Koniec z narzekaniem. Koniec z wytykaniem błędów. Stop. Basta. Nie będzie tego. Nie w tym tekście. Obiecuję. Żadnych farbowanych lisów, żadnego braku konsekwencji, nic z tych rzeczy. Będą same pozytywy, nic więcej.
Pozytyw 1
Ojgen Polanski, zwany też w niektórych kręgach Polańskim Eugenem, nie zagra w meczu z Niemcami. To dobrze. Nawet bardzo. Spójrzmy na to chłodnym okiem. Człowiek, który jasno deklaruje, że jest Niemcem, a w reprezentacji Polski zdecydował się zagrać po konsultacji ze swoim menadżerem, mógłby być rozdarty wewnętrznie podczas tego meczu.
Nie wiem jak Wy, drodzy czytelnicy, ale ja bez trudu mogę sobie wyobrazić sytuację, w której Ojgen czy Eugen (jak kto woli, on woli Ojgen) robi na murawie w Gdańsku jedną ruletę, potem drugą, trzecią, ręce same składają się do oklasków, gdzieś w tłumie kibiców ktoś nieśmiało krzyczy: Eugen Polański! Aż tu nagle… Ojgenowi zakręciło się w głowie. Pomylił się biedny. Wziął piłkę i strzelił na bramkę. Polską bramkę. Piłka ląduje w siatce, Ojgen się cieszy, biegnie do trybuny gości, ale widzi, że coś jest nie tak, nikt za nim nie biegnie z gratulacjami… I nagle dociera do niego, co zrobił…
Smutne, co nie? No smutne. Dlatego lepiej, że Ojgen obejrzy ten mecz w swoim domu w Niemczech i tam będzie mógł kibicować, komu chce. On nie będzie miał rozdartego serduszka, a my będziemy mogli być spokojni, że nie będziemy mieć w drużynie przedstawiciela piątej kolumny.
Pozytyw 2
Zagramy z pierwszymi reprezentacjami Meksyku i Niemiec. Tak, to nie żart. W czasach, gdy ogrywają nas nawet drugie garnitury czołowych reprezentacji, my zmierzymy się z reprezentacją A. Może nie na pewno, ale jest taka szansa. A to już coś.
Zresztą z tymi sparingami to jest straszne zamieszanie. Otóż, okazuje się, że nawet Luksemburg nas olewa i nie chce z nami grać za kasę (!), bo ma jakiś ważny mecz reprezentacji młodzieżowej. Pewnie jakbym nie obiecał, że będę przedstawiał pozytywy, to teraz bym pomarudził. Ale nie wolno marudzić, więc odwracamy kota ogonem. I skoro Luksemburg nie chce z nami grać za kasę, to dobrze, bo:
a) zaoszczędzimy kasę,
b) zaoszczędzimy nerwy kibicom, którzy oczekiwaliby zapewne gładkiego zwycięstwa, a tak by niekoniecznie było,
c) możemy się jeszcze bardziej cieszyć, że chcą grać z nami Włosi, Niemcy, Francuzi, nieważne, czy będą to kadry B, C czy G.
Jeszcze jedna sprawa z gatunku sparingowych. Otóż, Kuba Błaszczykowski powiedział, że nie widzi sensu lecieć do Azji na mecz z Koreą w październiku. Kapitan reprezentacji stwierdził, że wolałby grać w Polsce i przyzwyczajać się do presji, jaka będzie na Euro. I to mi się podoba. Kapitan naszej kadry bardzo jasno dał do zrozumienia panom z PZPN-u, że robią głupoty. Podejrzewam, że więcej dałby nam sparing z kimkolwiek z Europy na własnym terenie niż mecz gdzieś daleko w Azji z drużyną z Azji. Ich akurat na Euro nie będzie. Na pewno.
No i jeszcze z tej wypowiedzi Kuby płynie następny wniosek. Otóż nasi kopacze zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że takiej presji, jaka będzie na nich ciążyć podczas Euro, to oni jeszcze nie odczuli i prawdopodobnie nie odczują w swojej karierze. Najwyższy więc czas zacząć się przyzwyczajać.
Pozytyw 3
Smuda czyta gazety. Tak, tak, to jest pozytywne. Dzięki temu wie, że gdzieś tam po szwedzkich boiskach biega gość, o którym Zlatan Ibrahimović mówi, że jest niesamowity. Mowa oczywiście o Ivo Pękalskim. Czołowym pomocniku Malmo, który zgłasza podobno chęć gry w reprezentacji Polski. A to już dużo. Lepszy Pękalski, który od razu mówi, że chce dla nas grać, niż Ojgen czy Damien, którzy najpierw nie chcą, a potem jednak po konsultacji z menadżerem chcą.
Nie będę pisał o zamieszaniu wokół paszportu dla Perquisa, bo dla mnie jest to co najmniej dziwne, a na pewno niepozytywne. A jak obiecałem na początku, nie będzie takich rzeczy. Słowa dotrzymam. Inaczej byłbym niekonsekwentny, a wiemy, kto taki bywa.
Pozytyw 4
Irek Jeleń znalazł klub. To bardzo, ale to bardzo dobra wiadomość. Nie oszukujmy się, oprócz Lewandowskiego nie mamy napastnika. Gdyby zabrakło „Lewego”, to śmiało moglibyśmy sparafrazować Janusza Wójcika i zakrzyknąć: „Gramy bez napastnika, kurczę”. No bo kto? Brożek? Nie, to nie ten rozmiar kapelusza. Dlatego musimy mocno trzymać kciuki za Irka, że odzyska formę i nie złapie kontuzji. Inaczej może być źle.
Chyba że trener Franciszek Smuda zdecyduje się przekwalifikować jednego ze swoich trenerów na piłkarza. Obecnie wśród napastników mamy taką posuchę, że tak desperacki ruch mógłby być jedynym ratunkiem.
No i to by było na tyle. Co prawda, to nie wszystkie wokółkadrowe pozytywy, jakie przychodzą mi do głowy, ale jest ich tak dużo, że ten tekst mógłby być objętościowo większy niż ostatnia część Harry’ego Pottera. A wtedy nie wiem, czy ktoś dobrnąłby do końca.