Z Bułgarskiej #1: Lech Poznań z pazurem pokonuje Radomiaka


Lech Poznań wygrywa drugi mecz w lidze i bardzo udanie rozpoczyna sezon

30 lipca 2023 Z Bułgarskiej #1: Lech Poznań z pazurem pokonuje Radomiaka
Dawid Szafraniak

Lech Poznań stanął na wysokości zadania i wykonał plan, którego wielu się obawiało. Z meczów z Radomiakiem i Piastem wynosi sześć cennych punktów. Były obawy co do tych spotkań, bo można było łatwo się wywrócić na tych starciach i zaliczyć falstart. Wykonano cel, a dodatkowo bardzo dobre wrażenie robią nowe nabytki, które błyskawicznie wkomponowały się w zespół. Lech wygrywa przy Bułgarskiej z Radomiakiem 2:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech Poznań wysoko sobie postawił poprzeczkę w tamtym sezonie, a do tego podchodził z celem, żeby osiągnąć jeszcze więcej niż w rewelacyjnym poprzednim. Były co do tego wątpliwości, ale one zostały rozwiane wraz z pierwszymi meczami, które „Kolejorz” wygrywa i udowadnia, że on chce wejść na kolejny poziom, a pomóc mu w tym mają nowe nabytki.

Lech Poznań mądrze się wzmocnił

Dużo się mówiło przed sezonem o transferach Lecha. Nie ma co ukrywać, że były z nimi wiązane duże nadzieje. Jeśli bije się rekord transferowy, to zarówno kibice, jak i wszyscy w klubie oczekują czegoś „wow”. Na Aliego Gholizadeha jednak John van den Brom jeszcze trochę poczeka. W grze są jednak inni nowi piłkarze, którzy w zasadzie z marszu weszli do pierwszego składu, a to nie zawsze się zdarza.

Dino Hotić i Elias Andersson właśnie z takim zamiarem byli sprowadzani do Lecha. Mieli „na już” zastąpić ubytki. Tak, żeby nie musieli przechodzić mitycznej aklimatyzacji. Zresztą jak jesteś dobry, to błyskawicznie wywalczysz sobie miejsce w składzie. „Kolejorz” jednak różne ma doświadczenia z piłkarzami. Adriel Ba Lou już dwa lata aklimatyzuje się w Poznaniu i jakoś efektów nie widać. Dino Hotić po trzech występach ma już podobne liczby do zawodnika z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Nowi zawodnicy od razu praktycznie dali jakość. Była potrzeba, żeby załatać dziury, i świetnie się to udało. O Pedro Rebocho powoli wszyscy w Poznaniu zapominają, a przy Dino Hoticiu jakoś łatwiej znosi się brak Michała Skórasia. W meczu z Radomiakiem obydwoje zaliczyli, nie przegniemy jak napiszemy, że kapitalny występ. Oprócz ich walorów piłkarskich warto jednak zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Ich zadziorność i charakter.

Lech Poznań ma pazur

Kibice zawsze lubią charakternych zawodników. Mówi się u nas często, że trudno się utożsamiać z zagranicznymi zawodnikami. Zwykli najemnicy, którzy przyjechali tutaj zarabiać pieniądze, ale do takiego grona nie zaliczymy Eliasa Anderssona i Dino Hoticia. To są ludzie z pazurem, którzy włożą głowę tam, gdzie niektórzy boją się włożyć nogę. Oczywiście to jest tylko dodatek do ich dużych umiejętności, ale to powoduje po prostu lepszy ich odbiór. Każdego kibica cieszy, jak zawodnik się stara, naprawdę mu zależy i walczy.

Dokładając do tego Kristoffera Veldego, który już naprawdę się ogarnął i widać w nim przemianę. Mniej jest już niezrozumiałych decyzji, a więcej odpowiedzialniejszej gry. Swoje dołożył także Radosław Murawski, który wcielił się w rolę szefa w środku pola. Nie odstawiał nogi i był jednym z lepszych zawodników na boisku. O roli Mikaela Ishaka nie musimy nawet wspominać. Być może nie był to jego wybitny występ, bo widać brak gry u niego, ale bramkę zdobył, a to się liczy u napastnika.

Charakter charakterem, ale Dino Hotić przede wszystkim robi kawał dobrej roboty w ofensywie. Mecz z Radomiakiem skończył tylko z asystą, a powinien skończyć go z bramką i co najmniej dwoma asystami. Wydawałoby się, że w pojedynkach powietrznych nie ma szans, a Bośniak notorycznie wygrywa walkę w powietrzu i stwarza zagrożenie. Charakterystyką przypomina trochę Leo Messiego. Oczywiście z zachowaniem pewnych proporcji. Noga świetnie ułożona, co pokazał podaniem do Veldego. Dobrze też czuje linię spalonego, bo gdyby partnerzy szybciej działali, to z trzy razy mogli wypuścić go na wolne pole. Może stać się ulubieńcem trybun przy Bułgarskiej.

Elias Andersson też daje to, czego od niego oczekiwano. Potrafi niesamowicie szybko wymienić piłkę i podłączyć się w akcje ofensywne. Wiele razy praktykowali to z Veldem i Radomiak nie radził sobie z ich przyspieszeniem. Podobnie jak Żalgiris. Widać czasami nieodpowiedzialne zagrania. Wodza fantazji go czasami ponosi. Daje jednak nowe możliwości, co bardzo cieszy Johna van den Broma. Długofalowo będzie wartościowym wzmocnieniem. Najwięcej wątpliwości jest co do Mihy Blazicia. Ma w sobie coś z Djordje Crnomarkovicia, a zatem pewną elektryczność w niektórych zagraniach. Jego podanie do piłkarza Radomiaka mogło zakończyć się fatalnie. Na ogół dobrze, ale jedno jego złe zagranie może zadecydować o losach spotkaniach.

Dobry początek

Lech Poznań nie dostał łatwych przeciwników na starcie sezonu. Piast i Radomiak to drużyny, które mają pewne aspiracje, i sześć punktów w tych spotkaniach wcale nie było oczywistością. Tym bardziej że „Kolejorz” lubi popsuć początek sezonu. Być może nie były to nie wiadomo jak pewne zwycięstwa, ale też nie można powiedzieć, że zostały przepchnięte kolanem. Lech miał słabsze momenty, ale wychodził z opresji. Widać było taką pewność, że na spokojnie damy radę. Musimy tylko spiąć tyłki. To charakteryzuje dobre drużyny, a taką jest obecnie „Duma Wielkopolski”.

https://twitter.com/LechPoznan/status/1685716123096907776

Kibice z Poznania nie mogli sobie wyobrazić lepszego wejścia w sezon, bo oprócz dobrej pozycji wyjściowej w tabeli Lech praktycznie ma już wygrany dwumecz z Żalgirisem. Można ze spokojem patrzeć w przyszłość. Wielu graczy jest w dobrej dyspozycji. Nawet ci, o których martwiono się, czyli Filip Szymczak i Filip Marchwiński. To, co mówili włodarze „Kolejorza” przed sezonem, faktycznie się sprawdza. Lech Poznań walczy o mistrza i grupę. I jak patrzymy na ten zespół, to jest to możliwe do zrealizowania.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze