Cracovia przed własną publicznością przegrała na inauguracji 2014 roku z Zawiszą Bydgoszcz 0:2. Goście przez dłuższy czas musieli uznać wyższość podopiecznych Wojciecha Stawowego, ale później wzięli sprawy w swoje ręce i zagwarantowali sobie zwycięstwo.
W pierwszej połowie oba zespoły były bardzo szalone, bo często atakowały, ale był problem ze skutecznością. Podopieczni Wojciecha Stawowego bardzo dobrze kreowali grę w środkowej części boiska, gdzie przeprowadzili mnóstwo krótkich podań. Przyjezdni, żeby odpowiedzieć, próbowali wychodzić wysokim pressingiem, co na dłuższą metę było bardzo nieskuteczne, bo i tak Cracovia na boisku robiła swoje. Wyróżniającą się postacią był Saidi Nitbazonkiza, który ciągle biegał wzdłuż pola i starał się być głównym architektem akcji.
Gospodarze byli zdecydowanie lepsi w pierwszej części meczu, gdyż kilkukrotnie doprowadzili do potwornego zamieszania w polu karnym, ale za każdym razem brakowało zimnej krwi i nie udało się akcji wykończyć w należyty sposób. Najlepszą sytuację miał tuż przed przerwą Łukasz Steblecki, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Wojciechem Kaczmarkiem, ale w ostatniej chwili Łukasz Skrzyński wybił piłkę, zażegnując bardzo poważne zagrożenie.
Po zmianie stron Zawisza oddał pierwszy strzał za sprawą Luisa Carlosa, który z bliskiej odległości trafił prosto w Marko Perdilicia. Cracovia starała się kontrolować sytuację na boisku, lecz z minuty na minutę zaczęła się gubić, co w końcu wykorzystali piłkarze Ryszarda Tarasiewicza. Świetne dośrodkowanie z rzutu rożnego Vasconcelosa na bramkę zamienił Kamil Drygas, który dał bydgoskiej drużynie sporo radości.
Kilka minut przed końcem wynik ustalił Vasconcelos. Technicznym z rzutu karnego strzałem nie dał szans golkiperowi Cracovii. Portugalczyk zasłużył na spore brawa, ponieważ nie dosyć, że dużo biegał i podawał, to zanotował asystę. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Zawiszy, który pokazał wielki charakter, bo przez dłuższy czas musiał uznawać wyższość Cracovii, lecz po końcowym gwizdku arbitra zszedł z boiska w roli triumfatora.