Chociaż o stylu czy dobrej grze nie może być mowy, to Polska odnosi pierwsze w historii zwycięstwo w Lidze Narodów. Kluczowe okazały się dośrodkowania. Obie bramki dla „Biało-czerwonych” padły bowiem po strzale głową. Pierwsze pół godziny nie napawały optymizmem, jednakże Bośniacy nie zaprezentowali wielkiego futbolu.
Wygrana z Bośnią oraz zwycięstwo Włochów nad Holandią sprawiają, że Polacy po dwóch kolejkach dywizji A Ligi Narodów znajdują się na trzecim miejscu w grupie. Następny będzie mecz u siebie z Włochami w październiku.
Bośnia i Hercegowina – Polska przed pierwszym gwizdkiem
Obaj szkoleniowcy, jak można było przypuszczać, dokonali wielu zmian w stosunku do pierwszego meczu. Szczególnie zaskoczył Dusan Bajević – selekcjoner Bośniaków posadził bowiem na ławce rezerwowych największe gwiazdy swojego zespołu: Edina Dżeko, Seada Kolasinaca oraz świeżo upieczonego mistrza Turcji, Edina Viscę. Miralem Pjanić natomiast nie jest obecny na zgrupowaniu z powodu zakażenia koronawirusem. Po prawie dwuletniej przerwie w bramce stanął natomiast Asmir Begović. Bośniacy mogą być zadowoleni ze swojego pierwszego spotkania w dywizji A Ligi Narodów. Swoją dobrą grą zaskoczyli Włochów i zremisowali z nimi we Florencji 1:1.
The Bosnia-Herzegovina XI to face Poland 🇧🇦🇵🇱#BIHPOL #NationsLeague pic.twitter.com/9wM2MksNam
— BiHFootball (@BiHFootball) September 7, 2020
Jerzy Brzęczek natomiast dokonał roszad w każdej formacji, zaczynając od bramki. – Musimy być przygotowani głównie na to, co my chcemy zagrać, mając oczywiście świadomość siły Bośniaków. Mogę tylko powiedzieć, że zmiany będą w każdej formacji – zapowiedział selekcjoner dzień przed spotkaniem. Zamiast Wojciecha Szczęsnego między słupkami zobaczyliśmy Łukasza Fabiańskiego, co nie jest żadnym zaskoczeniem. W formacji defensywnej słabo spisującego się na lewej obronie w meczu z Holandią Bartosza Bereszyńskiego zastąpił Maciej Rybus. Oprócz tego Jacek Góralski zajął miejsce Mateusza Klicha, a Kamil Grosicki wyszedł w pierwszej jedenastce kosztem Sebastiana Szymańskiego. Ostatnią zmianą względem piątkowego spotkania z Holandią był Arkadiusz Milik w miejscu Krzysztofa Piątka. Dziwić może fakt, że po raz kolejny pominięty został Karol Linetty. Nowy zawodnik Torino ostatni raz zagrał w narodowych barwach w październiku 2018 roku w przegranym meczu z Włochami (0:1).
Dramatyczny początek, zryw dopiero w 30. minucie
Niestety, jeśli kogoś nie „zachwycił” mecz z Holendrami, mógł przeżyć deja vu, ponieważ Polakom kompletnie nie kleiła się gra. Elektryczni w obronie, pogubieni w ataku – tak najprościej można podsumować występ w pierwszej połowie spotkania. Na domiar złego w 23. minucie Jan Bednarek zupełnie niepotrzebnie trzymał w polu karnym jednego z zawodników Bośni i Hercegowiny podczas dośrodkowania. W efekcie sędziujący dzisiaj Cuneyt Cakir wskazał na jedenasty metr. Haris Hajradinović pewnie wykorzystał tę okazję i wyprowadził swoją reprezentację na prowadzenie.
Polacy ocknęli się dopiero w okolicach 30. minuty. Szczególnie podobać mógł się, tak jak w meczu z Holendrami, Kamil Jóźwiak. Młody zawodnik Lecha brał udział w zasadzie w każdej ofensywnej akcji „Biało-czerwonych”. Przykładem może być sytuacja z 42. minuty, kiedy to Polacy oddali pierwszy celny strzał na bramkę Begovicia. Jóźwiak zagrał idealnie na głowę Kamila Grosickiego, lecz ten uderzył prosto w golkipera Bośniaków. Kilka minut później po małym zamieszaniu zablokowany na rzut rożny został strzał Arkadiusza Milika. Właśnie po tej akcji, w 45. minucie, Kamil Glik mógł cieszyć się ze swojej szóstej bramki w narodowych barwach. Grosicki dośrodkowaniem z kornera wyłożył futbolówkę wprost na głowę nowego obrońcy Benevento, a ten nie dał żadnych szans bośniackiemu bramkarzowi. Gol do szatni mógł nieść więc nadzieje na lepszą grę w wykonaniu podopiecznych Jerzego Brzęczka.
1:1 i naprawdę fajna akcja w 44. minucie.
— Kamil Warzocha (@WarzochaKamil) September 7, 2020
Ale nie mówmy, że to dobrze wygląda. Dopiero kiedy Bośnia zaczęła grać ala my z Holandią, zrobiło się więcej miejsca do prostopadłych podań.
Wciąż nie widać w grze ładu i składu. Mam wrażenie, że dominuje przypadek 😬#BIHPOL #tvpsport
Dośrodkowania kluczem do sukcesu
W drugą część spotkania Polacy weszli znacznie lepiej niż w początek meczu. Już w 46. minucie Jóźwiak otwierającym podaniem udowodnił, że jest jednym z najlepszych zawodników „Biało-czerwonych” na boisku. Gra jednakże ponownie nie zachwycała. Jedynym pomysłem Polaków na zaskoczenie bośniackiej defensywy były dośrodkowania. W 60. minucie zawodnicy Jerzego Brzęczka mogli odczuć zagrożenie, gdyż na placu gry pojawił się Edin Dżeko. Okazało się, że niepotrzebnie – zawodnik Romy oprócz jednego ciekawego rozegrania piłki na skrzydło nie pokazał nic, co mogłoby sugerować, że jest najlepszym piłkarzem drużyny Dusana Bajevicia.
W 67. minucie Polska osiągnęła to, o co tak długo walczyła. Kamil Grosicki po bardzo dobrej wrzutce Macieja Rybusa pokonał strzałem głową Asmira Begovicia. Był to niejako dowód na to, że eksperymenty z Bartoszem Bereszyńskim na lewej obronie okazały się bezsensowne – Rybus pokazał, kto powinien być pierwszym wyborem na tej pozycji.
Bośniacy nie zaprezentowali wielkiego futbolu i nie zasłużyli choćby na jeden punkt – nie znaczy to jednak, że Polska zagrała świetny mecz. Przed Jerzym Brzęczkiem nadal bardzo dużo pracy.