Niedziela w Premier Lidze przyniosła więcej emocji niż sobota. Padło też o wiele więcej goli. Bramkarze kapitulowali dziś aż (tylko) osiem razy. Aż sześć z nich w padło w Moskwie, gdzie miały miejsce dwa ważne spotkania.
W najciekawszym meczu niedzieli zmierzyli się FK Moskwa i Lokomotiw. Zdecydowanie więcej szans na wygraną dawano piłkarzom Raszida Rachimowa. „Loko” pod jego wodzą zyskał nowy blask i ponownie liczy się w walce o mistrzostwo Rosji. Tymczasem „Obywatele” prowadzenie przez Olega Błochina, którzy mieli być czwartą siłą ligi, prezentują się zdecydowanie poniżej oczekiwań i ich nadrzędnym celem jest utrzymanie się w elicie. Mecz rozpoczął się od ataków gości, którzy zamknęli miejscowych na ich połowie. „Parowoz” przycisnął i długo nie musiał czekać na efekt. Już po ośmiu minutach gry skapitulował Jurij Żewnow, a piłkę w siatce umieścił Peter Odemwingie. Bramka ta wyraźnie dodała przyjezdnym skrzydeł. Raz po raz gościli w „szesnastce” gospodarzy. Jednak gdy już oddawali strzał, pudłowali lub dobrze spisywał się białoruski bramkarz. FK starał się kontratakować, ale mało z tego wynikało. Bol defenswny nie dopuszczał do większych spięć w polu karnym Pelizzollego. Lokomotiw kontrolował grę i gdy minęło pół godziny spotkania, podwyższył na 2-0 za sprawą Denisa Głuszakowa. Taki rezultat utrzymał się do przerwy.
Po regulaminowych piętnastu minutach FK starał się odrobić straty. Atakował odważnie, ale jakoś bez pomysłu. Nawet gdy udało mu się stowrzyć groźną sytuację w „szesnastce” Lokomotiwu, brakowało im zimnej krwi lub ze strzałami bez większych problemów radził sobie Pelizzolli. „Parowoz” pozwolił rywalom się wyszumieć i sam przycisnął. Efektem tego był trzeci w tym starciu gol. Zdobył go ponownie Peter Odemwingie, zrównując się tym samym w klasyfikacji strzelców z Eldarem Nizamutdinowem z Chimek oraz swoim kolegą klubowym, Dinijarem Bilialietdinowem. Tym razem „Obywatele” się załamali. Nie byli w stanie rywalowi zrobić dosłownie nic i mają szczęście, że przeciwnicy nie zdobyli jeszcze jednej bramki. Oleg Błochin i jego zespół zakończyli rundę przykrą porażką, a cała runda okazała się w ich wykonaniu jednym wielkim blamażem. W zupełnie innych humorach do rewanżów przystępować będą zawodnicy Raszida Rachimowa. Ci nadal liczą się w walce o mistrzostwo. A Rubin jest coraz bliżej.
Drugi niedzielny mecz praktycznie nie miał historii. Zdecydowanymi faworytami starcia z Łucz-Energiją Władywostok byli zawodnicy Spartaka Moskwa. „Miaso”, wychodząc na murawę, znali juz rezultat ostatnich w tej rundzie derbów stolicy i bardzo chcieli wygrać, bo dotrzymać kroku Lokomotiwowi. Od samego początku ostro natarli na przeciwników. Goście ograniczyli się do sporadycznych kontrataków. „Czerwono-biali” założyli tak zwany zamek, nie wypuszczając rywali z ich połowy. Jednak ich akcjom brakowało wykończenia. Albo ostatnie podania przerywali defensorzy z Władywostoku, albo dobrze spisywał się ich bramkarz, Marek Cech. Jednak na 6 minut przed końcem pierwszej połowy piłkarze Stanisława Czerczesowa dopięli swego. Czeski bramkarz przyjezdnych skapitulował, a jego katem okazał się jego rodak, Radoslav Kovac.
Po przerwie Łucz starał się odrobić straty. Po swojej stronie miał jednak za mało argumentów. Obrońcy gospodarzy z ich akcjami radzili sobie na tyle dobrze, że Stipe Pletikosa przez całe 90 minut był praktycznie bezrobotny. Jego odpowiednik po drugiej stronie boiska miał nie raz okazję do tego, by wykazać się swoim bramkarskim kunsztem. Jednak w 66. minucie drugi raz w tym meczu nie był w stanie zapobiec utracie gola, a tym razem pokonał go Aleksandr Prudnikow. Na minutę przed końce Władywostoczan dobił jeszcze Brazylijczyk Mozart, wykorzystując rzut karny. Dzięki tej wygranej „Czerwono-biali” odrobili dwa punkty straty do Rubinu i pokazali, że do samego końca będą się liczyć w walce o mistrzostwo. Energija natomiast kontynuuje swój marsz ku pierwszej dywizji. Na razie mają punkt przewagi na strefą spadkową.
A w niej, oprócz zespołu z Chimek, znajduje się jeszcze Szinnik Jarosławl. Team Damiana Gorawskiego dlugo przegrywał u siebie z Terekiem. Ostatecznie na 9 minut przed końcem wyrównał Chazow. Jednak ten remis piłkarzom Mirosława Romaszczenki nic nie dał. Dzięki niemu mają tyle samo punktów, co Chimki i jeden mniej niż Łucz. Większą przewagą nad władywostoczanami ma FK Moskwa. Wydaje się, że to właśnie te trzy drużyny: Energija, Szinnik i Chimki stoczą zażarty bój o utrzymanie się w Premier Lidze.