Patryk Wolański zbiera coraz więcej pochwał od kibiców Widzewa. Młody golkiper zachowuje zimną krew w wielu trudnych sytuacjach i często ratuje drużynę z opresji. Nie inaczej było w dzisiejszym starciu z Lechem Poznań. Mimo iż łodzianie stracili dwie bramki, to Wolański nie powinien mieć do siebie pretensji.
Mecz z Lechem nie należał do najłatwiejszych, ale wyszliście z opresji obronną ręką. I Pan, i Marcin Kaczmarek daliście kibicom sporo radości.
Na pewno niełatwo jest się mierzyć z takim zespołem, wielu lechitów jest starszych ode mnie i bardziej doświadczonych. Po końcowym gwizdku od razu podszedłem do Marcina Kaczmarka i go wyściskałem za to, że oddał dzisiaj na boisku całe serce, biegał do upadłego, walczył za dwóch. Moim zdaniem to on zasłużył dziś na miano najlepszego zawodnika.
Poznaniacy otwarcie mówili przed spotkaniem, że przyjechali do Łodzi po pewne zwycięstwo. Udało im się jednak utrzeć nosa.
Częściowo na pewno tak. Ale my nie graliśmy tutaj o jeden punkt, za wszelką cenę chcieliśmy wygrać, bo nas ratują tylko zwycięstwa. Musimy wygrywać, nie możemy remisować. Remisy to nie są dobre wyniki, tym bardziej u siebie. Kibice nas bardzo mocno wspierają i mam nadzieję, że będą cały czas z nami.
W pierwszej połowie zaliczył Pan dwie bardzo udane interwencje w krótkim czasie.
O tym się nie myśli, to wykonuje się automatycznie. Trener pracuje nad tym, aby w takich sytuacjach nie uciekać na plecy, bo wtedy trudno jest się zebrać. Byłem z przodu i mogłem interweniować po odbiciu.
Dlaczego Widzewowi nie idzie w tym sezonie?
Nie gramy źle, mamy po prostu pecha. A to karny, a to bramka w ostatnich minutach. Brakuje szczęścia i na pewno niełatwo się gra, kiedy ma się tak mało punktów. Dla młodych piłkarzy nie jest to komfort psychiczny, jeśli zajmuje się ostatnie miejsce w tabeli i jest się chłopcem do bicia. Łatwiej się gra, gdy jest się na górze tabeli. Wtedy można cieszyć się grą w piłkę.
Jak reagujecie na informacje w mediach, że przyjeżdża Lech i na pewno zdobędzie trzy punkty?
Była złość, kiedy czytaliśmy wywiady, że lechici przychodzą tutaj jak po swoje i chcą nas bić na naszym własnym boisku. Byliśmy bardzo zdenerwowani, zmotywowani, chcieliśmy wręcz pogryźć tutaj wszystkich i udowodnić, że też potrafimy grać.
Czyli jest satysfakcja po dzisiejszym spotkaniu?
Bardziej bym był zadowolony, gdybyśmy wygrali. Na pewno rywale też nie są zbyt szczęśliwi, że z 2:0 skończyło się na 2:2.