Dzięki utorowaniu sobie drogi do mistrzostwa Hansi Flick mógł sobie pozwolić na kilka rotacji w składzie. W dwóch ostatnich meczach z ławki rezerwowych weszło kilku ciekawych zawodników. Podczas starcia z Freiburgiem szansę dostali m.in. Chris Richards i Jamal Musiala. W pierwszym składzie wybiegli na boisko Mickael Cuisance oraz Sarpreet Singh. Z kolei w meczu z Borussią Mönchengladbach swoją okazję do gry w wyjściowym składzie dostał Joshua Zirkzee. Brak Lewandowskiego sprowokował też szansę dla Kwasiego Okyere Wriedta, który zmienił młodego Holendra na 13 minut przed końcem spotkania. Poniższy tekst będzie dotyczył właśnie Ghańczyka.
Kwasi Okyere Wriedt jest królem strzelców tegorocznych rozgrywek 3. ligi niemieckiej. Strzelił w tym sezonie 23 bramki w 31 spotkaniach oraz miał pięć asyst. Poprzednie sezony były równie imponujące w wykonaniu zawodnika pochodzenia afrykańskiego. Jednak do tej pory nie dostał poważnej szansy w pierwszej drużynie Bayernu. Jest to na pewno spowodowane obecnością niezawodnego Roberta Lewandowskiego oraz dobrą postawą Joshuy Zirkzeego. Na niekorzyść Ghańczyka przemawia też fakt, że nie jest już młodzieniaszkiem jak na standardy piłki nożnej. Otóż, co ciekawe, w tym roku Wriedt skończy już 26 lat! Dlaczego dopiero w przyszłym roku, po odejściu do Willem II Tilburg, dostanie szansę gry w poważnej lidze?
Początki w Hamburgu
Wriedt urodził się w Hamburgu jako syn pary ghańskich emigrantów. Od najmłodszych lat pasjonował się piłką nożną. Już jako kilkulatek rozpoczął treningi w miejscowym SC Hamm 02. Tam starał się utrzymywać odpowiednie tempo rozwoju i pracować nad swoimi walorami. W 2008 r. przeniósł się do innego klubu z Hamburga – Concordii – gdzie przebywał przez rok. Potem został zauważony przez wysłanników St. Pauli i w wieku piętnastu lat udało mu się trafić do jednego z lepszych klubów rodzinnym mieście.
Tam jego kariera przebiegała tradycyjnie. Powoli piął się przez poszczególne szczeble kariery juniorskiej. Podczas rozgrywek juniorskich potrafił strzelać bramki, dzięki czemu powoli stawał się coraz bardziej zauważalny. Pod koniec 2012 r. zagrał swoje pierwsze mecze w drużynie rezerw, a w 2013 r. udało mu się zagościć w kadrze meczowej podczas jednego z występów seniorskiego zespołu. Odbił się jednak od ściany.
Promocja
W sezonie 2013/2014 grał wyłącznie w Regionallidze. Miał niezły dorobek strzelecki, ale to było za mało, żeby na stałe pozostać w Hamburgu. Po „odstrzeleniu” przez St. Pauli trafił do LSK Hansa – klubu z pobliskiego Lüneburga. Tam wystrzelił talent 21-letniego zawodnika. Podczas 35 meczów strzelił 25 bramek. Wtedy stało się oczywiste, że Regionalliga Nord to za niskie progi dla bramkostrzelnego napastnika.
Wriedt trafił po udanym sezonie do saksońskiego VfL Osnabrück. Przeskoczył szczebel wyżej do 3. ligi. Tam rozegrał kolejny niezły sezon – wystąpił w prawie wszystkich możliwych spotkaniach, zdobył 14 bramek i zaliczył osiem asyst. Rozgrywki 2017/2018 też rozpoczął w Saksonii, ale doszło do nagłego zwrotu akcji – do gry wkroczył wielki Bayern Monachium. Co prawda monachijczycy nie potrzebowali Ghańczyka do wzmocnienia pierwszego składu, lecz drużyny rezerw, ale i tak sytuacja była co najmniej intrygująca. Zawodnik urodzony w Hamburgu postanowił zaryzykować, ponownie wrócić do Regionalligi (tym razem bawarskiej) oraz próbować chwycić szansę daną od losu.
Świetna gra to nie wszystko
Wriedt rozpoczął swoją nową przygodę z impetem. W 29 meczach Regionalligi strzelił 21 bramek. Ponadto był w kadrze meczowej podczas kilku meczów Bundesligi. W spotkaniu DFB-Pokal przeciwko RB Lipsk udało mu się nawet wejść z ławki na ostatnie kilkanaście minut meczu. Zwrot w jego karierze nie pozostał niezauważony w kraju pochodzenia jego rodziców. Ówczesny selekcjoner reprezentacji Ghany – Kwesi Appiah – postanowił powołać bramkostrzelnego napastnika do swojego zespołu na mecze towarzyskie z Japonią i Islandią. W obu sparingach Wriedt wchodził z ławki na końcówki, lecz nie udało mu się zdobyć bramki.
Fantastyczny sezon, podczas którego Ghańczyk miał okazję przez chwilę współpracować m.in. z Carlo Ancelottim i Juppem Heynckesem, a na co dzień szkolić się pod okiem Tima Waltera (do końca 2019 r. trenera Stuttgartu), nie przyniósł wymiernych korzyści. W kolejnym sezonie jego fantastyczne statystyki praktycznie się powtórzyły, ale Niko Kovac nie miał ochoty na zbędne rotacje i nie dał Ghańczykowi choćby najmniejszej szansy na grę w pierwszym składzie. Sukcesem w tym sezonie był niewątpliwie awans rezerw Bayernu z Regionalligi do 3. ligi. A dla samego Wriedta ciekawa mogła być współpraca z Holgerem Seitzem – obecnym szefem działu szkolenia młodzieży w Bayernie.
Droga do Holandii
Po sezonie 2018/2019 wcale nie było pewne, że Wriedt pozostanie w Bayernie. Graczem interesowały się Norwich City, Hertha Berlin czy belgijskie Genk. Jednak sam gracz podkreślał, że dobrze czuje się w Monachium i nie będzie dla niego problemem wypełnienie kontraktu z Bayernem. I w związku z tym przystąpił do kolejnego sezonu w rezerwach tego klubu. Tym razem miał o tyle łatwiej, że kadra od początku była dość okrojona i nadzieja na szansę gry w pierwszym składzie stawała się coraz realniejsza. Inspirująca mogła być też współpraca z Sebastianem Hoenessem – bratankiem Uliego Hoenessa – który miał w tym sezonie poprowadzić rezerwy po udanych epizodach w młodzieżówkach RB Lipsk i młodzieżowych drużynach Bayernu.
W obecnym sezonie Wriedt ponownie dokonywał cudów, o czym już było wspomniane wcześniej. W trzecim występie dla Bayernu pomogło mu na pewno usunięcie z pozycji szkoleniowca Kovaca. Wszystko to zaowocowało nowymi rozmowami o odejściu i rozpoczęciem kolejnego rozdziału w życiu Ghańczyka. Jak będą wyglądały dalsze losy napastnika? W tej kwestii wypowiedział się dla nas Gabriel Stach z Dieroten.pl.
Na samym początku trochę mnie zdziwił wybór Tilburga jako kolejnego przystanku w karierze, bo w końcu spekulowało się również o ofertach z Anglii i pierwszej Bundesligi. Mimo wszystko wybór ten wydaje się bardzo przemyślany i rozsądny. Trafi do „średniaka”, gdzie będzie mógł liczyć na regularną grę i z pewnością wielokrotnie będzie dawał się we znaki bramkarzom z Eredivisie.
Problemem może być jednak fakt, że niebawem skończy 26 lat. Ale śmiem twierdzić, że w przyszłości zrobi się jeszcze o nim głośno. W Monachium dał z siebie wszystko, w dużym stopniu przyczynił się do awansu z kolegami do trzeciej ligi, a w obecnym sezonie jego bramki być może pomogą nawet w zdobyciu mistrzostwa. Osobiście żałuję jednak, że nie wybrał gry w Niemczech, czy to w 2. Bundeslidze czy też w którymś ze słabszych klubów pierwszej BL. Jego wielkim marzeniem jest zagrać pewnego dnia w Premier League – kto wie? Może za 2-3 lata lub nawet wcześniej spełni swoje marzenie? Życzę mu tego z całego serca, bo solidny z niego napastnik i strzelec, który zawsze wie, jak dobrze się odnaleźć w polu karnym.Gabriel Stach z Dieroten.pl
Szansa na najciekawszą karierę od lat
Jakiś czas temu media zachwycały się postawą N’golo Kante, który przeszedł mozolną drogę z niższych lig do angielskiej Chelsea. Patrząc na Wriedta, można mieć déja vu. Jednak o ile jest szansa na kolejną piękną historię, tak nic nie zapowiada, żeby Wriedt zrobił karierę aż takiego formatu. Potrafi być do bólu skuteczny, lecz w momentach prawdy (krótkich wejściach z ławki podczas meczów Ghany i Bayernu) nie był w stanie przekonać do siebie szkoleniowców. Na pewno brakuje mu umiejętności do regularnej gry w czołowym klubie świata. Widać chociażby znaczącą różnicę pomiędzy nim a Zirkzeem.
Jednak Wriedt nie powinien mieć problemów z regularną grą w klubach z Holandii, Belgii, czy nawet, jak wspomniał Gabriel Stach, w niemieckich średniakach. Ze względu na bramkostrzelność powinien sobie dobrze poradzić w zespołach ofensywnie usposobionych oraz posiadających odpowiednich dla niego partnerów do współpracy w formacjach ofensywnych.