Obecny sezon dla wychowanka klubu z sieradzkiej klasy okręgowej jest najlepszym od czasu wyjazdu z Polski. Bramka strzelona w doliczonym czasie gry pierwszej połowy ligowego spotkania z Empoli powiększyła jego dorobek do sześciu trafień. Choć do końca sezonu pozostało jeszcze blisko szesnaście serii gier, to jego wynik jest już o jednego gola lepszy aniżeli w ubiegłej kampanii. Czym spowodowana jest tak dobra dyspozycja 23-latka? Czy swoją grą zapracuje sobie na transfer do silniejszego klubu?
Trudne młodzieńcze wybory
Przebieg kariery czterokrotnego reprezentanta Polski może być przykładem dla innych młodych zawodników. Pierwsze kroki w profesjonalnej piłce Stępiński stawiał w łódzkim Widzewie, do którego to ściągnął go z IV-ligowej Pogoni Zduńska Wola ówczesny trener Widzewa Radosław Mroczkowski. Debiutując w ekstraklasie w wieku 16 lat, stał się najmłodszym graczem w historii klubu na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
Sezon 2012/2013 zakończony pięcioma bramkami i czterema ostatnimi podaniami zaowocował transferem zagranicznym. Polak przeniósł się do niemieckiego 1. FC Nuernberg. Jak się później okazało, kosztowało go to dwa zmarnowane lata kariery. Podczas swojego pobytu u naszych zachodnich sąsiadów nie udało mu się wystąpić w żadnym oficjalnym meczu pierwszego zespołu. Zaliczył wówczas tylko 23 spotkania w trzecioligowych rezerwach.
Powrót na polską ziemię
W porę jednak w głowie młodego chłopaka zapaliła się lampka, iż nie warto marnować swojej kariery, grając na peryferiach niemieckiej piłki nożnej. Z ofertą wypożyczenia zgłosiła się wtedy Wisła i sezon 2014/2015 Stępiński spędził w Krakowie. Kolejne rozgrywki to transfer definitywny do Ruchu, co w późniejszej perspektywie okazało się chyba najlepszym krokiem w dotychczasowej karierze młodego napastnika.
Sezon zakończony z mianem najlepszego polskiego strzelca w lidze i powołaniem do reprezentacji narodowej był z pewnością tym, czego w tamtym czasie potrzebował pochodzący z Sieradza zawodnik. Tak dobra dyspozycja Stępińskiego wywołała rzecz jasna zainteresowanie innych klubów. Najkokretniejsi okazali się przedstawiciele francuskiego FC Nantes, oferując chorzowskiemu zespołowi blisko 2 mln euro.
Nigdy się nie poddawaj
Druga próba podbicia europejskich boisk stała się więc faktem. Całe szczęście tym razem podejście to okazało się udane. Debiut w Ligue 1 przypadł na 11 września 2016 roku w meczu z FC Metz. Kolejny występ w barwach drużyny, której prezesem jest Waldemar Kita, przypieczętował już premierowym golem. Biorąc pod uwagę wszystkie krajowe rozgrywki, sezon 2016/2017 to siedem bramek oraz cztery asysty w 25 występach. Jak widzimy, upór i zaangażowanie opłaciły się, a skazywany przez wielu na tułaczkę po ekstraklasowych klubach zawodnik odbudował swoją pozycję za granicą.
Po objęciu posady szkoleniowca popularnych „Kanarków” przez Claudio Ranieriego pozycja Polaka nieco osłabła. Nie widząc zbytnich perspektyw na grę, zdecydował się na przenosiny do Chievo Verona. W mediach dużo mówiło się o zainteresowaniu polskich zespołów, co poniekąd potwierdził w niedawnym wydaniu „Stanu Futbolu” ówczesny trener Legii Jacek Magiera. Na przeszkodzie stanęły jednak podobno wymagania finansowe zawodnika.
Debiutancki gol na włoskich boiskach przyszedł jeszcze szybciej, niż miało to miejsce we Francji. Wprowadzony na ostatnie dziesięć minut meczu ligowego z Cagliari przypięczetował zwycięstwo drużyny, zdobywając gola na 2:0. Do końca rozgrywek zdołał znaleźć drogę do bramki rywali jeszcze czterokrotnie. Warto zaznaczyć, iż byli to w większości przeciwnicy z górnej półki – kolejno dwa kluby z Mediolanu oraz Napoli. Występy te zaowocowały transferem definitywnym na Półwysep Apeniński.
Pierwsza część obecnego sezonu to kontynuacja dobrej passy polskiego napastnika. Choć dyspozycja drużyny daleka jest od ideału, to akurat do Polaka trener nie powinien mieć najmniejszych pretensji. Ujemne punkty na starcie rozgrywek oraz niezbyt dobrze zbilansowana kadra wpływają w dużym stopniu na to, jak prezentują się gracze z Werony. Strata na obecną chwilę blisko dziewięciu „oczek” do bezpiecznego miejsca w tabeli nie napawa optymizmem kibiców „Mussi Volanti”. Co w takiej sytuacji z Mariuszem Stępińskim?
Waleczny charakter
Zgodnie z medialnymi doniesieniami Polak podczas niedawno zamkniętego okna transferowego miał oferty z innych klubów Serie A. Zdecydował się jednak pozostać do końca sezonu w Chievo i walczyć z zespołem o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jest to o tyle charakterystyczna sytuacja, że Stępiński pokazuje po raz kolejny w swojej krótkiej karierze, iż nie boi się żadnego wyzwania. Świadczy to o jego bardzo dobrym przygotowaniu mentalnym. Jeśli 23-latek zdoła utrzymać formę w dalszej części rozgrywek, to zasadnym wydaje się jego przejście do silniejszej drużyny w kolejnej kampanii.
Urodzaj w ataku
Co zatem ze Stępińskim w kontekście drużyny narodowej? Na jego nieszczęście mamy obecnie w reprezentacji Polski taką sytuację, że w zasadzie moglibyśmy zestawić drużynę z czterema napastnikami w wyjściowym składzie. Jest to oczywiście niemożliwe. Wychowanek klubu z Blaszek na swój kolejny reprezentacyjny występ będzie więc musiał sobie troszkę poczekać, gdyż wyżej w hierarchii atakujących stawiani są Milik z Piątkiem oraz rzecz jasna Robert Lewandowski. Biorąc jednak pod uwagę upór oraz zaangażowanie Stępińskiego, możemy być mile zaskoczeni.
Uważam, że podobne cechy posiadać powinni inni gracze wyjeżdżający ostatnio masowo za granicę, aby zderzenie z rzeczywistością nie było dla nich zbyt bolesne i nie zakończyło w ekspresowym tempie ich dobrze zapowiadających się karier.
kiedy on niby został królem strzelców ? Brawo dla autora tekstu.
Chodziło mi oczywiście o miano najlepszego strzelca-Polaka w lidze. Już poprawione :)