Zasłużone zwycięstwo Liverpoolu


Liverpool pokonał na wyjeździe drużynę West Bromwich Albion 2:0. Wynik został ustanowiony już w pierwszej połowie spotkania przez Charliego Adama i Andy'ego Carrolla.


Udostępnij na Udostępnij na

Od początku spotkania Liverpool szturmował bramkę gospodarzy. Pierwszy, co prawda niecelny, strzał zanotował Adam, ale kilka minut później sędzia podyktował rzut karny dla „The Reds” i wcześniej wspomniany piłkarz wykorzystał okazję. W 9. minucie strzelił gola z jedenastu metrów. Kolejne ataki gości to dośrodkowania w pole karne z połowy boiska albo dalekie podania do skrzydłowych. W 23. minucie Andy Carroll był bliski strzelenia gola, ale dzięki interwencji obrońcy z West Bromwich Albion udało się tego uniknąć. Gospodarze musieli się trochę odkryć, jeśli chcieli zdobyć jakieś punkty w tym spotkaniu. Niewiele to jednak dało. W 30. minucie faul Mulumbu i kolejna szansa na zdobycie drugiego gola, tym razem ze stałego fragmentu gry, została niewykorzystana przez Luisa Suareza.

Drużyna West Bromwich Albion praktycznie nie istniała na boisku. Pod koniec pierwszej połowy cofnęła się do obrony i starała się nie dopuścić do straty gola. Dzięki temu Liverpool miał coraz więcej okazji. Suarez mógł strzelić swojego piątego gola w sezonie, ale z kilku metrów przed bramką za wysoko podniósł piłkę lewą nogą i chybił. W 40. minucie zagotowało się trochę pod bramką gości. WBA wykonało kilka ładnych podań, ale bez końcowego efektu. W ostatniej minucie podstawowego czasu gry Suarez znakomicie podał do Andy’ego Carrolla, który przechytrzył bramkarza i skierował piłkę po ziemi obok prawego słupka. Liverpool prowadził 2:0.

Po zmianie stron to gospodarze przejęli inicjatywę. Mecz nabrał dobrego tempa. Akcje przenosiły się z jednego pola karnego pod drugie. W 58. minucie zszedł z boiska Paul Scharner z powodu kontuzji. WBA na drugą połową wyszło bardziej zdeterminowane i wiele razy łapało ofensywnych piłkarzy gości na spalonym. W 65. minucie Foster wspaniale obronił potężny strzał Jose Enrique Sancheza. Uchronił tym samym drużynę przed utratą trzeciego gola. Obraz do końca meczu się nie zmienił. Gospodarze próbowali atakować, ale to Liverpool kontrolował grę i zasłużenie wygrał to spotkanie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze