Z Limanowskiego #8: Raków odjechał Cebuli i Kittelowi


Kolejna strata punktów mistrza Polski

25 listopada 2023 Z Limanowskiego #8: Raków odjechał Cebuli i Kittelowi
Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa

Raków Częstochowa podzielił się punktami z Cracovią w pierwszym sobotnim spotkaniu 16. kolejki PKO Ekstraklasy. Wynik otworzył strzałem głową po dośrodkowaniu z kornera Virgil Ghita, a odpowiedział uderzeniem z rzutu karnego w końcówce Bartosz Nowak. Finalnie oba zespoły mogą czuć spory niedosyt. Mecz został okraszony kilkoma sędziowskimi kontrowersjami i nieprzyjemnym zachowaniem kibiców.


Udostępnij na Udostępnij na

To nie był mecz na wysokim poziomie. Gra gospodarzy i gości oraz prowadzenie Pawła Raczkowskiego. Dla Rakowa i Cracovii to trzecie starcie bez zwycięstwa, a w przypadku przyjezdnych – już szóste ligowe. „Pasy” były bliskie zrealizowania celu i konsekwentnie broniły zdobyczy, „Medaliki” jednak obroniły twierdzę, ale to niewielka poprawa nastroju.

Pozorna ultraofensywa

Częstochowianie byli zmuszeni wyjść na pojedynek z krakowianami nietypowym środkiem pola. Dotychczas nieodzownym elementem w boiskowej układance była rasowa „szóstka”, czyli choć jeden z pary Papanikolaou – Berggren lub nawet oni obaj. Tym razem miejscowi nie mogli skorzystać z usług ani jednego, ani drugiego. Grek po kontuzji barku będzie pauzować do wiosny, a Szwed był tego popołudnia zawieszony za nadmiar żółtych kartek. Raków został zmuszony do ustawienia Lederman – Kochergin. Reprezentant Polski i reprezentant Ukrainy dopiero po raz drugi wystąpili obok siebie w bieżącej kampanii. Wcześniej miało to miejsce latem, podczas eliminacyjnego meczu z Florą Tallinn.

Można było mieć zatem delikatne obawy co do stanu defensywy Rakowa Częstochowa, bo przypomnijmy, że również w trzyosobowym bloku obronnym nie wszyscy występują na swoich nominalnych pozycjach i różne dziury stara się łatać Fran Tudor. Od pierwszego gwizdka trener Dawid Szwarga postawił dodatkowo na wymienienie się skrzydłowych – prawonożnego Jeana Carlosa Silvę ustawił na lewym wahadle, a lewonożnego Srdjana Plavsicia na prawym. Tego typu rozwiązania wchodziły już w życie drużyny, ale tylko w trakcie spotkań, których przebieg nie szedł mistrzom Polski po myśli i w których trzeba było postawić na zdecydowane, intensywne, zmasowane ataki. Zamysł więc był szybkiego otwarcia wyniku.

Zarówno Brazylijczyk, jak i Serb byli głodni gry po dwutygodniowej przerwie reprezentacyjnej, ale zwyczajnie nie mieli z kim budować akcji. Ponownie fatalnie dysponowane były dziś „dziesiątki” – Marcin Cebula, który od dłuższego czasu kompletnie nie czuje piłki oraz działa w żółwim tempie, i Sonny Kittel, snujący się po murawie, zupełnie niewychodzący na pozycje ani do futbolówki. Wydaje się, że temu duetowi pociąg zaczyna odjeżdżać na dobre. Jeśli otrzymają swoje szanse w drużynie jeszcze na wiosnę, to będą to ich ostatnie. Na nieszczęście częstochowskiego Rakowa równie beznadziejna była postawa Ante Crnaca, który dotąd raczej nie zawodził. Chorwat zanotował na pewno najsłabszy mecz w nowym klubie. To wszystko złożyło się na to, że w pierwszej części potyczki w poczynaniach drużyny spod Jasnej Góry zupełnie nie było polotu i składności.

Nowe warianty

Od startu kolejnych 45 minut na boisku pojawił się Fabian Piasecki, który w żadnym stopniu nie poprawił stanu rzeczy na „dziewiątce” po wspomnianym 19-latku. Dopiero wejścia Bartosza Nowaka i wracającego po urazie Deiana Sorescu wniosły prawdziwe ożywienie. Najskuteczniejszy strzelec i asystent Rakowa Częstochowa stanowił postrach w atakach pozycyjnych i fazach przejściowych. Tworzył przestrzeń, wymuszał ruch partnerów i znakomicie kierował podłączających się z różnych sektorów kolegów. Rumun z kolei odświeżył prawy bok, spychał rywali we własną „szesnastkę” i przy tym bardzo groźnie dogrywał. To on wywalczył „jedenastkę”, którą na wyrównujące trafienie zamienił właśnie ofensywny pomocnik.

Na plac gry wprowadzeni zostali jeszcze Adnan Kovacević i Dawid Drachal, ale ich rola była raczej symboliczna. Niewątpliwie ciekawsze było to, co te roszady potrafiły wywołać na boisku. Raków zmienił przecież Bena Ledermana i Jeana Carlosa Silvę, a to przy wcześniejszym zejściu Cebuli i Kittela wywołało potrzebę całkowitej przebudowy. Dwójka zawodników musiała przejść na pozycje, z których wcześniej absolutnie ich nie znaliśmy. Tudor po funkcji stopera musiał zanotować następną przeprowadzkę i wcielił się w środkowego pomocnika, a Plavsić pokazywał się na prawej „dziesiątce”, starając się zbierać piłki blisko linii „szesnastki” zespołu Cracovii. Jeden jego strzał po niezłym przełożeniu postraszył Madejskiego. Sztab „Czerwono-niebieskich” słynie z nietuzinkowych pomysłów, które lubi w przyszłości rozwijać, zatem być może tak samo będzie w tych wypadkach.

Brzydki akcent

Spotkanie Raków – Cracovia mogła jednak przysłonić sytuacja pozasportowa. Od początku drugiej odsłony kibice gospodarzy ulokowani na popularnym młynie za bramką strzeżoną przez golkipera „Pasów” posyłali śnieżki w kierunku zawodników Jacka Zielińskiego i sędziego, również w trakcie trwania akcji „Medalików”, które w końcu musiały gonić rezultat. Niesamowicie zirytowany tym faktem był nawet trener RKS-u Dawid Szwarga, który wysłał jednego z członków sztabu, aby spróbował wezwać widzów do zaprzestania. Dopiero moment przerwania meczu przez arbitra Pawła Raczkowskiego i impulsywna interwencja Fabiana Piaseckiego pozwoliły to zakończyć. Stadionowe nieokrzesanie nie ma barw klubowych, jednak życzylibyśmy sobie i całej piłkarskiej społeczności, aby tego typu zachowania nie miały więcej miejsca nigdy i nigdzie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze