Najważniejszymi wydarzeniami 3. kolejki hiszpańskiej Primera Division były zwycięstwa zespołów, które w zeszłym sezonie obsadziły podium (a nawet pierwsze pięć miejsc). Barcelona zwycięstwo z Atletico okupiła kontuzją Leo Messiego, Real tradycyjnie już męczył się ze średniakiem, Valencia zaś, po zwycięstwie nad walecznym Herculesem, została liderem rozgrywek, jako jedyna z kompletem punktów.
Barcelony powrót z zaświatów
W niedzielnym meczu na Vicente Calderon Barcelona upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dość, że odzyskała uznanie w oczach swoich kibiców i bezstronnych obserwatorów po sensacyjnej porażce z Herculesem Alicante, to jeszcze pozbawiła (na razie) groźnego rywala marzeń o mistrzostwie Hiszpanii. W szeregach Atletico, po dwóch wygranych meczach ligowych, a także po bezdyskusyjnym zwycięstwie z Interem o Superpuchar Europy, apetyty zostały chyba nadmiernie rozbudzone. „Blaugrana” okazała się zespołem dojrzalszym i bardziej kompletnym, a przede wszystkim zdecydowanie lepiej zgranym niż dotychczasowy lider rozgrywek. Sam mecz nie stał na fenomenalnym poziomie, przypominał bardziej derby ligi polskiej, w których nie brakuje walki w środku boiska, a zapierających dech w piersiach akcji jest jak na lekarstwo. Szczególnie druga połowa pozostawiała wiele do życzenia, a kibicom najbardziej w pamięć wrył się z pewnością faul Jankulovskiego na Messim, wskutek którego „La Pulga” będzie pauzował przez około pół miesiąca.
Punkty Realu jak… krew z nosa
„Los Blancos” pod wodzą Jose Mourinho wciąż nie grają piłki porywającej. Prezentowaną od zawsze fantazję w ataku w tym sezonie na razie zastępuje solidna gra w tyłach. Kiedy na dobre odblokuje się Gonzalo Higuain, a Cristiano Ronaldo przypomni sobie, jak grać w piłkę, a nie popisywać się sztuczkami niczym zwierzę w cyrku, Real nie tyle może być, co będzie groźny dla każdego. W spotkaniu z podtekstami w San Sebastian „Galacticos” nie bez trudu poradzili sobie z beniaminkiem, w szeregach którego dobrą partię rozegrali dwaj wyjadacze, Tamudo i Aranburu, a także młody Francuz Griezmann. W zespole przyjezdnych wreszcie dobry mecz rozegrał za to Angel Di Maria, zresztą występ swój okrasił piękną bramką. Jeszcze lepiej, wręcz wzorowo, zaprezentował się powracający po kontuzji Pepe. Strzelił nawet bramkę, która jednak pod względem estetycznym znajduje się na zdecydowanie przeciwnym biegunie niż trafienie Di Marii. Reasumując, wydaje się, że Real powoli, acz sukcesywnie, niczym lokomotywa z dużą liczbą wagonów rozpędza się, a kiedy już osiągnie pokaźną prędkość, trudno ją będzie zatrzymać. Za to może się dosyć łatwo wykoleić…
Pomarańczowy lider
Piłkarze Valencii na stadionie w Alicante zostali powitani jeszcze głośniejszym buczeniem i gwizdami niż znienawidzony przecież do granic możliwości w Baskonii Real. Podopieczni Unaia Emery’ego jednak zupełnie nie zwracali uwagi na reakcje widowni i już w 2. minucie, po świetnej dwójkowej akcji Pablo – Mata, zdobyli bramkę. Hercules nie załamał się golem z początku spotkania, atakował z pasją i determinacją, aczkolwiek… nieco bez głowy. Dzięki temu przyjezdni wyprowadzili kontrę, a kapitalną bramką zakończył ją ten sam duet, co w pierwszym przypadku. Od tego momentu Valencii pod bramką Catalayuda praktycznie nie było, gospodarze zaś raz po raz niepokoili Cesara. Medal za nieskuteczność powinien dostać David Trezeguet. W drugiej połowie, po czerwonej kartce dla Albeldy, Hercules wręcz zepchnął gości pod własną bramkę, ale ci nie popełnili błędu. Dzięki temu dowieźli zwycięstwo do końca i z dorobkiem dziewięciu punktów otwierają tabelę La Liga.
Pechowiec: Gorka Iraizoz, Athletic Bilbao
Bramkarz klubu z Baskonii popełnił fatalny błąd przy pierwszej bramce, kiedy wydawało się, że pewnie wyłapał dośrodkowanie Lory z prawej strony boiska, piłka wypadła mu z rąk, a zaistniałej okazji nie omieszkał wykorzystać de Las Cuevas, który ekwilibrystycznym strzałem dał prowadzenie Sportingowi. Iraizoz może być wdzięczny kolegom, że zdołali strzelić bramki gospodarzom i wywieźć punkt z Gijon.
Najpiękniejsza akcja: Castro – Sangoy
Początek meczu Gijon – Athletic. Castro wypatrzył wbiegającego w pole karne Sangoya i posłał do niego idealną, długą, świetnie podciętą piłkę. Napastnik umiejętnie zastawił się i bez przyjęcia oddał strzał przewrotką, który jednak wybronił Gorka Iraizoz.
Piłkarz kolejki: Andres Palop
Najpiękniejsza bramka: (na filmiku ok. 2:17) Pablo Hernandez, Hercules Alicante – Valencia (na 0:2)
Jedenastka kolejki:
Anders Palop – po 3. kolejce konkurencja na pozycji bramkarza w naszym zestawieniu była wyjątkowo mocna. David De Gea odważnymi i pewnymi interwencjami nie pozwolił, by Barcelona wysoko pokonała Atletico. Świetnie w meczu z Herculesem bronił Cesar, ratując Valencii zwycięstwo w Alicante, bardzo korzystnie w meczu z Sevillą zaprezentował się również golkiper Malagi, Rodrigo Galatto. To jednak jego vis a vis, Andres Palop, zasługuje nie tylko na miano najlepszego bramkarza 3. kolejki, ale i najlepszego piłkarza tej tury spotkań w ogóle. W swoich interwencjach równie efektywny, co Cesar, ale do tego jeszcze efektowny. Obrony strzałów Stadsgaarda, Rodana, Quinciego i Juanmiego Jimeneza zasługują na najwyższe uznanie, w dodatku ewidentnie przyczyniły się one do zdobycia trzech punktów przez Sevillę.
Martin Caceres – kolejny z graczy Antonio Alvareza. Co prawda w pojedynku z Malagą zagrał jako stoper, ale w przeszłości niejednokrotnie zdarzało mu się grać po obu stronach defensywy. U nas zajmuje miejsce na prawej flance. Sprowadzony pod koniec okna transferowego z Juventusu (via Barcelona), by wzmocnić konkurencję w bloku obronnym, stał się jej pewnym punktem. W ostatnim spotkaniu dobry w defensywie, wzorowy w ataku. Plus za bramkę dającą Andaluzyjczykom trzy punkty.
Pepe – już w poprzedniej kolejce zagrał niemal bezbłędnie, jednak za zwycięską bramkę w jedenastce znalazł się jego rodak i partner z defensywy, Carvalho. Tym razem naturalizowany Brazylijczyk wzniósł się na niemal najwyższy dla stopera poziom – w meczu z Realem Sociedad zaliczył dwanaście odbiorów, z czego kilka za pomocą czystych wślizgów. Świetny w walce bark w bark oraz (uwaga) nie popełnił żadnego faulu! Występ można by nazwać fenomenalnym, gdyby nie żółta kartka za pyskówkę z sędzią i brak asekuracji przy stracie bramki.
Gerard Pique – jest to obrońca, który chyba lepiej czuje się w ataku niż pod własną bramką. Gol rok temu z Realem, w rewanżu z Interem, a także ten w spotkaniu z Atletico zwiastują umiejętności techniczne i pewność pod bramką rywala niedostępne dla wielu napastników. Jeśli ma koło siebie Puyola – rzadko popełnia błędy, gdy parę stoperów tworzy z kim innym – traci połowę swojej wartości. Przy bramce wyrównującej dla „Los Choloncheros” zawinił Valdes, który nie wyłapał dośrodkowania z rzutu rożnego.
Royston Drenthe – w meczu z Valencią zagrał jako lewoskrzydłowy, ale w przeszłości niejednokrotnie pełnił również funkcję obrońcy, tak jak w niniejszym zestawieniu. Wraz z Nelsonem Valdezem stwarzał multum sytuacji Davidowi Trezeguetowi, jednak Francuz był w stanie wykorzystać tylko rzut karny. Wracając do piłkarza Realu, pozostającego na wypożyczeniu do Alicante – imponował dynamiką, wydolnością, fantazją w dryblingu i dobrym dośrodkowaniem. Trudną przeprawę miał z nim prawy defensor Valencii, Migiel Brito. Kapitalną akcję przeprowadził pod koniec meczu, kiedy przyjęciem piłki piętą zgubił Mathieu i tylko faul Francuza zapobiegł groźnej kontrze Herculesa.
Igor Martinez – mniej znany z dwójki Martinezów decydujących o jakości gry Athletiku Bilbao. I choć Javi zaprezentował się poprawnie, a nawet dobrze, to jednak o rok młodszy pomocnik robił zdecydowanie lepsze wrażenie. Nie bał się walki, nie unikał indywidualnych pojedynków i niekonwencjonalnych zagrań, słowem – motor napędowy piłkarzy z Baskonii. Asystował przy golu Fernando Llorente.
Mikel Aranburu – w meczy z Realem Madryt zawodnik z San Sebastian nie odstawał w środku pola od bardziej znanych i utytułowanych rywali, ba, można nawet powiedzieć, iż wespół z Diego Rivasem zaprezentowali się korzystniej od pary Alonso – Khedira. Aranburu swoją grą nawiązał do czasów, kiedy razem ze wspomnianym Xabim oraz Nihatem walczyli do ostatniej kolejki o mistrzostwo Hiszpanii. Obecny Real Sociedad chyba nie jest w stanie powtórzyć tego wyniku, ale ambicji Baskom odmówić nie można.
Leo Messi – w zestawieniu w roli mediapunty. Jego bramka, zdobyta zresztą niezwykle precyzyjnym strzałem, otworzyła wynik hitowego meczu Atletico – Barcelona. Tym samym oddalił od stołecznych marzenia o mistrzostwie Hiszpanii. Bodaj jako jedyny w szeregach Barcelony potrafił rozwinąć skrzydła i zagrać na swoim wysokim poziomie. W końcówce spotkania skoszony równo z trawą przez Ujfalusiego. Dwa tygodnie, podczas których „Barca” będzie musiała sobie radzić bez Messiego, będą dla tego zespołu nieciekawym doświadczeniem. Dobrze, że to nie czas kluczowych meczów sezonu.
Angel Di Maria – po raz pierwszy pojawił się w wyjściowym składzie Realu i zaprezentował się na tyle dobrze, że powinien zagrać również w kolejnym spotkaniu. Przez cały mecz nieustępliwy, zdeterminowany, co podpierał również szybkością i fantazją. W jedenastce kolejki głównie za swoją premierową dla „Los Blancos”, piękną bramkę (którą strzelił prawą nogą, a ta służyła mu dotychczas głównie do podpierania). W tym samym meczu bardzo korzystnie zaprezentował się również jego vis a vis, Antonie Griezmann (a także, po raz kolejny zresztą, Diego Perotti z Sevilli), jednak gola nie zdobył, a miał ku temu znakomite szanse.
Nilmar – jako jedyny piłkarz w tej kolejce ustrzelił dublet (mowa o golach z gry, dwie bramki z rzutów karnych strzelił w meczu z Getafe Andres Guardado z Deportivo). Jego bramki nie były specjalnie piękne czy wyrafinowane, po prostu zrobił to, co do dobrego i skutecznego napastnika należało. W meczu z Levante zdjął nieco odpowiedzialności za wynik z Giuseppe Rossiego.
Pablo Hernandez – autor najpiękniejszego trafienia kolejki, chociaż równie wspaniałe było uderzenie Di Marii. Lewoskrzydłowy Valencii zaliczył świetny występ, już w drugiej minucie popisał się idealnym podaniem do Juana Maty, który otworzył wynik. Po około dwudziestu minutach „Los Ches” skontrowali beniaminka, a wspomniany mistrz świata odwdzięczył się skrzydłowemu, posyłając doń piłkę. Pablo przyjął, zwiódł obrońcę, po czym fantastycznie, niemal z miejsca uderzył w okienko bramki Catalayuda. Te dwie akcje, a także świetna postawa Cesara dały Valencii fotel lidera.