Zagłębie pierwszymi przegranymi sezonu. Co w Lubinie poszło nie tak?


Forma Zagłębia Lubin w tym sezonie to istna sinusoida zakończona miejscem w grupie spadkowej

14 czerwca 2020 Zagłębie pierwszymi przegranymi sezonu. Co w Lubinie poszło nie tak?
pl.wikipedia.org

Już po rozegranym przedostatnim ligowym spotkaniu okazało się, że drużyna z Lubina nie ma najmniejszych szans na grę w grupie mistrzowskiej. W konsekwencji oznacza to również brak jakichkolwiek możliwości o rywalizację w europejskich pucharach. Mający duże możliwości finansowe klub zaliczył w ten sposób jeden z gorszych sezonów i w związku z tym możliwe są pewne zmiany. Kibice Zagłębie mogą mieć wrażenie, że wspierany przez z nich zespół jest jako pierwszy przegrany tegorocznych rozgrywek.


Udostępnij na Udostępnij na

Sytuację, która nastąpiła można jednak było przewidzieć wiele kolejek wcześniej. Miedziowi gubili punkty na tyle często, że reakcja powinna była nastąpić wcześniej. Również i styl zespołu nie napawał optymizmem w związku z czym widać było, że to wszystko idzie w złym kierunku. Oczywiście nie brakowało powodów do optymizmu.

Jednym z nich byli młodzi zawodnicy, na których w Lubinie nikt nie bał się stawiać. Brakowało jednak wyników, czyli tego co najważniejsze. Gdzie zatem lub w którym momencie trzeba było reagować na problemy gnębiące grę Zagłębia Lubin.

Trzecia siła

Ogromnym atutem Zagłębia w trwającym sezonie jest siła ofensywna. Lubinianie pod względem strzelanych goli są tuż za Legią Warszawa i Lechem Poznań. Jeśli zatem kierować się tylko tymi statystykami drużyna z dolnośląskiego powinna kończyć rundę zasadniczą nie gdzieś w środku tabeli, lecz na pozycji gwarantującą udział w kwalifikacjach europejskich pucharów.

Duży wpływ na zdobyte 48 goli przez Zagłębie miało zwłaszcza dwóch Słoweńców. Damjan Bohar oraz Sasa Zivec łącznie dla Miedziowych zdobyli 21 goli, czyli niemalże połowę tego co ustrzeliła dotychczas reszta drużyny. Swoją cegiełkę również dorzucił ten od którego wymagało się chyba najwięcej- Filip Starzyński.

Pomocnik o takiej renomie miał być tym kto ma rządzić i dzielić na murawie. Liderem pełną gębą lubińskiej jedenastki. Poniekąd ze swych obowiązków się wywiązał, ponieważ 6 goli to także jest pewien wkład zaliczany na plus.

Największym jednak wygranym, można chyba powiedzieć już z wyprzedzeniem, jest z kolei 18-letni Bartosz Białek. Perspektywiczny pomocnik stał się objawieniem ligi nie tylko ze względu na zrównanie się liczbą goli ze starszym kolegą z drużyny Starzyńskim.

Młody zawodnik świetnie radził sobie z presją, nie dając po sobie poznać że ma jakikolwiek problem z grą na poziomie ekstraklasy. Jest również świetnym przykładem tego, że nawet i zawodnik mający naście lat jest w stanie brać grę na siebie. Nie raz zresztą udowadniał to na boisku.

Koło ratunkowe

Nieźle grająca do przodu ekipa Martina Seveli była dużym zagrożeniem nie tylko dla słabszych kadrowo zespołów. O sile rażenia lubińskiej jedenastki miały okazje przekonać się zespoły mające podobne aspiracje. Przykładowo ogromne problemy z tym zespołem miał chociażby poznański Lech, który dał sobie wbić 6 goli w dwóch spotkaniach zaliczając przy tym ledwie punkt.

Podobny przypadek spotkał również gdańską Lechię, której również nie dane było cieszyć się ze zwycięstwa nad Zagłębiem Lubin. Swoje zebrała również Legia, której udało się wygrać tylko w meczu u siebie, porażka na wyjeździe już jednak chluby stołecznym nie przyniosła.

Zdecydowanie gorzej rzecz miała się w przypadku meczów z drużynami walczącymi w dolnych rejonach tabeli. I w tym przypadku podopieczni stali się zespołem robiącym za koło ratunkowe dla tychże ekip.

Świetnymi przykładami są drużyny z samego dołu: ŁKS Łódź, Arka Gdynia, Wisła Kraków czy Korona Kielce. Każda z tych drużyn wygrała minimum raz poprawiając swą trudną sytuację w tabeli. Gdyby tych strat udało się uniknąć sytuacją piłkarzy Zagłębia Lubin byłaby lepsza.

Początek problemów

Poważne kłopoty lubinian zaczęły się z chwilą inauguracji ekstraklasy. Poprzedni trener, Holender – Ben Van Deal miał ogromne problemy ze zdobywaniem jakichkolwiek punktów przez co w późniejszym czasie trudniej było o poprawę sytuacji w tabeli. Grające pod jego wodzą Zagłębie po rozegraniu siedmiu kolejek miało ledwie zdobytych 5 punktów.

Szybko po tym postanowiono zakończyć współpracę z Holendrem dając możliwość zmiany na lepsze Pawłowi Karmelicie. Ten będąc tymczasowym ratownikiem zdobył w jednym meczu niemal całą pulę zdobytą przez swojego poprzednika. Na nic jednak zdał się pogrom jakie sprawili jego zawodnicy Nafciarzom. Wynik 5:0 nie został doceniony, a miejsce Polaka zajął Martin Sevela.

Ten nie zaczął swojej przygody źle. Wywalczył ważne punkty w derbowym starciu ze Śląskiem Wrocław, by następnie zaliczyć serię trzech spotkań bez straty punktów. Później jednak nastąpił trudny listopadowy maraton, w którym kilka punktów zostało pogubionych.

Mimo to niezłe występy w rundzie jesiennej zostały zamazane dziwnymi występami w rundzie wiosennej. Zagłębie Lubin dopiero w marcu zdobyło wyczekiwane zwycięstwo. A to zamiast stać się początkiem udanej serii okazało się wypadkiem przy pracy. Gra w kratkę nie miała końca.

Zmiany

Być może pewien wpływ na taki stan rzeczy miały również zmiany zachodzące w zarządzie. Liczba zmian na stanowisku prezesa jak się okazuje stała się równą zmianom trenerów. Pytanie zatem czy to aby miało jakikolwiek wpływ na grę Zagłębia.

Patrząc na to co się działo w Lubinie w ostatnich miesiącach można być niemal pewnym tego, że i po zakończeniu rozgrywek dojdzie do kilku zmian. Pierwszym odpowiedzialnym za wyniki jest oczywiście szkoleniowiec, u którego można doceniać fakt że jego drużyna gra ofensywnie. Z drugiej jednak strony Zagłębie bardzo często zapomina o obronie.

Nie poukładana w tyłach drużyna potem ma ogromne problemy, dlatego też Zagłębie zamiast grać o puchary może powalczyć z zespołami myślącymi o utrzymaniu. I choć drużynie spadek raczej nie grozi, walka w grupie spadkowej wiąże się z wieloma nie potrzebnymi nerwowymi spotkaniami. Już dziś Zagłębie Lubin można nazwać pierwszymi przegranymi sezonu, którzy nie wykorzystali nie tyle swojego potencjału, co zdobyczy bramkowej.

Teraz przyjdzie czas na naprawę swoich grzechów. Najbliższe spotkania to wielki test tak dla trenera jak i samych zawodników. Na szczęście jest kilku takich, którzy mogą liczyć latem na duże zainteresowanie jak chociażby Bartosz Białek, z którego klub może mieć finansowe korzyści.

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze