Zagłębie Lubin miało być czarnym koniem, a jest źrebakiem


Nie tak miał wyglądać ten sezon „Miedziowych”

24 listopada 2023 Zagłębie Lubin miało być czarnym koniem, a jest źrebakiem
Tomasz Folta

Zagłębie Lubin miało być czarnym koniem rozgrywek PKO Ekstraklasy. W Lubinie miano zerwać z opinią najbardziej wygodnej drużyny w lidze. Choć 7. miejsce w tabeli ligowej na pierwszy rzut oka nie wygląda źle, to zespół Waldemara Fornalika ma mnóstwo problemów. Poradzi sobie z nimi?


Udostępnij na Udostępnij na

A miało być jak we śnie…

Przed bieżącymi rozgrywkami w Lubinie dokonano naprawdę dobrze wyglądających transferów, przewietrzono również szatnię. Z klubem pożegnała się legenda – Filip Starzyński, który jednak w ostatnim czasie nie dawał powodów do przedłużenia umowy. W Ruchu z resztą też idzie mu słabo. Po zupełnie nieudanym powrocie odszedł z klubu Jakub Świerczok, spieniężono Łukasza Łakomego, odszedł też, chociażby Kacper Bieszczad, który jednak nie pokazał się w Lubinie tak dobrze, jak mogło się wydawać, gdy bardzo dobrze radził sobie na wypożyczeniu w Chrobrym Głogów.

Zagłębie jednak, jak już pisaliśmy, również wzmocniło się na kilku pozycjach. Przyszedł Damian Dąbrowski, który ma za sobą bardzo dobre lata w Pogoni Szczecin, przyszedł Mateusz Wdowiak po, mimo wszystko solidnej przygodzie w Rakowie, Zagłębie wykupiło Dawida Kurminowskiego, sprowadzono Mikkela Kirkeskova kojarzonego z mistrzostwem Piasta Gliwice, wypożyczono Sergiego Buletsę, który całkiem szybko zaczął notować liczby w drużynie. I wisienką na torcie miał być transfer Juana Munoza. 28-letni, a więc wciąż w sile wieku, Hiszpan ma w swoim CV Sevillę, Levante, czy Legandes, z którego to przyszedł do Lubina. Oczywiście nie możemy go jeszcze skreślać, chociaż wątpliwym jest, aby okazał się tak dobrym piłkarzem, jak zapowiadano. Uzbierał 484 minuty do tej pory i zdobył ledwie jedną bramkę, do tego w przegranym ze Stalą Mielec meczu. Chyba inaczej miały wyglądać te transfery. Zresztą jak cała gra Zagłębia.

Problemy Zagłębia

Zespół Fornalika ma swoje kłopoty, widać je już nawet w najbardziej podstawowych statystykach z tabeli ligowej. Ma najsłabszą obronę z drużyn nieznajdujących się w strefie spadkowej i najsłabszą ofensywę z drużyn górnej połówki tabeli. O ile słaby dorobek strzelecki w przypadku chociażby Piasta można tłumaczyć dramatyczną nieskutecznością, o tyle w Zagłębiu nie ma o tym mowy. Spójrzmy na parę statystyk dotyczących ofensywy. Lubinianie pod względem kreowania, chociażby tak zwanych „big chances” jest pomiędzy… Koroną Kielce, a Ruchem Chorzów. Zagłębie, choć w większości przypadków jest w stanie wymieniać wiele podań, to nie do końca ma pomysł na finalizację akcji, co sprawia, że to są w zasadzie jałowe podania, które nabijają tylko statystykę. W statystykach defensywnych również Zagłębie nie lideruje. Ogólnie problemem ekipy Waldemara Fornalika jest to, że jakby nie spojrzeć na jakąkolwiek statystykę, to Zagłębie jest w 90% przypadków w środku stawki. Nie zrywa to stereotypu o drużynie przyjemnej i bez presji, a wręcz jest jego najlepszym potwierdzeniem.

Czasami jednak kłopotliwe potrafi być to, na co trener wpływu nie ma, a są to indywidualne błędy prowadzące do straty bramki. W Lubinie doszło do aż czterech takich w trwających rozgrywkach. Dla porównania, z 32 bramek straconych przez ŁKS, tylko jedna była po indywidualnym błędzie. Pokazuje to, że systemowo, choć nie jest dobrze, to wciąż nie ma tragedii, bo często zarzewiem jest „odłączenie prądu” przez jednego z zawodników.

Kiedy, jak nie z ŁKS-em?

Wydaje się, że otwierający kolejkę mecz z ŁKS-em jest idealny na przełamanie. Fakt, zespół Fornalika nie gra przed własną publicznością, ale lubinianie w tym sezonie potrafili gubić u siebie punkty w meczach z rywalami do ogrania, potrafiło też wygrywać na wyjazdach. A ŁKS to… ŁKS – najgorszy atak ligi i jeszcze gorsza obrona. Właściwie ciężko się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że łodzianie już spadli z ligi, a właściwie to spadli z niej w październiku. Teraz czeka ich jeszcze tylko 19 spotkań przygotowujących ich do walki w 1.lidze. Wracając do Zagłębia – nie da się dostać lepszego rywala na przełamanie. Lubinianie mogą się nastrzelać, nikt w ŁKS-ie nie jest zainteresowany bronieniem, a zbytnie otworzenie się też nie jest przesadnie groźne – Kay Tejan i tak nie wykorzysta potencjalnej sytuacji. Ale nie naśmiewając się już z ŁKS-u, przytoczymy fakty. Łodzianie ostatni mecz wygrali w sierpniu, a od tego czasu, w 10 spotkaniach zdobyli dwa punkty. To naprawdę fatalny wynik. W tej ekipie nic się nie zgadza i nawet Zagłębie, będąc pod formą, zwyczajnie musi ich pokonać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze