W ostatnim spotkaniu 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Pogoń Szczecin przegrała ze Śląskiem Wrocław 0:3. Choć podopieczni Stanislava Levy'ego odnieśli wysokie zwycięstwo, wynik nie odzwierciedla przebiegu starcia. Oto, co po meczu mieli do powiedzenia piłkarze obu drużyn.
Rafał Gikiewicz, bramkarz Śląska, nie mógł narzekać na brak pracy. Z pewnością zachowane czyste konto może pomóc w walce o miejsce między słupkami z Marianem Kelemenem.
– Na pewno trochę akcji do bronienia miałem, ale cieszę się, że udało mi się zachować czyste konto, bo szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio był taki mecz. Fajnie, że trener mi zaufał i dostałem kolejną szansę. W drugiej połowie odbiłem jeden ze strzałów barkiem, ponieważ piłka tuż przede mną dostała dziwnej rotacji i tylko tak zdążyłem zareagować. Chyba nie dałem powodów, żeby trener mnie zdjął, i bardzo chciałbym dłużej zostać w bramce. Teraz Marian Kelemen wraca i niech szykuje się na trudną rywalizację.
Rok Elsner zdobył pierwszą bramkę dla Śląska, jednak jak sam przyznał, w tej sytuacji dopisało mu szczęście.
– Nie wiem dokładnie, w jaki sposób uderzyłem piłkę przy bramce, musiałbym zobaczyć powtórki. Chyba był to lob, szczęśliwie udało mi się tak strzelić kolejnego gola. Wynik wysoki, ale absolutnie nie było łatwo. W pierwszej połowie graliśmy dobrze, na początku drugiej było już trudniej, ale strzeliliśmy gola i zdominowaliśmy wydarzenia na boisku.
Przemysław Kaźmierczak z sentymentem wspomina grę dla Pogoni Szczecin. Defensywny pomocnik przyznał, że już koncentruje się na kolejnym spotkaniu.
– Pokazaliśmy dzisiaj, że potrafimy podnieść się po porażce, mamy dobrych zawodników, którzy mogą przesądzić o losach meczu. Po przyjeździe do Szczecina powróciło wiele miłych wspomnień, ale dzisiaj jestem w Śląsku i staram się grać jak najlepiej dla tego klubu. Mimo straty punktów przed tygodniem cały czas jesteśmy w czołówce, trzeba wyciągnąć wnioski i należycie przygotować się do kolejnych meczów.
Trzy porażki z rzędu Pogoni Szczecin dają do myślenia zawodnikom. Dusan Pernis nie chciał oceniać spotkania zaraz po końcowym gwizdku sędziego.
– Przegrywamy trzeci mecz z rzędu, trudno teraz to na gorąco oceniać. Nie jestem pewien, czy przy którymś golu dla Śląska mogłem się lepiej zachować. Przy trzeciej bramce na początku myślałem, że Patejuk będzie sam strzelał, a on zagrał do niepilnowanego Mili i chyba nie mogłem nic więcej zrobić.
Najjaśniejszym punktem ekipy ze Szczecina był Edi Andradina. Niewiele brakowało, aby ten doświadczony piłkarz pokonał Rafała Gikiewicza.
– Brakowało nam dzisiaj dokładności. Rywal został dobrze rozpracowany, ale nie wypełniliśmy założeń taktycznych, bo trener nam mówił i przestrzegał przed silnymi stronami Śląska. Na pewno przyjdzie czas na analizę naszych błędów, a za chwilę ruszamy z przygotowaniami do kolejnego spotkania.