Wraca Ali Gholizadeh, wraca nadzieja. Lech Poznań pokonuje Radomiaka Radom


Lech Poznań po ciężkich tygodniach wreszcie ze zwycięstwem. Kolejorz pokonuje Radomiaka Radom 4:1!

24 listopada 2025 Wraca Ali Gholizadeh, wraca nadzieja. Lech Poznań pokonuje Radomiaka Radom
Dariusz Skorupiński

Lech Poznań wrócił na dobre tory. Przynajmniej tak wyglądał w starciu przeciwko Radomiakowi Radom. „Warchoły” zostały rozbite 4:1. To pierwsza porażka Goncalo Feio odkąd przejął trenerski fotel w Radomiu.


Udostępnij na Udostępnij na

Radomiak tworzył od własnej bramki

Radomiak Radom już od pierwszych minut chciał konstruować akcje od własnej bramki. Spotkał się z dużym naporem w postaci pressingu Lecha Poznań. Brakowało jednak zbudowania groźniejszych sytuacji, lepszego wypracowania schematów, które po przejęciu piłki na połowie rywala pozwoliłyby na stworzenie akcji zakończonej co najmniej groźnym, celnym strzałem. Pierwsze minuty spotkania były nudne. Akcjom brakowało tempa, niewiele działo się w pobliżu bramek Bartosza Mrozka i Filipa Majchrowicza.

Spotkanie zyskało bardziej na atrakcyjności, gdy mijało prawie pół godziny gry. Radomiak Radom przystąpił do odważniejszych ataków, w 28 minucie przeprowadził niemałe oblężenie pola karnego „Kolejorza”, jednak bezskutecznie atakowali bramkę Bartosza Mrozka. Później indywidualnie próbował Capita Capemba, otrzymał wysoką piłkę nad linię obrony Lecha, delikatnie odepchnął go Joel Pereira, dzięki czemu świetnie interweniował Mrozek. Capita  próbował zaskoczyć także w 35 minucie spotkania, wyszedł sam na sam z golkiperem „Dumy Wielkopolski”, ale ponownie, nie udało się umieścić piłki w siatce.

Luis Palma i Mikael Ishak robią swoje

Lech Poznań próbował zaskoczyć rywala głównie poprzez groźne, wysokie piłki lub indywidualne popisy. W tej materii niezawodny jest oczywiście Luis Palma, który w 38 minucie skorzystał na ryzykownym wyjściu Filipa Majchrowicza. Minął się jednak z piłką zagraną przez Michała Gurgula, próbował oddać strzał, jednak nie znajdował się w sprzyjającej ku temu pozycji. Majchrowicz zdążył wrócić do bramki i finalnie zneutralizować zagrożenie. Parę minut później Palma ponownie, otrzymał podobną piłkę, musiał zejść z nią na prawą stronę pola karnego. Wrzucił na słabo pilnowanego Mikaela Ishaka, Szwed oddał strzał głową, który odbił się od ręki Steva Kingue. Po weryfikacji VAR, Piotr Lasyk wskazał na jedenasty metr.

Rzut karny wykorzystał Mikael Ishak. I choć Radomiak Radom był minimalnie groźniejszy w pierwszej połowie, jego piłkarze schodzili do szatni przegrywając 1:0. „Warchoły” dużo częściej pojawiały się w obrębie pola karnego Lecha, wszystkie rajdy Capity Capemby były realnym zagrożeniem dla gospodarzy.

W drugiej części spotkania, „Duma Wielkopolski” była zdecydowanie groźniejsza, bardziej nastawiona na atak, stworzenie realnego zagrożenia pod bramką rywala. Udało się to w 53 minucie meczu. Ali Gholizadeh świetnie odnalazł Mikaela Ishaka, Szwed wyszedł sam na sam z Filipem Majchrowiczem, zagrał jednak wgłąb do wbiegającego Pablo Rodrigueza. Hiszpan nie pomylił się, Lech Poznań prowadził już dwoma bramkami.

Ali Gholizadeh wraca w nienagannym stylu

Ledwo osiem minut później kolejnego gola strzelił Mikael Ishak, duży udział w tej akcji miał jednak Ali Gholizadeh. Irańczyk wracał do występów w barwach „Kolejorza” po dłuższej przerwie. Pokazał się z dobrej strony. W pierwszej połowie był poprawny, jednak nie wykreował wielu bardzo niebezpiecznych akcji – w drugiej części znów mogliśmy podziwiać kreatywnego, zaawansowanego technicznie i jakościowego Aliego. Takiego, którego pamiętamy z poprzedniego, mistrzowskiego sezonu „Kolejorza”. Wraz z indywidualną siłą i zjawiskowością Luisa Palmy, skutecznością i determinacją Mikaela Ishaka tworzą piekielnie silną ofensywę.

– To jest bardzo ważne zwycięstwo dla nas. Zdobyliśmy trzy punkty i bardzo się z tego cieszymy. W poprzednich meczach straciliśmy za dużo punktów, dlatego nie chcieliśmy ponownie gonić wyniku, stąd na początku naszym planem było poznanie trochę rywali. Później przejęliśmy inicjatywę, mieliśmy pełną kontrolę nad spotkaniem, zdobyliśmy cztery bramki i to wyglądało naprawdę fajnie. Za parę dni kolejna ważna rywalizacja w domu i chcemy kontynuować naszą dobrą grę. – powiedział po meczu Ali Gholizadeh.

Wkład Gholizadeha w finalny wynik docenił także Niels Frederiksen. Duński szkoleniowiec podkreślił, że skrzydłowy dysponuje wyjątkowymi umiejętnościami i jest niezwykle ważną częścią zespołu.

– Wracający Ali Gholizadeh jest jak anioł, który zstąpił z nieba. Wspaniale jest znów go mieć, ponieważ ma unikalne umiejętności, które możemy wykorzystać w niektórych sytuacjach. Jego obecność w składzie w połączeniu ze skrzydłowymi, których mamy była naszym wielkim atutem. – wychwalał Aliego trener Frederiksen.

Ali Gholizadeh oddał jeden celny strzał, zaliczył 74% celnych podań, miał 46 kontaktów z piłką. Bardzo pozytywnie się odznaczył, miał niebagatelny wpływ na końcowy triumf „Kolejorza”.

Powolne powroty, bezmyślne strzały z dystansu, dużo niższa jakość. Radomiak Radom się starał, ale to za mało na mistrza Polski

Radomiak Radom tracił gole przez zbyt wolne powroty do niższych tercji, chaos w polu karnym, czy niepotrzebne straty. Parokrotnie tracił koncentracje, co wykorzystywali gospodarze. Kluczowi gracze Lecha, tacy jak Palma, Gholizadeh czy Ishak mieli niekiedy zdecydowanie za dużo przestrzeni. Nie poddawali się jednak w ofensywie – grali z dużym zaangażowaniem, tworzyli ofensywne okazje. Łącznie oddali aż 23 strzały, jednak aż 11 z nich oddano spoza pola karnego. Jak sam zauważył Goncalo Feio na konferencji prasowej – zupełnie niepotrzebnie. Część z nich można było zamienić na jeszcze jedno, spokojne pytanie i grę na utrzymanie w obrębie pola karnego rywala.

– W piłce nożnej nigdy nie możesz tracić tak kontroli nad tym, co się działo. Chciałbym, żebyśmy tego unikali. Nie zabrakło nam cech wolicjonalnych, ale nasza chęć odrobienia wyniku przerodziła się w brak kontroli i brak kompaktowości. – oznajmił Feio.

Portugalczyk kilkukrotnie podkreślał wysoką klasę rywala, chwalił swój zespół za postęp.

Ważny gol Yannicka Agnero

To było ważne spotkanie także dla Yannicka Agnero, który wykorzystał kapitalne podanie Luisa Palmy i strzelił swojego pierwszego gola w barwach Lecha Poznań. Niels Frederiksen na konferencji prasowej podkreślił wagę tej bramki.

– Oczywiście, ten gol być może nie był najpiękniejszy jeśli chodzi o dzisiejsze bramki, ale z pewnością najważniejszy. Bardzo nam zależało, by Yannick odzyskał stuprocentową pewność siebie. Jest w stanie trafiać do siatki rywali, bo widzimy jak gra na treningach, ale zdajemy sobie sprawę, że kto tego nie widzi być może zaczął czuć pewne wątpliwości. Dziś to potwierdził, to ważne dla całej drużyny. To dla nas szalenie istotne, by ten zawodnik strzelił gola” – podsumował Niels Frederiksen.  

To być może nie był świetny występ Iworyjczyka, ale strzelił on niezwykle istotną bramkę. Niemniej, wcześniej kilkukrotnie miewał problemy z przejęciem piłki, widać pewne braki w zachowaniu z futbolówką przy nodze, niepewność przy wchodzeniu w pojedynki – z pewnością te aspekty trzeba jeszcze poprawić.

Nienajlepszy Maurides

Radomiak Radom strzelił jeszcze jednego gola w drugiej części spotkania. Jego autorem był Elves Balde. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie znakomita wrzutka rozpędzonego, wszędobylskiego Zie Outtary, który indywidualnie zagrał solidne spotkanie. Na skrzydle groźni byli także Capita Capemba, Michał Gurgul miewał w pierwszej części problemy z Vasco Lopezem. Brakowało Mauridesa, który doskoczyłby do wrzutek czy pojawiłby się przy podaniach rywali. Snajper podejmował dzisiaj złe decyzje, raczej został zneutralizowany przez Wojciecha Mońkę i Mateusza Skrzypczaka.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze