Wtorkowa rozgrzewka w Premier League


3 grudnia 2014 Wtorkowa rozgrzewka w Premier League

Wszyscy fani Premier League mają swoje święto w środku tygodnia. Dziś rozegrano pierwsze mecze 14. kolejki. Oczywiście, jak to w Anglii, mieliśmy sporo emocji. 


Udostępnij na Udostępnij na

Manchester United – Stoke City

O 20:45 czasu polskiego Manchester United rozpoczął swój bój ze Stoke City. Old Trafford przygotowane było tylko na zwycięstwo „Czerwonych Diabłów”, które gonią w tabeli Southampton i swoich derbowych rywali, Manchester City. Dziś obawiano się o siłę ofensywną gospodarzy, ponieważ w ostatnim meczu z Hull kontuzji doznali Angel di Maria oraz Wayne Rooney. Brak dwóch tak ważnych piłkarzy nie przeszkodził Manchesterowi w rozgrywaniu według swoich zasad. Od początku meczu dłużej utrzymywali się przy piłce. Dopiero po kwadransie gry doszło do pierwszej realnej szansy na objęcie prowadzenia przez gospodarzy. Błąd popełnił Begović, ale Herrera nie zdołał umieścić piłki w siatce. Kilka minut później fenomenalnie oderwał się Fellaini, który po dośrodkowaniu umieścił piłkę w siatce. Po następnym kwadransie gościom udało się wyrównać po mocnym i dokładnym uderzeniu N’Zonziego. Strzelanie goli zakończył formalnie Marcos Rojo, jednak to Juan Mata skierował piłkę do siatki. Futbolówka musnęła włosy Argentyńczyka po rzucie wolnym Hiszpana. Na samo zakończenie spotkania szansę mieli jeszcze Arnautović i Diouf, ale po nieudanych strzałach sędzia zakończył mecz.

Było to spotkanie łatwe dla Manchesteru United. Przez 90 minut udało im się pokazać, że zasługują na czwartą wygraną z rzędu, co nie udało się od roku. Znów zaczynają pojawiać się głosy poparcia dla van Gaala, który wbrew pozorom pomaga „Czerwonym Diabłom” wrócić do formy.

Leicester City – Liverpool

Drugim spotkaniem wartym odnotowania był mecz pomiędzy Leicester City a Liverpolem. Mecz nie zaczął się tak ciekawie, jak można by tego oczekiwać. Długa wymiana piłek obu drużyn, jedna próba Lamberta i rajdy Sterlinga to wszystko, co mogliśmy obejrzeć do 20. minuty. Mignolet pechowo podał piłkę do Cambiasso, który z 25 metrów nie potrafił skierować piłki do siatki. Chwilę później piłkę do własnej siatki skierował belgijski bramkarz gości. Jego pechowa interwencja dała chwilowe prowadzenie „Lisom”. Sześć minut później fenomenalnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Adam Lallana, który zaczął być krytykowany za swoją grę bez ambicji. Do przerwy Leicester prezentowało się całkiem nieźle, jednak można było zauważyć lekką przewagę gości w tym spotkaniu.

Druga połowa rozpoczęła się od ataku gospodarzy. Dobrze spisywał się Jeffrey Schlupp, który był jednym z najlepszych piłkarzy meczu. Dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania Liverpoolowi udało się uzyskać prowadzenie. Po słabym dośrodkowaniu Sterlinga Wes Morgan starał się wybić piłkę, jednak ta trafiła pod nogi Stevena Gerrarda, który nie miał wyboru i umieścił piłkę w siatce. Za drugą straconą bramkę ponosi ten sam piłkarz, który źle zachował się przy pierwszej. Dodatkowo w 63. minucie Wes Morgan dostał czerwoną kartkę za zatrzymywanie Lamberta, który wychodził w sytuacji sam na sam. Trzecia bramka została stracona już w końcówce, kiedy Schmeichelowi wypadła piłka z rąk, Sterlingowi udało się ją wycofać do Hendersona, który nie miał wyjścia i strzelił bramkę. Gdyby nie dwa błędy Morgana, Leicester mogłoby zremisować ten mecz. Tak się jednak nie stało i znów traci punkty. Liverpool nie rozegrał dobrego meczu, ale wykorzystał swoje szanse.

Wtorek z Premier League przebiegł zgodnie z planem. Piłkarzom udało się dostarczyć wiele emocji, które są tylko wstępem przed środowym zmaganiem o punkty w dwóch hitach kolejki. Manchester United znajduje się coraz bliżej podium, które już niedługo będzie mógł atakować. Liverpool włącza się ponownie do walki o europejskie puchary, które są już w zasięgu ręki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze