Raków Częstochowa pokonał Zagłębie Lubin w niedzielnym spotkaniu 14. kolejki PKO Ekstraklasy po dublecie Johna Yeboaha oraz bramkach Bogdana Racovitana, Ante Crnaca i Sonny'ego Kittela. „Czerwono-niebiescy” pozostają tym samym jedną z trzech wciąż niepokonanych drużyn na własnym obiekcie w aktualnych rozgrywkach.
Mecz z „Miedziowymi” przy ostatnich nieco rozczarowujących wynikach obu ekip nabierał wymiaru pojedynku, w którym Raków i Zagłębie powinni zagrać va banque. „Medaliki” z biegiem czasu nie musiały jednak rzucać wszystkich największych sił, a w końcówce otrzymały nawet sposobność do debiutu Patryka Malamisa, kolejnego wychowanka częstochowskiej akademii.
Przyjezdni trochę w stylu rywala z ostatnich starć kompletnie zostali w szatni, od pierwszych sekund prezentując się kilka półek niżej pod względem intensywności i zostawiając otwartą drogę do bramki i tak nieźle prezentującego się Sokratisa Dioudisa. Napoczęcie nastąpiło już w minucie czwartej, kiedy strzał z pierwszej piłki Jeana Carlosa dobijał głową do siatki wspomniany Bogdan Racovitan.
Jasiu dalej się spłaca
Już przed pierwszym gwizdkiem oczywista wydawała się rola skrzydeł zespołów. KGHM od wielu lat bazuje przede wszystkim na grze bokami, a RKS bardzo często ustawia się pod przeciwnika aktywnymi wahadłami i schodzącymi w ich kierunku „dziesiątkami”, ale także wspierającymi w tych sektorach „ósemkami”. Starcie o każdą strefę, a już w szczególności skrzydła, zagłębiacy przegrywali z kretesem. Bartłomiej Kłudka i Mikkel Kirkeskov byli fatalni, a w przodzie lubinianom Raków także nie pozwolił na wiele.
Dodatkowymi smaczkami były natomiast powroty na Limanowskiego 83 Marko Poletanovicia i przede wszystkim po raz pierwszy Mateusza Wdowiaka, który chciał coś udowodnić trenerowi Dawidowi Szwardze. Obaj stanowili pewien wyjątek na tle reszty kolegów i mimo że piłkarsko całkowicie zawiedli, to widoczna była z ich strony determinacja na tyle, że jako jedyni zawodnicy na placu gry obejrzeli po żółtej kartce jeszcze w pierwszej odsłonie meczu.
Oprócz tego to ten duet w głównej mierze zawinił przy drugiej bramce dla gospodarzy, kiedy przy rzucie różnym fantastycznym rajdem z narożnika boiska przed bramkę i sprytnym uderzeniem przy bliższym słupku popisał się John Yeboah. Ekwadorczyk kontynuuje dobrą dyspozycję – od września może się już pochwalić trzema trafieniami i dwoma asystami, a w swoich działaniach jest zdecydowanie bardziej skuteczny.
Nowicjusz w tercecie
Jesiennym popołudniem swoją drugą szansę w pierwszym składzie w tej rundzie dostał Kamil Pestka, który zastąpił w potrzebie systematycznego odpoczynku Milana Rundicia. Wystąpił zatem nie na wahadle, gdzie w Zabrzu pokazał się sporo poniżej oczekiwań, a na pozycji półlewego stopera. Był to więc jego premierowy mecz przed czerwono-niebieską publicznością, która nieraz właśnie na niego kierowała swoją uwagę.
Były defensor Cracovii miał łatwe spotkanie do zebrania pozytywnych recenzji, ale przy tym jednak jak najbardziej pokazał, że jest w stanie zostać ważnym ogniwem maszyny Rakowa Częstochowa w momentach, gdy ta jest odpowiednio naoliwiona i funkcjonuje na poziomie, na jakim z ostatnich kampanii ją doskonale znamy. Zawodnik znajdujący się niegdyś na radarze reprezentacji Polski i nawet jednokrotnie do niej powołany spisał się dobrze w aspekcie zarówno drużynowym, jak i indywidualnym.
Być może mistrzowie Polski odkryli czynnik, który będzie stanowił ich atut na bliższą i dalszą przyszłość, a mianowicie efektowna współpraca dwójki lewonożnych zawodników o solidnej grze jeden na jeden w tyłach i również świetnych inklinacjach ofensywnych – rosłego, dobrze czytającego grę Kamila Pestki ze Srdjanem Plavsiciem, który swoją dynamiką oraz zgraniem nie tylko nie schodzi poniżej pewnego poziomu, lecz także udowodnia, że może się jeszcze rozwijać i doskonalić.
Dawka nadziei przed Lizboną
– Gratulacje dla drużyny za wynik, ale także za styl. Zwycięstwo pod kontrolą. Byliśmy kompleksowi, groźni po pressingu, wysokim odbiorze, zmianie centrum w ataku pozycyjnym, stałych fragmentach. Cieszy, że każda faza gry była na wysokim poziomie. Natomiast pora na dalsze przygotowania, zamykamy temat tego meczu zaraz po podsumowaniu, od dziś rozpoczętej regeneracji i jutrzejszych analiz skupiamy się na spotkaniu w Lizbonie – odparł trener Szwarga.
W najbliższy czwartek Sporting podejmie Raków w 4. kolejce Ligi Europy, częstochowian za tydzień czeka również wycieczka do Szczecina na potyczkę z Pogonią. „Medaliki” nie zostały należycie sprawdzone przez Zagłębie Lubin na godziny przed wylotem na Półwysep Iberyjski i trudnym bojem z przeciwnikiem z czołówki ligi, ale wyraźnie mogły podbudować pewność i wiarę we własne umiejętności oraz nadać odpowiedni ton pod względem wyrachowania, którego w ostatnich tygodniach niezwykle brakowało. Oby „Czerwono-niebiescy” zdołali wykrzesać na bazie tego występu ogień, z którym będą stawali do walki na europejskiej arenie podczas chłodnej końcówki roku i – miejmy nadzieję – początku wiosny.