Warta Poznań po raz kolejny dała show. Zrobiła coś niesamowitego. Nie tylko wygrała z Legią Warszawa, nie tylko rozwiała jej marzenia o zbliżeniu się do Rakowa, ale po prostu zabrała wszystkie atuty „Wojskowym”, którzy wyglądali momentami na bezradnych. Bez wątpienia są to wielkie dni „Zielonych” i kto wie o co jeszcze pokuszą się w tym sezonie. Wydaje się, że po takim zwycięstwie nie ma absolutnie żadnych limitów dla nich.
Zabójczy cios zadał Adam Zrelak w 67. minucie. Bramek jednak mogło być zdecydowanie więcej, gdyż Warta Poznań skutecznie wykorzystywała wszelkie słabości Legii. Chyba można to już powiedzieć – Legia musi liczyć na cud w walce o mistrzostwie, bo już w sobotę ich strata do Rakowa może wynosić 11 punktów. Dwumecz z poznańskimi ekipami pogrzebał ich szansę na powrót na tron.
Hit kolejki
Przed sezonem pewnie nikt zbytnio by się nie nagrzewał na starcie Legii z Wartą. Ot, zwykły mecz. Nikt nie sądził, że spotkanie 29. kolejki będzie niejako hitem kolejki. W końcu w Grodzisku Wielkopolskim mierzyły się zespoły znajdujące się na drugim i piątym miejscu. Trzeba przyznać, że pozycje obu drużyn są zaskoczeniem. Legia to Legia, ale po fatalnym ostatnim sezonie niewielu spodziewało się, że będą na spokojnym drugim miejscu. Jakby tego było mało, punktując tak, że w poprzednich latach byliby zapewne mistrzami.
Warto docenić robotę jaką wykonał Kosta Runjaić z tą drużyną. To, że są w tym miejscu to i tak sukces, ale Legii wciąż marzyło się coś więcej niż wicemistrzostwo. Od początku było wiadomo, że Warta Poznań będzie bardzo ciężkim przeciwnikiem. Choć „Warciarze” bardzo słabo punktują z czołówką to pokazują w ostatnich spotkaniach w jakim są gazie. Nawet na Bułgarskiej z Lechem w drugiej połowie potrafili grać jak równy z równym. „Wojskowi” zatem nie mieli co liczyć na spacerek i łatwe punkty w oczekiwaniu na wynik Rakowa. Warta Poznań to nie jest zespół, który po utrzymaniu się, położy się na murawie przed mocniejszym rywalem. Nie takie numery z „Dumą Wildy”.
Łyżka dziegciu w beczce miodu – Warta Poznań ma problemy w spotkaniach z czołówką ligi
Tym bardziej, że Warta Poznań miała coś jeszcze do udowodnienia w spotkaniu z Legią. Swój cel, czyli utrzymanie, osiągnęła zaskakująco łatwo i za to ogromne brawa. Pozostawał jedynie ten mały niesmak po spotkania z Rakowem, Legią, Lechem i Pogonią, w których „Zieloni” zdobyli tylko jeden punkt. Jak na zespół znajdujący się zaraz za ścisłą czołówką to słaby wynik. Element, który wymagał jeszcze małej poprawki i korekty. To jest jednak szukanie dziury w całym. Nikt za to Warty nie będzie bił, że ma problemy ze zdecydowanie silniejszymi i bogatszymi.
Warta Poznań bez zbędnej bojaźni
Kto w Grodzisku musi wygrać, było widać od pierwszej minuty. Wydawało się, że Warta Poznań otrzymywała to co chciała, czyli możliwości do kontr i zaskakiwania Legii. Scenariusz wymarzony i co ważne, „Zieloni” zdecydowanie inaczej podeszli do tego spotkania niż przy okazji meczu z Lechem. Bez zbędnego respektu i oczekiwania na wyrok. W końcu Warta Poznań wykonała już cel nadrzędny, czyli utrzymanie. Grę podopiecznym Dawida Szulczka ułatwiła zdecydowanie nieobecność super strzelca Legii, czyli Tomasa Pekharta.
Tego od pierwszej minuty oczekiwał Dawid Szulczek. Bez zbędnej bojaźni. Ze spokojnym rozegraniem piłki od defensywy. Nie było widać strachu w oczach zawodników Warty jaki można było widzieć na Bułgarskiej. Wpływ na to pewnie miała też licznie, jak na Grodzisk Wielkopolski, zgromadzona publika. Warto podkreślić, że dawno taki doping nie wspierał zespołu, który walczy z władzami miasta o swój stadion.
