużynę od spadku uchronić.
O Zbigniewie Smółce w kontekście 2020 roku nie można powiedzieć wiele dobrego. Osiem miesięcy w Chojniczance Chojnice – która miała potencjał, aby bić się o górną część tabeli Fortuna 1. Ligi – popsuło nieco reputację Zbigniewa Smółki. Spadek, i to z hukiem, do 2. ligi stał się faktem. Teraz trener stanie przed szansą podreperowania owej reputacji, jeżeli wyciągnie Olimpię z dołka i utrzyma zespół na szczeblu centralnym.
Olimpia Grudziądz – cień drużyny
Na półmetku poprzedniego sezonu Olimpia uplasowała się na ósmym miejscu w ligowej tabeli. W zasięgu ręki znalazły się baraże do ekstraklasy – kto przed sezonem spodziewałby się tak dobrej postawy po beniaminku? Runda wiosenna przyniosła jednak mnóstwo problemów. Trapiona nimi Olimpia szybko zaliczyła spadek o kolejne lokaty, aż w końcu zmuszona została pożegnać się z Fortuna 1. Ligą. To jednak nie był koniec utrapień zespołu.
Olimpia zalegała z wypłatami, kolejni zawodnicy rozwiązywali kontrakty. Jak mówił Kasjan Bojanowski w tekście sprzed prawie roku, Grudziądz miał ogromne zobowiązania wobec szpitala, co odbiło się na całym mieście – także klubie piłkarskim. Pocieszeniem dla Olimpii może być fakt, że w ogromnych problemach znajduje się również chociażby GKS Bełchatów, który jesienią radził sobie całkiem dobrze w rozgrywkach 1. ligi. Jednak nawet pomimo dołączenia trenera Smółki do zespołu z Grudziądza, światełka w tunelu nie widać.
Warto także przypomnieć postawę ekipy w obecnym sezonie 2. ligi. 17 spotkań, z czego zaledwie trzy wygrane, łącznie 14 punktów na koncie oraz przedostatnie miejsce w tabeli. Passa ośmiu spotkań bez zwycięstwa na zakończenie rundy jesiennej, a dziewięciu, jeśli liczyć porażkę z Lechią Gdańsk w ramach Pucharu Polski.
Zbigniew Smółka i wszystkie jego grzechy
Śledząc ostatnie lata w karierze trenera Smółki, nie można odnieść wrażenia, że jest to selekcjoner idealny. Słaba postawa w Arce Gdynia, która cudem uniknęła spadku, już pod wodzą nowego szkoleniowca. Następnie fatalny, choć krótki, epizod w Widzewie Łódź – miano „frajerstwa roku”, kiedy to dwa ostatnie spotkania z rzędu łodzianie przegrali, pozbawiając się prawie pewnego wcześniej awansu.
No i w końcu przygoda w Chojniczance Chojnice. Chojniczance, która nie była faworytem do awansu – ale na pewno miała potencjał, aby zamieszać w stawce i znaleźć się gdzieś w górnej części tabeli pod koniec sezonu. Nadzieja umarła ostatnia, bo Chojniczanka, przegrywając cztery ostatnie mecze z rzędu, pozbawiła się jakichkolwiek szans na utrzymanie w Fortuna 1. Lidze. Cały ten sezon był porażką klubu oraz zespołu – w tym właśnie trenera Smółki, który Chojnice powinien raczej omijać szerokim łukiem.
W czym tkwi problem trenera Smółki? Po tym, jak odszedł z Arki, można było przecież tłumaczyć, że gdynianie byli ekipą z dolnej części stawki. Po epizodzie w Widzewie – no cóż, być może nie było czasu na to, aby poznać tę drużynę, aby to wszystko po swojemu poukładać… Ale po tym, co stało się w Chojnicach, trudno szukać wytłumaczenia. To zdają się potwierdzać kibice Olimpii oraz, ogólnie rzecz ujmując, internauci, którzy zgodni są co do tego, że ruch ten nie pomoże ich zespołowi. Czas pokaże, czy dla ekipy z Grudziądza był to dobry ruch.
Zbigniew Smółka + Olimpia. Wypali?
O zdanie poprosiliśmy także redaktora naszego portalu, związanego z Chojniczanką Chojnice Radosława Łączkowskiego, który podzielił się z nami swoją – raczej niepopularną w Chojnicach – opinią na temat trenera Smółki.
– Zbigniew Smółka po raz kolejny podejmuje się dość trudnego zadania – musi wyciągnąć klub ze strefy spadkowej. W Chojniczance to się nie udało, ale według mnie na Pomorzu problem był złożony. Smółka pojawił się w Chojnicach na początku listopada i zapowiadał, że zimą piłkarze będą pracować bardzo intensywnie.
W rundzie wiosennej widzieliśmy tego efekt, obiecująca porażka (bardzo dziwnie to brzmi) z Miedzią Legnica 2:5 i zwycięstwo nad Bruk-Betem Termaliką Nieciecza 2:1. Te dwa spotkania pokazały wiele pozytywów w grze „Chojny”. Zawieszenie rozgrywek przyszło w najmniej odpowiednim momencie, gdy Chojniczanka była na fali. Później forma wyraźnie spadła, jednak nie brakowało błędów indywidualnych, szczególnie w obronie.
Na pewno nie można powiedzieć, że Chojniczanka nie podjęła rękawicy. Mimo to, patrząc na opinie kibiców i dziennikarzy, zrobiono ze Smółki kozła ofiarnego. Zgadza się, końcówka sezonu była fatalna, i to nie ze względu na słabą defensywę, ale brak skuteczności w ataku. Tu już można obwiniać trenera, ale w mojej opinii nie zasłużył sobie na poszczególne epitety, które padały z różnych stron. Nawet nie warto przytaczać tych określeń. Smółka odszedł w bardzo gęstej atmosferze. W piątek władze Chojniczanki gwarantowały pozostanie na stanowisku, a w niedzielny wieczór podziękowały mu za współpracę.
Wszystko poszło o trzech młodzieżowców, których trener zabrał na ostatni mecz do Mielca. Klub oburzył się, że Smółka dał zagrać tylko jednemu zawodnikowi z tej grupy. Szkoleniowiec mówi, że pozostali nie byli gotowi. Jak to bywa przy takich „konfliktach”, prawda leży pośrodku. Czy Chojniczanka mogła uniknąć spadku? Oczywiście, że tak. Kolejna niepopularna opinia z mojej strony: wystarczyło wcześniej zwolnić parę czeskich trenerów.
Na grę „Chojny” nie dało się patrzeć, a jednak zagraniczni szkoleniowcy otrzymali kredyt zaufania od zarządu. Sami o tym zapewniali, że nigdy wcześniej tak dobrze nie współpracowali z władzami jakiegokolwiek zespołu. Czesi byli głaskani po głowie, a Smółka został kopnięty. Pokazali mu wyjściowe drzwi i tyle.
Między ówczesną Chojniczanką i obecną Olimpią można doszukać się kilku podobieństw. Z dużą uwagą będę obserwował poczynania nowego szkoleniowca w Grudziądzu. Według mnie warsztatu nie można mu odmówić. Nie boi się złapać zawodników i zaciągnąć ich do pracy na wysokich obrotach.