Od samego początku sezonu mówiło się: „to może być czarny koń rozgrywek”, nikt chyba jednak nie przypuszczał, że beniaminek pierwszej ligi może od razu dopominać się o awans. A zarówno obecny sezon, jak i historia sosnowieckiego klubu, jasno pokazują, że to zespół na ekstraklasę.
Oglądając mecze Zagłębia, dochodzi się do głównego wniosku, że w najmniej śląskim z miast województwa śląskiego wyklarowała się ekipa ludzi, którzy nie dość, że wygrywają mecz za meczem, to jeszcze robią to w sposób niebywale efektowny.
Kadra sosnowiczan to bardzo wyważone połączenie rutyny, zawodników ogranych w ekstraklasie lub I lidze i młodości, a więc bardzo ambitnych piłkarzy, o których robi się coraz głośniej. Obserwując grę niektórych starszych zawodników, myślę, że niemal od razu nasuwają się pytania, dlaczego tacy ludzie marnowali się w drugiej lidze. O trzech nazwiskach z grupy „doświadczonych” można bez cienia wątpliwości powiedzieć, że w obecnej formie byliby wyróżniającymi się postaciami w ekstraklasie.
Mowa o Łukaszu Matusiaku, Dawidzie Ryndaku i Martinie Pribuli. Pierwszy z nich to defensywny pomocnik, który jednak jak na swoją pozycję nie boi się podejmować nieraz karkołomnych decyzji i podejmuje się niezwykle trudnych boiskowych zadań. Jest przy tym bardzo precyzyjny – co najmniej kilka razy na mecz decyduje się na długie, górne podanie z głębi pola na skrzydło, niemal nigdy się nie myląc. Do tego jest znakomity w destrukcji i świetnie strzela z dystansu. Trzy mecze w ekstraklasie w barwach Polonii Bytom to dla 30-latka z pewnością wynik niegodny jego talentu. Dawid Ryndak to z kolei odkrycie ostatnich tygodni. O pomocniku zrobiło się głośniej po kapitalnej bramce zdobytej przeciwko Rozwojowi Katowice, należy jednak podkreślić, że piłkarz ten od dłuższego czasu solidnie pracuje na swoje nazwisko. Jeden mecz w ekstraklasie za małolata to raczej nie będzie ostateczna liczba dla 26-letniego Ryndaka.
Słowaka Pribulę Zagłębie Sosnowiec wykopało ze spadkowicza z II ligi, czyli Limanovii. Skrzydłowy spędził tam jedną rundę, po nieudanej przygodzie w czeskim FK Frydek-Mistek. Urodzony w Preszowie filigranowy 30-latek zdołał zdobyć jedenaście goli w piętnastu meczach w Limanowej, zanim trafił do Sosnowca. Tutaj z miejsca zaskarbił sobie sympatię u fanów klubu, grając niezwykle efektowną piłkę. Pribula lubuje się bowiem w ośmieszaniu obrońców rywali nieszablonowymi dryblingami, zwykle udanymi. Apogeum formy przypadło na niedawny, wyjazdowy mecz ze Stomilem Olsztyn (4 : 2), w którym to Słowak zdobył trzy bramki.
Jeszcze słowo o młodzieży, której w Sosnowcu jest naprawdę sporo. Wiele daje współpraca z warszawską Legią, klubem, z którego kibicami przyjaźnią się fani Zagłębia. Na wypożyczenie ze stolicy trafiło kilku młodych graczy, których regularna gra w I lidze to duża korzyść dla „Wojskowych”. Największą gwiazdą spośród tych piłkarzy jest oczywiście Jakub Arak. Powszechnie uważany za jednego z najbardziej utalentowanych polskich snajperów zawodnik spędza w Sosnowcu swój drugi sezon. W pierwszym był główną przyczyną awansu do I ligi – gdy 19-latek zdobywa 17 bramek w sezonie ligowym, zaskarbia sobie szacunek kibiców, a klub tylko na tym korzysta. Ten sezon nie jest dla Araka wiele gorszy – jak na razie ma na koncie sześć trafień w 13 meczach ligowych. Dzięki regularności trafił też do kadry U-20.
Do zakończenia sezonu jeszcze bardzo daleko. Do awansu do ekstraklasy jeszcze długa i wyboista droga. Dywagacje na temat tego, czy Zagłębie Sosnowiec jest już gotowe na najwyższą ligę w naszym kraju, nie mają sensu. Patrząc jednak pod kątem czysto historycznym, Zagłębiacy powinni grać w ekstraklasie. W jej tabeli wszech czasów zajmują 14. miejsce. Z pierwszoligowców lepszy jest tylko odwieczny rywal – GKS Katowice. Zagłębie Sosnowiec to czterokrotny wicemistrz Polski, pięciokrotny finalista i czterokrotny zdobywca Pucharu Polski. Pod względem zaplecza kibicowskiego także mówimy o zespole ekstraklasowym. Organizacyjnie też powinni dać sobie radę, więc wniosek końcowy dotyczący ekstraklasy nasuwa się sam. Ten powrót im się po prostu należy.