Pokaz dobrej gry w defensywie
Na jednej z konferencji prasowych Dawid Szulczek na pytanie co chciałby jeszcze poprawić w grze Warty, odpowiedział: grę we własnym polu karnym. Generalnie można powiedzieć, że pierwsza połowa to pokaz jak powinno się bronić we własnym polu karnym nie dopuszczając rywali do groźnych sytuacji. Legia miała kontrolę, ale w szesnastce Adriana Lisa zawsze górą byli piłkarze w zielonych strojach.
Druga sprawa, że Legii brakowało Pekharta. Nie miał kto walczyć z rosłymi stoperami Warty. Carlitos i Maciej Rosołek to raczej inne typy napastnika. Wyłączony z gry skutecznie został także Josue. Jest to piłkarz robiący różnicę w ekstraklasie, jej gwiazda, a w Grodzisku brakowało jego celnych kluczowych podań. Choć obrona „Zielonych” często była skomasowana i oparta na przetrwaniu, to była do bólu skuteczna. Mimo swojego niskiego pressingu nie pozwoliła, aby Adrian Lis wielokrotnie musiał zakładać pelerynę superbohatera.
Warta Poznań zadała zabójczy cios
Warta cierpiała przez długi czas, ale od drugiej połowy zaczęła wyrzucać pociski. Ładowała naboje przez całą pierwszą połowę, aby bardzo mocno zachwiać grą Legii. Do sytuacji, którą powinien wykorzystać, doszedł Adam Zrelak, ale jak często bywa w tym sezonie, pomylił się o milimetry. Obudził się także Kajetan Szmyt, który w pierwszej połowie nie mógł złapać swojego rytmu. Filip Mladenović musiał zacząć się martwić, aby nie być kolejnym defensorem, którego Szmyt weźmie na karuzelę.
W defensywie wciąż pewny był Dimitrios Stavropoulos, który dzielił i rządził w polu karnym. Z Dawidem Szymonowiczem byli absolutnymi ostojami. Większość ataków czy dośrodkowań Mladenovicia i Wszołka kończyła się właśnie na nich. Za to w drugiej połowie Legia była bardziej rozchwiana, co w końcu wykorzystał Adam Zrelak i pokonał Kacpra Tobiasza. Zabójczy pocisk Warty, po którym „Wojskowi” wpadli w jeszcze większe tarapaty. To „Zieloni” zaczęli swoje show. „Duma Wildy” praktycznie zabrała jakiekolwiek marzenia Legii o mistrzostwie. O czym chyba zaczęli sobie zdawać sprawę piłkarze Kosty Runjaicia, bo wyglądali na sparaliżowanych.
Warta Poznań rozgrywa fenomenalny sezon. Chyba nawet nikt nie marzył o takiej sytuacji w tabeli. Za to wielki szacun po sam pas dla „Zielonych”. Warto również docenić to, co zrobili z Josue. Wiele mówi się o tym, że Dawid Szulczek przygotowuje plan na mecz pod każdego przeciwnika. Na Legię plan był jasny. Nie dać pograć Josue. Został wykonany w sposób rewelacyjny. W zasadzie ciężko przypomnieć sobie tak słaby mecz portugalskiej gwiazdy ligi.
Warta Poznań rozwiewa resztki nadziei Legii na mistrzostwo
Tym zwycięstwem Warta łamie kolejną barierę. Pokazuje tylko, że dla niej nie ma limitów. Przełamała się i wygrała w końcu z zespołem z TOP 4 rozgrywając świetne spotkanie. Minimalizując wszelkie atuty Legii, która chyba musi już na stałe pożegnać się z marzeniami o mistrzostwie Polski. Dwumecz z zespołami z Poznania przyniósł im zaledwie punkt i pokazał, że to jeszcze nie ten moment.
W piątkowy wieczór nawet Warta potrafiła ich stłamsić, bo długimi momentami Legia w drugiej połowie była bezradna. Miała twarz machającego rękami Josue w niemocy i znalazła się na liście pokonanych zespołów przez Wartę. W najważniejszym momencie sezonu, gdy pojawiła się realna szansa na tytuł – spękała. Nie wytrzymała tego mentalnie i chyba ostatecznie pozostanie jej bronienie drugiego miejsca.