Osiemnasta seria gier obfitowała w niezwykle dużą liczbę goli. W dziesięciu meczach piłka znalazła drogę do siatki aż 34 razy. Zwłaszcza w hicie kolejki na Goodison Park był istny grad bramek. Równie dużym wydarzeniem, jeśli chodzi o ostatni weekend, był debiut na ławce trenerskiej Manchesteru United Ole Gunnara Solskjaera. Zapraszamy na nasz tradycyjny cykl wyróżnień i nagan po minionej serii gier Premier League.
18. kolejka dobrze będzie się kojarzyła kibicom Liverpoolu. Ich ulubieńcy po trudnym meczu ograli Wolverhampton na wyjeździe 2:0 i w obliczu sensacyjnej porażki Manchesteru City mają już cztery punkty przewagi nad swoim największym rywalem w walce o tytuł. Crystal Palace wygrało na stadionie Manchesteru City po raz pierwszy od 28 lat. Co więcej, od powrotu do Premier League w 2013 roku „Orły” nie były w stanie nawet strzelić gola na Etihad Stadium. Przełamali jednak te niekorzystne passy. Ich postawa zasługuje na docenienie, jednak w naszym zestawieniu wskazaliśmy jeszcze innych pozytywnych bohaterów.
Wyróżnienia
Bournemouth to istna kuźnia talentów, a największe szanse na transfer do lepszego zespołu wydaje się mieć David Brooks. Nieznany wcześniej szerszej publiczności zawodnik od początku sezonu spisuje się niezwykle dobrze i bez kompleksów wszedł na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Anglii. Młody Anglik przyszedł do klubu z Dean Court przed sezonem z Sheffield United i od razu wpasował się w tryby dobrze funkcjonującej drużyny Eddiego Howe’a. W grze Brooksa widać dojrzałość i zmysł do gry kombinacyjnej. Brakowało mu jedynie potwierdzenia swojej dobrej dyspozycji za pomocą liczb, bo jednak trzy gole i jedna asysta to trochę mało dla piłkarza, który może grać na pozycji numer 10.
W meczu z Brighton Brooks podreperował swoje statystyki i po kapitalnym meczu dopisał dublet na swoje konto. Zresztą oba gole były wyjątkowej urody. Najpierw ładnym uderzeniem zza pola karnego nie dał szans Ryanowi, a następnie pokonał australijskiego golkipera, oddając strzał głową, będąc ustawionym tyłem do bramki.
💯 club@DRBrooks15's superb header was our 100th @premierleague goal at Vitality Stadium ❤️🖤#afcb 🍒 pic.twitter.com/atx7AXJxk3
— AFC Bournemouth 🍒 (@afcbournemouth) December 23, 2018
Dublet w minionej kolejce ustrzelił także Jesse Lingard. Anglik jest zawodnikiem, o którym mówi się, że najlepszą formę prezentuje zwykle w okresie przygotowawczym przed sezonem. Kiedy jednak rozpoczyna się poważne granie, to Lingard rozczarowuje i nadzieje na to, że będzie prezentował równą formę przez cały sezon, okazują się płonne. Zwykle kończy się jedynie na kilku przebłyskach. Takim przebłyskiem był bez wątpienia mecz w stolicy Walii.
Cardiff nie miało zupełnie pomysłu, jak zatrzymać rozpędzony Manchester United, który nagle odżył po zwolnieniu Jose Mourinho. Za kadencji Portugalczyka było dużo opinii, jakoby menedżer nie umiał skorzystać ze sporego potencjału ofensywnego, jaki drzemie w ekipie z Old Trafford. Solskjaer zaprezentował inny pomysł na drużynę. Ekipa z Manchesteru w końcu grała ładną dla oka piłkę i choć ich rywal nie jest oczywiście za mocny, to i tak trzeba docenić, jak wyglądały podczas tego meczu „Czerwone Diabły”. Manchester United ostatni raz pięć goli w spotkaniu ligowym strzelił za kadencji sir Alexa Fergusona.
Na największe wyróżnienie zasługuje Jesse Lingard, który pewnie wykorzystał rzut karny, a także ustalił wynik spotkania, strzelając gola na 5:1. Anglik tego dnia był nie do zatrzymania. Wiele razy napędzał swoimi szarżami kolejne akcje Manchesteru United. To był jego dzień. Tak dysponowanego Lingarda chcemy oglądać częściej.
Here's your chance to win a shirt signed by @JesseLingard – our star man against Cardiff! #MUFC
— Manchester United (@ManUtd) December 23, 2018
Kolejnym zawodnikiem, który dwukrotnie pokonał bramkarza rywala, jest Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk jest zaprzeczeniem tezy o potrzebie aklimatyzacji nowych zawodników przybywających do nieznanego otoczenia. Były piłkarz Borussii Dortmund w połowie sezonu dołączył do nowej ligi i bez przepracowanego okresu przygotowawczego z nową drużyną szybko znalazł wspólny język z kolegami z Arsenalu. Strzelać zaczął od razu, od pierwszego meczu. W Premier League zagrał już 31 spotkań i strzelił w nich 22 gole, a do tego dorzucił siedem asyst. Trzeba to docenić, bo Gabończyk to aktualny lider strzelców rozgrywek. Aubameyang został już królem strzelców za czasów gry w Niemczech i w Anglii bez wątpienia będzie chciał powtórzyć to osiągnięcie.
Sobotni mecz z Burnley z pewnością przybliżył go do tego celu, choć Salah i Kane mają tylko jednego gola mniej, więc walka będzie zacięta. Warto zaznaczyć, że przy drugiej bramce Gabończyka asystę zaliczył Lacazette. To właśnie współpraca na linii Aubameyang – Lacazette może okazać się kluczowa dla losów walki o tytuł króla strzelców. Ci dwaj zawodnicy często szukają siebie na boisku i ich kooperacja na murawie jest świetna. Dzięki takiemu partnerowi jak Lacazette Aubameyang może na koniec sezonu cieszyć się z cennego indywidualnego wyróżnienia.
Flips, funnies and fantastic finishing… it's the best of @aubameyang7 in 2018 💫
If you ❤️Auba, you'll ❤️ thishttps://t.co/ddUR5gsFjm
— Arsenal (@Arsenal) December 23, 2018
Nagany
Brighton nie kojarzy się nikomu z drużyną, w której grają piłkarscy artyści. Nie bez powodu tak jest. Chris Hughton ma problem z dyscypliną u swoich zawodników. 4 grudnia w wygranych 3:1 derbach M23 z Crystal Palace czerwoną kartkę otrzymał Shane Duffy. Wtedy obyło się jeszcze bez kłopotów, bo Brighton grając w osłabieniu, wygrało niezwykle ważny dla siebie i kibiców mecz. Wskoczyło nawet na dziesiąte miejsce w tabeli z niewielką stratą do strefy pucharowej. Niestety Duffy za swoje zachowanie został zawieszony na trzy mecze. Bez niego obrona „Mew” posypała się i podopieczni Hughtona przegrali wszystkie potyczki, w których nie mógł zagrać pauzujący Irlandczyk.
Dlatego tym bardziej jego zachowania nie powinien powielać Lewis Dunk, czyli drugi zawodnik będący ostoją defensywy Brighton. Mecz z Bournemouth był ostatnim, w którym nie mógł wystąpić Duffy, ale jego partner ze środka obrony jakby zupełnie nienauczony doświadczeniem kolegi poszedł w jego ślady. W 62. minucie spotkania otrzymał najpierw żółtą, a jedenaście minut później musiał już opuścić boisko z czerwoną kartką na koncie. Bez Duffy’ego i Dunka Brighton było już naprawdę bardzo mocno osłabione w defensywie. Chwilę po zejściu angielskiego obrońcy Brighton straciło gola na 0:2. Hughton musi zdecydowanie utemperować swoich piłkarzy.
Mike Dean- “off you pop” 😂😂 #BOUBHA pic.twitter.com/XvkCtEQLqo
— Jack Finney (@jack_finney) December 23, 2018
Marco Silva nie potrafi stworzyć szczelnej defensywy. O tym wiedzą już wszyscy ludzie, którzy śledzą Premier League. O ile z ofensywą nie jest najgorzej, o tyle jeśli chodzi o „tyły”, to portugalski menedżer ma z nimi problem, odkąd pojawił się w Anglii. W Hull, Watfordzie, a obecnie w Evertonie jego drużyny zawsze traciły sporo goli. O ile w Hull można jeszcze tę sytuację zrozumieć, bo „Tygrysy” nie miały zbyt dużego potencjału, o tyle w Watfordzie i przede wszystkim w Evertonie powinno to wyglądać lepiej.
28 straconych goli to za dużo jak na defensywę, w której grają tacy zawodnicy jak Digne, Coleman, Mina czy bramkarz reprezentacji Anglii Jordan Pickford. Jeśli chodzi o Minę, to już po poprzedniej kolejce krytykowaliśmy go za występ na Etihad Stadium, bo Kolumbijczyk zawinił przy każdej bramce strzelonej przez „The Citizens”. Były piłkarz FC Barcelona w niczym nie przypomina zawodnika, który zachwycił wielu obserwatorów podczas mundialu.
W meczu z Tottenhamem Mina usiadł na ławce, ale w niczym to nie pomogło. Everton znowu pozwalał w defensywie na zbyt wiele swojemu rywalowi, w związku z czym skończyło się na srogim laniu, które „Koguty” sprawiły swojemu przeciwnikowi. Tottenham gładko wygrał 6:2 na terenie „The Toffees”.
Pickford również nie zachwyca. Przez jego nieporozumienie z Kurtem Zoumą padł pierwszy gol dla „Spurs”. Co ciekawe, Pickford popełnił najwięcej błędów (trzy), które skutkowały utratą bramki, ze wszystkich bramkarzy w Premier League. On również w niczym nie przypomina golkipera, który ma przecież za sobą udane mistrzostwa świata. Jeśli Marco Silva nie zmieni nagle defensywy, to Everton znów rozczaruje swoich kibiców i nie awansuje do europejskich pucharów.
Na swoją obronę mogą narzekać również kibice Cardiff City. Więcej goli niż zespół ze stolicy Walii (38) straciła tylko ekipa Fulham, ale oni przecież do ostatniego weekendu nie mieli ani jednego czystego konta i byli jedyną drużyną w czterech profesjonalnych ligach w Anglii, która ani razu nie zagrała na zero z tyłu. Jeśli chodzi o Cardiff, to jedynym jasnym punktem w ich obronie jest bramkarz Neil Etheridge. Pomimo że jego koledzy z linii defensywnej zawodzą na całej linii, to Filipińczyk zachował trzy czyste konta (o jedno więcej niż de Gea). Gdyby nie Etheridge, to Cardiff mogłoby się powoli szykować do spadku. Jest bohaterem, którego zespół Neila Warnocka potrzebuje. Jednakże w sobotę zarówno on, jak i całe Cardiff było bezradne. Przed sezonem defensywa nie została w tym zespole należycie wzmocniona i jeżeli zimą też nie przyjdzie zawodnik, który będzie mógł realnie wzmocnić tę formację, to o utrzymanie może być niełatwo.
Podsumowanie
Wyróżnienia:
- David Brooks
- Pierre-Emerick Aubameyang
- Jesse Lingard
Nagany:
- Lewis Dunk
- Defensywa Evertonu
- Defensywa Cardiff