The best of the rest, czyli jak „Wilki” stały się Janosikami i rewelacją sezonu Premier League


Zabierają bogatym punkty, oddają w łatwy sposób outsiderom

15 maja 2019 The best of the rest, czyli jak „Wilki” stały się Janosikami i rewelacją sezonu Premier League
Dave Peters / UK Sports / Sipa / PressFocus

Wolverhampton. Miasto, w którym powstał pierwszy pojazd osiągający lądowy rekord prędkości (320 km/h). Ten fakt, o którym, jestem gotów się założyć, nie wie co najmniej 90% kadry "Wolves", jest jednak symboliczny, gdyż w tym sezonie zespół z Molineux objeżdżał rywali z niezwykłą łatwością.


Udostępnij na Udostępnij na

Zdobywając 57 punktów, stali się najlepszym beniaminkiem od 2001 roku, zajmując pod tym względem szóste miejsce w historii Premier League. Sukces ten nabiera dodatkowego znaczenia, jeśli uwzględnimy fakt, iż nigdy wcześniej nie było tak znacznej przewagi finansowej sześciu drużyn nad resztą stawki. Tę z góry ustaloną hierarchię wymyślił sobie zachwiać zespół Nuno Espirito Santo. Mimo że niemożliwością było wyprzedzić w końcowym rozrachunku któregoś z gigantów w pierwszym sezonie po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej, to „Wilki” napsuły krwi faworytom. Zarówno kibice drużyny, jak i neutralni obserwatorzy przecierali wielokrotnie oczy ze zdumienia, widząc, jak śmiało poczyna sobie beniaminek, podchodząc bez kompleksów do gigantów europejskiego futbolu.

Postrach czołówki

Co pokazuje powyższa tabela, Wolverhampton w starciach z zespołami znajdującymi się wyżej od niego radził sobie na tyle spektakularnie, że gdyby liga składała się tylko z tych klubów, „Wilki” skończyłyby rozgrywki z brązowymi medalami na szyi. Gorzej wygląda sytuacja, gdy uwzględnimy pojedynki z ekipami z dolnej szóstki. Tu drużyna poniosła sześć porażek, czyli paradoksalnie o dwie więcej niż w meczach z Top Six. „Wilki” podobne są do rasy psów husky, dla których dyshonorem jest zaczepianie mniejszych od siebie. Gdzie leży problem i jak znaleźć rozwiązanie, to już szersze zagadnienie i prawdopodobnie nie zamknie się w stwierdzeniu o braku koncentracji. Jest on jednak do wyeliminowania, jeśli Nuno Espirito Santo chce spełnić cele postawione przez szefów, a te nie są zaniżone.

Portugalski kanał przepływowy

Chińskie konsorcjum wraz z superagentem piłkarskim Jorge Mendesem oczekują, by ich klub w 2025 zdobył mistrzostwo Anglii. Do tej pory postawione założenia sprawdzały się co do joty (w tym wypadku nie chodzi o portugalską gwiazdę „Wilków”). Klub awansował do Premier League szybciej, niż wymarzyło się to właścicielom, a w tym sezonie zgodnie z oczekiwaniami zajął miejsce w pierwszej połowie tabeli. Ze zrobieniem kolejnego kroku tak łatwo nie będzie, bo przepaść, chociażby finansowa, jest na ten moment nie do zasypania.

O wiele łatwiej za sprawą rozległej sieci kontaktów Mendesa będzie nadrobić zaległości czysto piłkarskie, gdyż coraz to nowe perełki z kraju mistrzów Europy trafiają na Molineux Stadium. Po sukcesie, jakim było nabycie Rubena Nevesa czy Diogo Joty, najnowszym celem na lato stał się Andre Silva. Fantastycznie nad zaciągiem portugalskim panuje ich rodak, wspomniany Nuno Espirito Santo. Drużyna jest budowana z głową i odpowiednio zbilansowana, gdyż doświadczenie Rui Patricio czy świetna znajomość specyfiki klubu Connora Coady’ego, grającego w nim od 2015 roku, sprawiają, że reszta partnerów nie traci głowy w trudnych momentach.

Przepis na sukces według MasterChefa Santo

Klub jest doskonale ułożony nie tylko na najwyższym szczeblu. Już od najmłodszych roczników do głów młodych adeptów wpajana jest modelowa taktyka menedżera, która zakłada główną rolę wahadłowych obrońców i kładzie nacisk na grę skrzydłami. Formacja 5-3-2, która po przejęciu piłki zmienia się w 3-5-2, jest kluczowa w starciach właśnie z mocniejszymi rywalami. Kompaktowa defensywa nie tworzy luk między sobą, natomiast w grze ofensywnej łatwiej o tworzenie trójkątów, w których wymieniana jest piłka i zdobywana przestrzeń. Odpowiedzialną rolę posiadają Jonny i Doherty, czyli skrajni obrońcy, którzy mają za zadanie uczestniczyć w grze na całej długości boiska, lecz nie mogą zaniechać obowiązków z tyłu.

Rewelacja ligi, Ruben Neves i Joao Moutinho, tworzą doskonałą mieszankę młodości z doświadczeniem, wspaniale kontrolując w znacznej liczbie meczów środek pola. Obowiązek zdobywania bramek rozłożył się pomiędzy wypożyczonego Raula Jimeneza, który ma być wykupiony za rekordową dla „Wilków” kwotę 38 milionów euro, a Diogo Jotę, króla strzelców zaplecza rozgrywek z ubiegłego sezonu, który tym razem zdobył tych bramek dziewięć.

Quo Vadis, „Wolves”

Przejęcie klubu 21 lipca 2016 roku przez chińską firmę Fosun International rozpoczęło nową erę dla Wolverhampton rozchwianego pomiędzy trzy najwyższe ligi na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Oczywiście zapowiedzi właścicieli o mistrzostwie nawet za sześć lat – nawiązanie do historycznych lat 50. i trzech tytułów, trudno teraz traktować poważnie. Projekt chińsko-portugalski ma jednak ręce i nogi i daje realne nadzieje na ustabilizowanie miejsca w elicie na dłuższy czas.

Bądźmy jednak szczerzy, trudno będzie „Wolves” zrobić krok dalej w następnym sezonie. Po tak fenomenalnej kampanii jak ta utrzymanie siódmego miejsca wobec nacierającej konkurencji w postaci Evertonu, Leicester czy West Hamu będzie graniczyło z cudem. Podobnie jak pozostawienie najlepszych zawodników, gdyż już zakusy na Rubena Nevesa czyni Liverpool. Tak naprawdę w lecie okaże się, czy właściciele patrzą długofalowo i za wszelką cenę będą starali się utrzymać oraz wzmocnić kadrę zespołu i czy słowa o wielkich celach na następne lata mają urzeczywistnienie w czynach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze