W największym szlagierze 27. kolejki Ligue 1 Olympique Lyon wygrał 2:1 na własnym terenie z OSC Lille, przedłużając sobie szansę do zajęcia miejsca na podium. W osiemnastce meczowej zabrakło Ireneusza Jelenia.
Największy szlagier 27. kolejki zapowiadał się imponująco. To spotkanie Ligue 1 można porównać do wczorajszego meczu Wisły Kraków i Lecha Poznań. Papierowi faworyci kibiców, bukmacherów i ekspertów do wygrania ligi mocno zawodzą i nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Dopiero siódme miejsce Lyonu i trzecie miejsce Lille z dużą stratą punktową do pierwszej dwójki to nie są dobre pozycje i mało kto spodziewał się aż tak słabych wyników. Na domiar złego obydwa kluby już odpadły z rozgrywek międzynarodowych.
W składach obydwu zespołów bez większych niespodzianek. Po raz kolejny brak Ireneusza Jelenia nawet na ławce rezerwowych. Niestety, Polak w ostatnich meczach nie znajduje uznania w oczach trenera Rudiego Garcii.
W 9. minucie mieliśmy dobre podanie do Lisandro Lopeza, ten nie do końca dobrze przyjął piłkę, po czym groźnie zagrał w pole karne do młodego Alexandra Lacazette. Jego uderzenie zostało jednak zblokowane i Hugo Llloris bez problemu je wyłapał. Co się nie powiodło wtedy, udało się trzy minuty później. Ponownie piłka trafiła do Lacazette, a ten uderzeniem z woleja nie dał szans bramkarzowi rywali. Francuz jest objawieniem tego sezonu, w ostatnim przegranym meczu z Cypryjczykami rozegrał bardzo dobre zawody, a w decydującym momencie jak na złość nie trafił karnego. Pierwszy kwadrans niespodziewanie minął pod wyraźne dyktando Lyonu. W obliczu straty bramki wydarzenia boiskowe mogą się obrócić o 180 stopni.
Tak się jednak nie stało. 21. minuta przyniosła uderzenie Kima Kallstroma, jednak ten po przedryblowaniu jednego z zawodników skierował piłkę wysoko nad poprzeczką. Dziesięć minut później po prostopadłym podaniu z lewej strony pola karnego uderzył Nolan Roux, główny rywal do miejsca w składzie Ireneusza Jelenia. Jego strzał był jednak na tyle słaby, że bramkarz nie musiał nawet interweniować. W 37. minucie Landreau przepuścił kolejną bramkę. Po lekkim zamieszaniu i przepychance Lisandro Lopez wsadził nogę i przytomnym strzałem w prawy róg pokonał reprezentanta Francji. To nie był koniec emocji w pierwszej części gry. Ostatnie minuty to zdecydowana przewaga Lille, udokumentowana w 45. minucie. Futbolówka po rzucie rożnym piłka trafiła do Chedjou, który wyskoczył najwyżej i mocnym strzałem głową zdobył gola.
Gospodarze nie mogli być zadowoleni, stracili gola do szatni, podczas gdy przez całą pierwszą połowę prowadzili grę.
Drugą połowę Lille rozpoczęło zmianą sygnalizującą nastawienie ofensywne. Wszedł Dimitri Payet, a murawę opuścił Florent Balmont. Dimitri Payet, podobnie jak Ireneusz Jeleń, nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Skrzydłowy sprowadzony z Saint-Etienne miał być gwiazdą zespołu i godnie zastąpić Gervinho, który odszedł do Arsenalu. Nowy nabytek grzeje jednak ławę, a w miejsce Gervinho gra Joe Cole.
Już na samym początku drugiej części gry było gorąco pod bramką Lyonu. Po rzucie rożnym w niesamowitym zamieszaniu Beria uderzył klatką, piłkę kopnął jeszcze Nolan Roux, ale bramkarzowi udało się przypadkowo obronić strzał. Przyjezdni w dzisiejszym meczu najwięcej sytuacji stwarzali po rzutach rożnych. Trudno powiedzieć, aby to była ich wybitna zasługa. Stałe fragmenty gry są piętą achillesową „Les Gones” i w tym sezonie to właśnie po takich sytuacjach tracili oni najwięcej bramek. W 56. minucie mogliśmy oglądać rzut wolny w wykonaniu Micheala Bastosa z najlepszych lat. Mocne uderzenie, a’la spadający liść kompletnie zaskoczyło Landreau i tylko poprzeczka uratowała Lille przed stratą trzeciej bramki, po której prawdopodobnie by się nie podniosło.
W 62. minucie Tulio de Melo zajmujący miejsce Ireneusza Jelenia, który nawet nie jest zmiennikiem Nolana Roux, doszedł do sytuacji bramkowej. Do dobrego dośrodkowania napastnik dołożył głowę i gdy kibice zaczęli już się cieszyć z gola, piłka trafiła po raz drugi w tym meczu w poprzeczkę. W 70. minucie Dejan Lovren otrzymał drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną. Faul środkowego obrońcy olimpyjczyków nie do końca zasługiwał na karę w postaci kartki, a kartonik w kolorze żółtym został pokazany przez sędziego prawdopodobnie za dyskusję i wykłócanie się. Z pewnością po meczu wiele osób będzie nawoływało do tej lekko kontrowersyjnej decyzji.
Siedem minut później piękną akcję miał uwieńczyć golem Tulio de Melo, ale ten po dobrym podaniu Debuchy’ego fatalnie spudłować z ośmiu metrów. W 81. minucie futbolówkę dostał Gianni Bruno, niepotrzebnie ją przytrzymał i następnie został przepchnięty przez Berię. W tym momencie gwizdek sędziego Saida Ennijmi jednak milczał. Zaraz po tej akcji do piłki doszedł Eden Hazard, przedryblował dwóch rywali, lecz jego strzał był bardzo niecelny. Ciekawostką niech będzie, że Francuz jest najczęściej dryblującym zawodnikiem Ligue 1 i najlepiej dryblującym. W tym sezonie udało mu się już 57 razy przejść swojego rywala, przy 48 drugiej osoby w tym rankingu – Jeremiego Meneza. Ostatnie minuty to były heroiczne ataki Lille, nieskuteczne.
W Lyonie można dziś było obejrzeć bardzo ciekawy mecz, stojący na dobrym poziomie. Nie mieliśmy co prawda worka bramek i ton dramaturgii, tak jak miało to miejsce w ostatnim starciu pomiędzy Olympique a Paris Saint-Germain.