Istnieją w naszym kraju pewne praktyki, niezmiennie stosowane przez kluby ekstraklasy. Jedną z nich jest z pewnością konsekwentna wysyłka młodych zawodników do niższych klas rozgrywkowych. Bo są zbyt słabi, nie ma dla nich miejsca, albo klub nie lubi stawiać na juniorów - jak Polska długa i szeroka, tak przyczyny różne. Co jeden stadion, to inny klimat. Czy zasadniczo na dłuższą metę jest sens takiej polityki i czy zaplecze to odpowiednie miejsce - nie czas i miejsce na tego typu dywagacje. Spróbujmy zatem dokonać krótkiego przeglądu kadr i wskazać kilka nazwisk, które na tegorocznym wypożyczeniu do I ligi mogą skorzystać.
Tim Matić, Jakub Szumski, Konrad Handzlik (Legia Warszawa → Zagłębie Sosnowiec)
Już wczoraj poświęciliśmy im nieco miejsca w naszym zestawieniu najbardziej interesujących transferów I ligi. Wiele chyba nie trzeba do tego dodawać. Dobrą wiadomością dla każdego z nich jest przede wszystkim osoba trenera. Jeśli tylko Jacek Magiera potrafi tak przekonująco pracować, jak opowiadać o taktyce na antenie telewizji, jesteśmy dziwnie spokojni, że każdy z tej trójki dostanie swoją szansę. A nawet przez najbliższy rok wskoczy na poziom wyżej. „Opcja sosnowiecka” jest najlepszym wyborem, jakiego w chwili obecnej mogli dokonać, zwłaszcza Matić i Handzlik. Szumski bowiem wciąż nie może zagrzać na dłużej miejsca. Niemniej wszystkim trzem daleko nawet do ławki pierwszego zespołu, a co dopiero do gry w wyjściowej jedenastce. W Sosnowcu zaś będzie o to zdecydowanie łatwiej. Jasne, może to poziom daleko dość odbiegający od ekstraklasowych realiów, lecz kłamstwem byłoby twierdzić, że zawodników Legii na wypożyczeniu czeka gra o pietruszkę. Nic z tych rzeczy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że na południu Polski wszyscy mierzą w najwyższą półkę. Legia wypożycza swoich zawodników, Zagłębie otrzymuje zdolną młodzież, do tego solidnego Szumskiego. Ci zaś mają okazję grać i to pod presją. Sytuacja z gatunku win-win-win.
Rafał Leszczyński (Piast Gliwice → Podbeskidzie), Mateusz Lis (Lech Poznań → Podbeskidzie)
Warto mieć oko na rywalizację bramkarzy w Bielsku, która, przynajmniej na papierze, prezentuje się już na starcie interesująco. Wprawdzie Emiljus Zubas wciąż jest graczem Podbeskidzia, a temat jego odejścia chwilowo przycichł. W klubie wolą jednak dmuchać na zimne. Z tego też powodu angaż aż dwóch zawodników, dzięki którym być może zostaniemy świadkami ciekawego pojedynku o miejsce na posterunku między słupkami „Górali”. Tak na dobrą sprawę, przyglądając się obu kandydaturom, trzeba stwierdzić, że gra tylko z pozoru może się toczyć tylko o sam plac gry. Obaj mają wiele nie tylko do zyskania, ale również do stracenia.
Oczywiście, w większym stopniu pijemy tu do Rafała Leszczyńskiego, który jak do tej pory najbardziej zasłynął historycznym już powołaniem do reprezentacji Polski przez Adama Nawałkę wraz z takimi postaciami jak np. Rafał Kosznik. Niestety, los bramkarza tak się potoczył, że dziś ową decyzję selekcjonera łatwiej można porównać do pocałunku śmierci niż namaszczenia delfina. Inaczej chyba nie da się określić sytuacji, w której od pamiętnej wizyty Rafała na zgrupowaniu minęły już prawie trzy lata, a on w dalszym ciągu nie zaliczył nawet meczu w ekstraklasie. Słabo to wygląda, bo przecież chyba wszyscy spodziewali się raczej, że kwestią czasu zadomowi się w którymś z klubów naszej ligowej czołówki.
Z drugiej strony, skoro działacze decydują się wypożyczyć zdolnego Mateusza Lisa z Lecha Poznań zamiast szukać juniorów u siebie, to znak, że Leszczyński wcale nie musi mieć pewnego placu. Pomijamy już fakt, że w klubie dalej jest Zubas. Reasumując, miejsce w bramce tylko jedno, a kandydatów na nie na razie trzech, z czego dwóch może sporo w tym sezonie ugrać, a wśród nich jeden nawet jeszcze więcej przegrać. Trochę to skomplikowane, ale tak rzeczywiście jest.
Eryk Sobków (Zagłębie Lubin → GKS Katowice)
Może to powoli wyglądać na jakiegoś lekkiego fioła, ale coraz bardziej stempel akademii Zagłębia Lubin automatycznie uruchamia w nas radar do obserwacji zawodników. W Katowicach takim obiektem (tak, wiemy, jak to brzmi) poddanym szczególnej analizie będzie sprowadzony na wypożyczenie napastnik, Eryk Sobków. Czy 19-latek wybije się na tle pierwszoligowej szarzyzny? Ktoś powie, że skoro niewiele starsi od niego Piątek i Kubicki grają już w pierwszym zespole, to chyba nie najlepiej o tym świadczy, prawda? Być może, ale z drugiej strony w przypadku młodych zawodników sytuacja rzadko bywa zero-jedynkowa. Sobków nie ma nic do stracenia, trafia pod skrzydła duetu Motała–Brzęczek. Chyba warto spróbować?
Jedyne, czego się obawiamy, to sama otoczka wokół klubu. W GKS ostatnimi laty trudno o stabilizację z prawdziwego zdarzenia, a presja wyniku rok w rok jest ogromna. Czy i w tym doczekamy się haseł w stylu „Ekstraklasa albo śmierć”? Ujmijmy to tak – raczej nie postawilibyśmy pieniędzy, że w tym roku nie dojdzie do kolejnych zmian.
Sebastian Bonecki (Zagłębie Lubin –> Chrobry Głogów)
Gdzie jak gdzie, ale w sternikom w Głogowie można chyba zaufać, powierzając młodych zawodników. Fajna ekipa, ciekawy projekt, sygnowany pieczęcią Ireneusza Mamrota. I przede wszystkim, jawna chęć stawiana na młodych. W tamtym roku przekonał się o tym Szymon Drewniak, któremu w klubie zaufano, powierzając miejsce w pierwszej jedenastce. Tu również wypromował się Maciej Górski, strzelający dziś gole dla Jagiellonii. Od kilku lat ochoczo do drużyny swoich juniorów wysyła Wisła Kraków. Warto mieć w tym wszystkim na uwadze zespół, który w tamtym sezonie wielu zaszedł za skórę.
Jakub Wrąbel (Śląsk Wrocław → Olimpia Grudziądz)
Życie potrafi być przewrotne. Kto jeszcze pamięta, że nie tak dawno młodego golkipera Śląska już okrzykiwano cudownym talentem z Dolnego Śląska? Niektórzy pakowali rękawice Pawełkowi, a tymczasem nie minęło trochę czasu, a znów we Wrocławiu jęczą, że zespół nie ma bramkarza. Dla Wrąbela mimo wszystko wygląda to na duży policzek. Nie ma co ukrywać, zesłanie do Grudziądza to świetna okazja, by grać, nabrać pewności i pokazać, że jednak za wcześnie Mariusz Rumak skreślił młodziana, pozostawiając sobie wybór w postaci Pawełka i anonimowego Słowaka.
Alban Sulejmani (Legia Warszawa → Pogoń Siedlce), Piotr Kurbiel (Lech Poznań → Pogoń Siedlce)
Ileż jest znaków zapytania przy tegorocznych transferach Legii? Całe mnóstwo. Obok Maticia i Handzlika kolejnym od razu wysłanym na „test życia” w I lidze jest Alban Sulejmani. W przeciwieństwie do poprzedniej dwójki łatwo mieć nie będzie, bo Siedlce to raczej kandydat do walki o utrzymanie. Z drugiej strony, może to właśnie lepsza okazja, by bez kompleksów wybić się w lidze? Jednym z jego rywali o miejsce na placu będzie kolejny wychowanek Lecha, Piotr Kurbiel.