Luis Palma i Timothy Ouma. Już w sercach kibiców, choć „tylko” wypożyczeni


Luis Palma i TImothy Ouma błyszczą w Lechu Poznań. Problem tkwi w tym, że zostali tylko wypożyczeni

19 października 2025 Luis Palma i Timothy Ouma. Już w sercach kibiców, choć „tylko” wypożyczeni
Weronika Pospiech

Październik nie jest najodpowiedniejszym miesiącem do przeprowadzenia rzetelnej oceny ruchów transferowych – niemniej widzimy wystarczająco dużo, by pewne wnioski wyciągnąć, przewidzieć najbliższe występy co niektórych graczy na bazie sensownych argumentów, a nie wróżenia z fusów. Kolejorz dokonał ciekawych wzmocnień, jednak dużo lepiej wyszły mu wypożyczenia niż transfery definitywne. Wykup Luisa Palmy powinien być najwyższym priorytetem, sprowadzenie Timothyego Oumy na stałe najpewniej będzie niemożliwe.


Udostępnij na Udostępnij na

Spokój do zimy?

To będą dobre miesiące dla „Kolejorza”. Przynajmniej obecnie trwająca runda jesienna – podczas jej trwania w Poznaniu na pewno obecny będzie Timothy Ouma. Na spotkaniu karnetowiczów z kierownictwem klubu, poinformowano, iż wykupienie Kenijczyka będzie niemożliwe. Lech zaszalał podczas letniego okna transferowego, pieniądze wyłożone na Yannicka Agnero pochodziły z głębokich rezerw finansowych. Slavia Praga za Oume życzy sobie aż 5,5 milionów euro, co przekracza możliwości klubu.  W dodatku, mistrz Czech ma możliwość ściągnięcia defensywnego pomocnika z wypożyczenia. Patrząc na jego ostatnie poczynania w barwach „Kolejorza” – nie brzmi to wcale jak sciene-fiction.

Pan piłkarz Timothy Ouma

Bo któż by nie chciał mieć w swojej ekipie piłkarza o takiej charakterystyce jak Ouma? Wydolnościowo ścisły top. Skuteczny w odbiorze, rozprowadzaniu akcji. Gra w miejscu newralgicznym, absolutnie nie może tracić piłek. Często podejmuje ryzyko, jest piłkarzem przebojowym, jednak w ostatnich tygodniach nawet te niekonwencjonalne rozwiązania Kenijczyka nie przynoszą kłopotów. To piłkarz inteligentny, który nie potrzebuje wykonania wielu ruchów, by otworzyć partnerom przyjemną drogę do bramki. A mając z przodu takich graczy jak Leo Bengtsson, Luis Palma, czy Mikael Ishak trzeba żyć ze świadomością, że ta przyjemna droga do bramki rywala może zostać zwieńczona golem. W Ekstraklasie rozegrał 7 spotkań i można powiedzieć, że Timothy to swego rodzaju talizman, bowiem ani razu nie poczuł tam smaku porażki.

Znakomity mecz z Breidablikiem, Rapid Wiedeń zgnieciony. Duży udział Oumy

Ma na swoim koncie 72 podania do przodu, przy ich egzekwowaniu jest niezwykle precyzyjny. 157 na 195 podań 21-latka jest celne. Ma na koncie siedem spotkań ligowych, cztery w eliminacjach do Ligi Mistrzów, dwa w eliminacjach do Ligi Europy i jedno w Lidze Konferencji UEFA – to właśnie tam zagrał do tej pory swój najbardziej zjawiskowy mecz. Rywalem był Rapid Wiedeń. Postać Oumy była kluczowa w kontekście rozprowadzania ataków, w dodatku znakomicie wywiązywał się z „czyszczenia” środka pola. Goście mieli ogromny problem z wejściem w pole karne Lecha – Ouma miał na to niebagatelny wpływ. Po prostu czarował. Wcześniej zaliczył obiecujące wejście w wysoko wygranym meczu Lecha z Breidablikiem – na Bułgarskiej było 7:1. Od tego momentu miał problem ze znalezieniem odpowiedniej dyspozycji. Bardzo słabo zagrał przeciwko Lechii Gdańsk, irytował w dwumeczu z KRC Genk. Powstała narracja, że opinia publiczna zbyt wcześnie zachwyciła się Oumą. Dziś jednak niełatwo znaleźć oumosceptyka. Gorzej, że jego przygoda w „Kolejorz” może zakończyć się naprawdę bardzo szybko.

Slavia Praga ma możliwość ściągnięcia Oumy z wypożyczenia. Czy z niej skorzysta, nie wiadomo. Liga czeska rządzi się swoimi prawami – jednym z nich jest limit piłkarzy spoza Unii Europejskiej, co swoją drogą otworzyło Lechowi Poznań drogę do wypożyczenia. W kadrze Slavia Praga ma ich siedmiu. Widząc Kenijczyka, który bez kompleksów rozprawia się z Rapidem Wiedeń, władze Czerwono-białych z zawartej w wypożyczeniu klauzli mogą skorzystać.

Lech musi rozglądać się za szóstką

I tu pojawiają się schody. Z jednej strony Radosław Murawski kiedyś wróci z kontuzji – na szóstce nie prezentował się najgorzej, jest piłkarzem cenionym. Nie jest tak elektryczny jak Ouma, ale raczej ze spokojem można śledzić jego poczynania w środku pola. Gorzej, że poza nim w kadrze Lecha szóstki próżno szukać. Na tę pozycje niby można wystawić Antoniego Kozubala, ale raczej nie zakończy się to dobrze. Wystawianie wychowanka poza ósemką raczej nie kończy się dobrze, Kozubal na szóstce jest mało dynamiczny, notuje wiele strat, gra bardzo chaotycznie. Potrzeba więc szóstki numer dwa – inaczej Lecha czeka powrót desperackiego schematu wedle którego jedyną szansą na gola było znalezienie Joela Pereiry i liczenie na to, że pośle jakąś zjawiskową wrzutkę w pole karne. Oczywiście, ma to sporo sensu, bo dośrodkowania Portugalczyka nieraz kończą się niemałymi kłopotami w defensywie rywala, jednak w szerszej perspektywie przerzucanie odpowiedzialności za rozegranie na barki prawego obrońcy jest mało efektywne. Lepiej dla Lecha byłoby, gdyby Pereira robił swoje, a Ouma swoje. Obaj panowie to jedni z lepszych zawodników w Ekstraklasie na swoich pozycjach.

Lech Poznań ostatnimi czasy udowadnia, że potrafi robić przemyślane transfery, a w scoutingu wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku. To trochę uspokaja fanów – nawet mając z tyłu głowy fakt, że dobra szóstka to towar deficytowy. Trzeba mieć na uwadze, że Lech wielkich pieniędzy na następcę Oumy nie wyda. Co za tym idzie, niełatwo będzie otrzymać piłkarza tej klasy co Kenijczyk. Być może ktoś do odbudowy, być może znowu jakieś odkrycie z drugiej ligi szwedzkiej.

Luis Palma zachwyca

Mówiąc o wydolnościowych bestiach, intensywnie grających piłkarzach Lecha nie sposób ominąć tematy Luisa Palmy. Kwota wykupu to 4 miliony euro. Kibice Kolejorza na wieść o transferze cieszyli się, ale raczej stonowali nastroje i przesadnie nie przywiązywali się do nowego gracza. Dziś sytuacja jest inna, dyrektor Rząsa znajduje się pod presją fanów, którzy z meczu na mecz coraz bardziej ochoczo domagają się Palmy na stałe przy Bułgarskiej. Wypożyczony z Celticu ofensywny pomocnik robi show.

Jego jedyną wadą (która niekiedy zamienia się w zaletę) jest chęć bycia orkiestrą, dyrygentem i najlepiej jeszcze instrumentami. Czasami przekłada się to na przesadną samolubność, strzały z dziwnych pozycji zamiast podań do kolegów, prowadzenie samodzielnie rajdów mając dobrze ustawionych partnerów, ta maniera gwiazdy, która moralizuje swoich kolegów. Pamiętamy ekspresyjne reakcje Palmy na błędy Kornela Lismana w meczu z Koroną Kielce – pełne złości i niedowierzania. Od początku trzeba było czekać na liczby, konkrety, ale po sposobie poruszania się na boisku od Palmy biła energia magika, gościa, z klejem w nodze zakochanego w grze nie tylko solidnej, ale i zjawiskowej, takiej, która najbardziej cieszy oko kibica. Rozkręcał się i rozkręcił się na tyle, że podczas meczu Lecha Poznań z Rapidem Wiedeń stadion przy Bułgarskiej skandował jego nazwisko. Mówimy o graczu wypożyczonym, występującym w niebieskiej koszulce raptem parę miesięcy. Ewenement.

4 miliony euro

Kwestia wykupu jest otwarta – Lech Poznań musi wyłożyć co najmniej 4 miliony euro, by wykupić Honduranina z Celticu Glasgow. Palma pokazał już cały wachlarz argumentów dlaczego warto zdecydować się na skorzystanie z jego usług. Piłka jest po stronie władzy klubu. Decydenci deklarują chęć i determinację. Choć Palma w Poznaniu jest bardzo krótko, trudno wyobrazić sobie „Dumę Wielkopolski” bez niego. Wykonuje ogrom pracy na boisku, sprawia, że „Kolejorza” chce się oglądać, bez dwóch zdań stanowi o sile zespołu.

Bengtsson, Ismaheel i długo, długo nic

Wypożyczenia „Kolejorza” wyglądają dużo lepiej niż transfery definitywne. Owszem, tam mamy sporo piłkarzy, którzy mają być długofalowymi projektami. Póki co po transferze z najlepszej strony pokazali się Taofeek Ismaheel i Leo Bengtsson. Nie są to zawodnicy wybitni, ale prezentują solidny poziom. Ismaheel rozegrał fenomenalne spotkanie z Rapidem, Bengtsson od samego przyjścia do klubu pokazuje się z dobrej strony. Jest pewny siebie, dobrze radzi sobie w półprzestrzeniach, wpasowuje się w dynamikę definiującą filozofię Nielsa Frederiksena.

Póki co zawodzą polskie wzmocnienia – daleko od idealnej formy są Mateusz Skrzypczak i Robert Gumny, choć w ostatnich tygodniach poczynili pewien progres. Zawodzi zdecydowanie Pablo Rodriguez. Według informacji portalu kkslech.com problem ma być głębszy. Hiszpan ma uważać się za lepszego gracza niż jest. Nie występuje w pierwszym składzie, gdyż ma problemy z fazami przejściowymi. Warto odnotować, iż w dotychczasowych spotkaniach jego zagrania były zazwyczaj niedokładne, Rodriguez wyglądał na zagubionego. Miewał momenty kiedy solidność wybijała się ponad te braki – dawało to nadzieję, że „odpalenie” Hiszpana to kwestia czasu. W obliczu informacji o trudnościach w prowadzeniu Rodrigueza poznańskiemu kibicowi dużo trudniej spojrzeć z cierpliwością i empatią na jego kwestie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze