W starciu największych rozczarowań Ekstraklasy tego sezonu Zagłębie Lubin pokonało Legię 2:1. Dla warszawian była to już czwarta porażka w bieżących rozgrywkach.
Od pierwszych minut spotkania przewagę uzyskała Legia, która walczyła nie tylko o zwycięstwo, ale i o głowę swojego trenera. Legioniści prowadzili grę, ale ich dominacja kończyła się dwadzieścia metrów przed bramką Zagłębia. Szczególnie widowiskowa była akcja Jędrzejczyka, który w 8. minucie pomknął na bramkę Zagłębia, minął dwóch obrońców „Miedziowych” i zamiast strzelać, wpadł z piłką w „szesnastkę”, próbując wymusić karnego, za co został ukarany żółtą kartką. Plizga w 15. minucie pokazał, że Zagłębie nie będzie się tylko przyglądać poczynaniom Legii. Zawodnik otrzymał podanie od partnera 30 metrów od bramki „Wojskowych”, błyskotliwie wprowadził piłkę w pole karne i oddał strzał, ale futbolówkę zablokował Choto.
W kolejnych minutach obie drużyny grały bojaźliwie i nieciekawie. Właściwie to gra toczyła się w obrębie środka boiska. Bramkarze obu drużyn nie mieli co robić, ich interwencje można było policzyć na palcach jednej ręki. Na szczęście Zagłębie ma Plizgę, który w 24. minucie ponownie ożywił komentatorów i kibiców swoim kąśliwym strzałem.
Pomiędzy 26. a 28. minutą Legia przypomniała sobie, że gra w piłkę polega na atakowaniu bramki przeciwnika. Zawodnicy omijali blok defensorów Zagłębia, ale bez rezultatu bramkowego. Ostatnia część pierwszej połowy była równie nużąca jak jej początek. Kibice liczyli na emocje, a te generował tylko jeden zawodnik – Dawid Plizga. Niestety, jego starania nie spotkały się ze zrozumieniem ze strony partnerów.
Mecz w drugiej części zrobił się zdecydowanie ciekawszy, bo zawodnicy w końcu zaczęli grać, a nie odbijać piłkę od nóg swoich i kolegów. W 53. minucie Plizga ze skrzydła podał do świetnie ustawionego Bartczaka, ale jego uderzenie obronił Machnowskij. Chwilkę później piłkę w pole karne wrzucił Ekwueme, a futbolówkę do bramki skierował…Plizga. Gol niezbyt urodziwy, ale potwierdzający tezę, że obrona Legii jest nadal na wakacjach. Legioniści po stracie bramki grali tak, jakby ją strzelili. Może byli na innym meczu? Trudno zrozumieć, dlaczego świetnie opłacani zawodnicy nie wykazywali motywacji i od 55. minuty całkowicie stracili ochotę do gry.
Zagłębie grało równie niemrawo, jak w pierwszej połowie, ale wyprowadziło kilka ciekawych kontr, ale bez wpływu na wynik.
Od 76. minuty Legia rozpoczęła oblężenie Częstochowy, a Zagłębie wyprowadziło kontrę, po której Plizga fantastycznie podał do Traore, ale ten nie trafił do bramki. Minutę po tej akcji Zagłębie wyprowadziło kolejną. Costa podał do wbiegającego w pole karne Kędziory i wynik zmienił się na 2:0. Legia praktycznie od tego momentu była całkowicie bezbronna. Ostatnie dziesięć minut spotkania to już gra Zagłębia ze sfrustrowanymi legionistami. W 87. minucie meczu po nieprzemyślanym zagraniu ręką w polu karnym Traore sędzia podyktował karnego dla Legii, który na bramkę zamienił Vrodjlak.
Czy trener Skorża pożegna się z Legią? Warto się zastanowić, czy nie lepiej przesunąć całą pierwszą drużynę do Młodej Ekstraklasy, włączając sztab szkoleniowy. Legia walczyłaby o jakiś tytuł…
AG & WZL !!