Za krótki garnitur? Czy może kłopot bogactwa Dariusza Żurawia?


Czy Lech Poznań jest w stanie walczyć z powodzeniem na dwóch frontach?

17 października 2020 Za krótki garnitur? Czy może kłopot bogactwa Dariusza Żurawia?
Przemysław Szyszka / lechpoznan.pl

Granie co trzy dni to ogromny problem dla polskich drużyn. Przyzwyczailiśmy się do tego wyświechtanego hasła. Naprawdę nudne się to zrobiło. Najwyższa pora, aby ktoś złamał tę dziwaczną tezę. Okazję na to będzie mieć Lech Poznań. W weekend ekstraklasa, w czwartek Liga Europy. Tak wygląda kalendarz „Kolejorza” do grudnia. Ważna będzie rotacja, czyli szeroki skład, a czy takowy ma do dyspozycji Dariusz Żuraw?


Udostępnij na Udostępnij na

W Poznaniu od kilku lat jest posucha z trofeami. Wydaje się, że takiej szansy na otworzenie w końcu gabloty z trofeami w najbliższym czasie nie będzie. Największy rywal pogrążony w swoich problemach, finansowo odjechali reszcie stawki, ale nie tak jak Legia po awansie do fazy grupowej Ligi Europy. Poprzedni sezon był przejściowy, lecz teraz ma już być walka o mistrzostwo. Chcą tego kibice, działacze i piłkarze. Przeszkodą w tym będzie Liga Europy, a więc dodatkowe mecze, a zarazem wyjazdy. Skuteczna gra na dwóch frontach to nie w stylu polskich drużyn.

Jeszcze kilka tygodni temu, słyszało się narzekania, że Lech ma strasznie wąską kadrę. Pierwszy garnitur wyjściowy, ale później to już lepiej nie zaglądać. W tej chwili sytuacja wygląda trochę inaczej. Piotr Rutkowski z Tomaszem Rząsą zrobili kilka ruchów, wzmacniających oraz rozszerzających kadrę. Po kilku spotkaniach jesteśmy naprawdę pozytywnie nastawieni.

Lech Poznań, czyli na rotację nie mamy co liczyć

Uplastycznijmy sobie pewną rzecz. Dariusz Żuraw nie rotuje składem jak szalony. Raczej stawia na pewnych, sprawdzonych zawodników. Często stroni od pochopnego zdejmowania piłkarzy. Przykład pierwszy z brzegu to Karlo Muhar w poprzednim sezonie. Dopiero akcja kibiców #BiletDlaMuhara poskutkowała wprowadzeniem Jakuba Modera do wyjściowej jedenastki. Choć nie zapomnijmy, że wprowadził genialnie w poprzednim sezonie Jakuba Kamińskiego. Obaj mu się odwdzięczyli, a w zamian za to dostali bezgraniczne zaufanie od trenera. 

Nie przewidujemy zatem, aby w czwartek grała inna jedenastka piłkarzy niż w niedzielnym spotkaniu ligowym. Tym bardziej, że Lech Poznań ma ogromną ochotę na mistrzostwo Polski, dlatego nie może sobie odpuścić żadnego spotkania. Oczywiście od właścicieli nie doczekamy się jasnych celów, podobnie jak w poprzednim sezonie, jednak każdy sobie zdaje sprawę, że w końcu trzeba zdobyć to mistrzostwo. Z myślą o tym została stworzona szeroka, lecz bardzo mądrze zbudowana kadra, a jej zadaniem będzie udana walka na dwóch frontach. 

W Bramce jest Bednarek

Pozycja bramkarza jest szczególna. W wielu klubach funkcjonuje to, tak że jest wyraźna „jedynka”, a rezerwowy gra ewentualnie w rozgrywkach pucharowych. W poprzednim sezonie taki monopol miał Mickey van der Hart. Holender bronił wszędzie i z każdym, dopóki nie doznał fatalnej kontuzji ręki w spotkaniu z Lechią Gdańsk. Według planów i oczekiwań, w tym roku kalendarzowym już go nie zobaczymy na boiskach PKO Ekstraklasy.

Holender bronił z różnym skutkiem. Raz był bohaterem, raz był wyszydzany przez poznańskich kibiców. Stwierdzono, jednak że warto ściągnąć kogoś do rywalizacji. Padło na Filipa Bednarka. Bramkarza także ukształtowanego w Holandii, lecz zupełnie innego. Bednarek zdecydowanie lepiej broni na linii, za to ma gorsze wprowadzenie piłki. Nie skłamiemy, gdy napiszemy, że obecna jedynka Lecha także miała trudne wejście w sezon. Dwie bramki stracone z Lubinie, po częściowych błędach Bednarka, spowodowały, że „Kolejorz” przegrał na inaugurację. Historia pokazała, że Dariusz Żuraw konsekwentnie stawiał na byłego zawodnika sc Heerenveen, a ten odwdzięczył mu się podwójnie. Broniąc karnego w Belgii, został bohaterem sukcesu Lecha Poznań.

Do rywalizacji ściągnięto też Marko Malenice. Bramkarza o bardzo dobrych warunkach fizycznych, lecz na razie trudno określić jego umiejętności. Jedynym papierkiem lakmusowym był mecz rezerw, gdzie spowodował między innymi karnego. Podsumowując, Dariusz Żuraw nie musi się obawiać o pozycję bramkarza. Obecnie kibiców zachwyca Filip Bednarek, a w obwodzie mamy także van der Harta i Malenice.

Największa bolączka? – obrona

Bez wątpienia z pierwszych kolejkach najsłabszym punktem „Kolejorza” była gra defensywna. Głupie tracone bramki, głównie ze stałych fragmentów gry. Kilka punktów, tak stracili, przez co teraz są na dopiero 6. miejscu. Skupmy się na personaliach. Na środku obronny Dariusz Żuraw ma następujący wybór: Djordje Crnomarkovicia, Thomas Rogne i Lubomir Satka. Może to dość kontrowersyjna opinia, ale gdy są w najlepszej formie, to stają się wyróżniającymi się obrońcami w ekstraklasie. Pamiętać, jednak musimy, że Norweg jest „szklany”, a Serbowi czasami zdarza się popełnić kardynalny błąd, chociaż już coraz rzadziej. Gdy będą zdrowi, to Dariusz Żuraw spokojnie może nimi rotować, nie tracąc przy tym na jakości. Chociaż przyznajemy, że przydałaby się jakaś dodatkowa alternatywa.

Spójrzmy na boki, obstawione zdecydowanie lepiej. W zakończonym okienku Lech opchnął Roberta Gumnego za przyzwoite pieniądze. Zdecydowano się, więc na wzmocnienie pozycji prawego obrońcy. Alana Czerwińskiego będzie wspierał dobrze znany w Poznaniu, Bogdan Butko. Tutaj nie ma o co się martwić. Dwaj bardzo solidni ligowcy. Sytuacja ma się podobnie po drugiej stronie. Na lewej flance furorę robi w ostatnich spotkaniach Vasyl Kravets. Określono go jako „konia do biegania”. Ma on być alternatywą dla Tymoteusza Puchacza, czyli etatowego zawodnika pierwszego składu. Dariusz Żuraw ma duże pole do popisu, nieważne na kogo nie postawi, to obroni swoją decyzję.

Kluczowy środek pola

Przechodząc płynnie do pomocy, gdzie królują Pedro Tiba i Jakub Moder. Wsparci bardziej ofensywnie ustawionym Danim Ramirezem, tworzą prawdopodobnie najlepszy środek pola w ekstraklasie. To właśnie, głównie środek pola, pociągnął Lecha do fazy grupowej Ligi Europy. Zachwycaliśmy się genialnymi podaniami Portugalczyka i ponad przeciętną techniką Hiszpana. Trudno nie uznać, że to środek pola jest kluczowy dla Dariusza Żurawia. Trudno nie zauważyć, że gdy są zdrowi, to zawsze grają. Pod tym względem, trener „Kolejorza” jest bardzo mało elastyczny. Zresztą, gdy wspomniana trójka gra, to gra Lecha się po prostu klei i zachwyca nas.

Problem jest, gdy trzeba szukać zastępstwa. Jest Filip Marchwiński. Człowiek o wielkim talencie, który niektórymi zagraniami przeskakuje tę ligę dwukrotnie, ale wciąż nie może zacząć regularnie grać. Często pokazuje się z ławki, lecz nie daje Dariuszowi Żurawiowi argumentów, aby stawiał na niego częściej. Niewykluczone, że teraz dostanie więcej minut. Jeszcze jedną opcją jest Karlo Muhar. Człowiek, na którego wylała się fala krytyki. Typowy hamulcowy. Chociaż warto zauważyć u niego poprawę gry. Z Piastem popisał się ładnym strzałem w stylu Jakuba Modera i mało brakowało, aby zdobył bramkę. Pewnie też dostanie więcej szans na pokazanie się, a może kibice zmienią o nim zdanie. Kolejorzchciał wzmocnić jeszcze środek pola Petarem Brlekiem. Niestety plany pokrzyżował koronawirusa. Zatem Dariusz Żuraw musi modlić się, aby wszyscy byli zdrowi.

Sytuacja ma się podobnie u skrzydłowych. Gdy nie będzie kontuzji i zawieszeń, to sytuacja wygląda przyzwoicie. Dariusz Żuraw będzie mieć do dyspozycji: Jakuba Kamińskiego, Jana Sykory, Michała Skórasia i Tymoteusza Klupsia. Talentu i umiejętności i „Kamyka” podważać nie będziemy. To zapewne jego ostatni sezon w Polsce. Sytuacja z pozostałymi wychowankami wygląda już trochę inaczej. Wiemy doskonale, że potrafią zagrać dobry mecz, ale brak u nich regularności, a to trochę kłopotliwe dla trenera. Pozostaje nam Czech, wedle planów partner Kamińskiego na skrzydle. 26-latek dopiero łapie kontakt z kolegami, jednak jego dotychczasowe występy możemy uznać na plus. Niewątpliwie, trochę głębi i możliwości brakuje. W ostateczności można obstawić tę pozycję Tymoteuszem Puchaczem, Mohammadem Awwadem i Danim Ramirezem.

Następcy Gytkjaera

O sytuacji napastników w Lechu Poznań opisywaliśmy szerzej tutaj.  Faktycznie Lech zdecydował się na mocną ofensywę transferową, ale rozumiemy to, gdyż musiał zastąpić króla strzelców poprzednich rozgrywek, Christiana Gytkjaera. Udało się, jednak tak zastąpić Duńczyka, że powoli w Wielkopolsce zapominają, kto to w ogóle był. To głównie za sprawą Mikaela Ishaka. Pewniaka w ataku „Kolejorza”. Rezerwowi? Także godni niebiesko-białych barw. Nika Kaczarawa, reprezentant Gruzji (ostatnio nawet strzelił bramkę w Lidze Narodów), znany z występów w Koronie. Swoją jakość udowodnił w spotkaniu na Cyprze, gdzie popisał się asystą piętką. Jest też kolejny wychowanek, Filip Szymczak. Zaliczył on bardzo dobre wejście w sezon, niestety dalsze plany pokrzyżowała kontuzja. Dariusz Żuraw może także postawić na Awwada, zatem od wyboru do koloru.

Sytuacja kadrowa poznańskiego Lecha może nie powoduje u nas zachwytu i hurraoptymizmu, ale uważamy ją za przyzwoitą. Mamy nadzieję, że kontuzje i koronawirus będą trzymać się z dala od „Kolejorza”, bo to właśnie będzie kluczowa rzecz. W przypadku dużej liczby absencji pojawią się kłopoty, ale Dariusz Żuraw pokazał w ostatnim sezonie, że potrafi wybrnąć z każdych kłopotów. Zasadnicza różnica. Tym razem gra toczy się o wyniki, a nie o serca kibiców.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze