Wyjeżdżał z kraju jako gotowy produkt, który można sprzedać za granicę. Opuścił tonący okręt Wojciechowskiego, żeby podbijać angielskie lądy. 28-letni pomocnik o twarzy dziecka, który szykowany był na wiodącego rozgrywającego reprezentacji Polski. Zawsze czegoś brakowało. Zdrowia, stabilizacji formy, lepszych warunków fizycznych.
Szczególnie dziwi ostatni z wymienionych atrybutów, gdyż od pięciu lat występuje w lidze, która – delikatnie mówiąc – nie słynie z technicznych wirtuozów. Pasuje tam jak Wojciech Pawłowski do Stowarzyszenia Poliglotów. Mimo wszystko zadomowił się całkiem nieźle, ale ostatnio zaczyna grać mniej. Nie pomogła zmiana klubu. W ostatnim sezonie „Maja” zagrał jedynie osiem spotkań, więc widmo gry w kadrze Nawałki oddala się w zastraszającym tempie.
Radosław Majewski wyjeżdżał z kraju w wieku 23 lat. Nie był już rozmarzonym dzieciakiem, który myślał, że zacznie podbijać Zachód. Ukształtowany zawodnik z bardzo dobrym przeglądem pola, dysponujący niezłymi dośrodkowaniami. Wydawało się, że pójdzie drogą Roberta Lewandowskiego, z którym zresztą grał w Zniczu Pruszków. Początki w Nottingham były obiecujące. W debiutanckim sezonie zagrał aż 35 meczów, w których zaaplikował trzy bramki, nie zapominając o wielu asystach. Z miejsca stał się pupilem kibiców. Nie mogło być inaczej, skoro regularnie błyszczał na boiskach zaplecza Premiership, co można zobaczyć na poniższym filmiku.
https://www.youtube.com/watch?v=hDm7TIM3ZW8
Dzielił i rządził w środku pola mimo nie najlepszych warunków fizycznych (170 cm wzrostu!). Bronił się jednak techniką i szóstym zmysłem. Nie bał się niekonwencjonalnych rozwiązań. W kadrze jednak nie meldował się zbyt często. W biało-czerwonych barwach zagrał ledwie dziewięć spotkań, a ostatni romans miał miejsce jeszcze za czasów Waldemara Fornalika.
Trochę ciągnęła się za nim łatka imprezowicza przez zamieszanie po meczu z Ukrainą w 2008 roku (został zawieszony wraz z Arturem Borucem i Dariuszem Dudką). Ma twarz chłopca, który popłakałby się po mocniejszym wejściu rywala. Majewski gra jednak w najtwardszej lidze na świecie. Rozegrał 152 (!) mecze w Championship, a tam kości trzeszczą co akcję.
„Maja” w grudniu skończy już 29 lat. Chyba nie ma zamiaru opuszczać Anglii. Brytyjskie powietrze mu służy, nie ma zamiaru odcinać kuponów podczas przesiadywania na ławce rezerwowych. Zdecydował się na wypożyczenie do Huddersfield Town, żeby grać, a wystąpił tam w… ośmiu meczach. Pół roku temu miał ofertę z Lecha Poznań, były zapytania z innych klubów z Championship. Majewski nie ma jednak szczęścia do podejmowanych decyzji i… trenerów. Żaden nowy szkoleniowiec nie obdarzył Majewskiego zaufaniem. Zarówno Stuart Pearce, jak i Chris Powell.
Wypożyczenie się skończyło, Maja wrócił do Nottingham, ale tam czekała go kolejna niemiła niespodzianka. Polski pomocnik nie znalazł swojego nazwiska na liście zawodników, którzy jadą na obóz przygotowawczy. Jest w dużej kropce. Menedżer musi uwijać się jak w ukropie, żeby wsadzić Majewskiego do jakiegoś klubu. Z Legią się nie udało, Berg nie był zainteresowany jego usługami. Zdesperowany mówi: „Pójdę tam, gdzie będą mnie chcieli”. Smutny schyłek dobrze zapowiadającej się kariery.