Czy Miedź Legnica wie co robi rozwiązując kontrakt z Wojciechem Łobodzińskim?


Wojciech Łobodziński pierwszym trenerem zwolnionym w tym sezonie 1. Ligi

5 sierpnia 2025 Czy Miedź Legnica wie co robi rozwiązując kontrakt z Wojciechem Łobodzińskim?
B. Melniczuk

Miedź Legnica, która sezon Betclic 1. Ligi zaczęła fatalnie - od trzech porażek - szybko decyduję się na zmianę menadżera. Czy klub z południowo-zachodniej części Polski nie pospieszył się jednak ze swoją decyzją? Tak szybkie rozstanie z Wojciechem Łobodzińskim może odbić się czkawką osobą zarządzającym "Miedzianką", której celem przed sezonem była przecież walka o powrót do Ekstraklasy.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie-wielki powrót

Gdy Wojciech Łobodziński wracał do Miedzi Legnica, wybór ten wydawał się być bardzo racjonalny. Zarówno dla menadżera, jak i dla klubu. Trener Łobodziński co prawda przez 6 miesięcy przed zatrudnieniem pozostawał bezrobotny po zwolnieniu z Arki, jednak decyzja o przerwie w pracy należała do niego. 42-latek nie mógł narzekać na brak zainteresowania swoją osobą ze strony innych klubów, ale świadomie wstrzymywał się z decyzją o podpisaniu kontraktu z nowym pracodawcą. Legenda Miedzi, bo za taką uznawany jest w Legnicy Wojciech Łobodziński, swojego powrotu na stadion przy ul. Orła Białego nie będzie wspominać jednak najlepiej. W czerwcu 42-latek podpisał kontrakt na obecny sezon, a już 2 miesiące później stracił pracę.

Już początek tej przygody nie napawał optymizmem. Trener, który podczas pierwszej swojej przygody w Miedzi Legnica stał się niejako zakładnikiem własnego sukcesu, przegrał 2 z 3 pierwszych spotkań. Jego zespołowi w pierwszym meczu udało pokonać się tylko Wisłę Kraków. Dokładnie ten sam klub ograła ekipa Wojciecha Łobodzińskiego w półfinale baraży. Niestety i do nich podchodziła niepewna. Z klubu, który miał być jednym z faworytów do awansu, Miedź stała się zespołem zagadką. Wpłynęły na to przede wszystkim porażki w trzech ostatnich meczach sezonu. Można więc powiedzieć, że Miedź Legnica sezon kończyła w sposób podobny do tego, jak zaczęła go pod rządami Wojciecha Łobodzińskiego.

Baraże, czyli początek końca

Baraże to osobna historia. Choć Wojciech Łobodziński miał już w nich pewne doświadczenie nabyte w Arce, tak jak i w Gdyni w finale uznać musiał wyższość rywali. Oczywiście w poprzednim klubie 42-latka porażka ta była bardziej abstrakcyjna. Dla przypomnienia – „Arkowcy” prowadzili z Motorem po golu Olafa Kobackiego od 13 do 87 minuty. Wtedy to właśnie Piotr Ceglarz kapitalnie przymierzył z rzutu wolnego. Już chwilę później Mbaye Ndiaye znalazł się w polu karnym, nawinął obrońcę i zapewnił Motorowi awans do Ekstraklasy.

W zeszłorocznym półfinale baraży Miedź Legnica wybrać musiała się do Krakowa na ciężkie starcie z miejscową Wisłą. Taki los słabą formą pod koniec sezonu sami zgotowali sobie piłkarze Wojciecha Łobodzińskiego. Co dla wielu okazało się zaskoczeniem – udało im się ograć „Białą Gwiazdę” i to z zachowaniem czystego konta. Oczywiście nie byłoby to możliwe bez odrobiny szczęścia, które tego dnia zdecydowanie było po stronie gości. Z ponad 20 strzałów Wisły tylko 4 były celne, a 2 w końcówce obijały obramowanie bramki. Słaba skuteczność „Białej Gwiazdy” mocno pomogła zatem trenerowi Wojciechowi Łobodzińskiemu i jego podopiecznym w znalezieniu się w finale.

Spotkania Arki z Motorem oraz Miedzi Legnica z Wisłą Płock w finałach baraży łączy nie tylko postać trenera przegranych. W obu tych meczach drużyny Wojciecha Łobodzińskiego miały swoje sytuacje, których nie potrafiły zamienić na bramki. Jednak o ile można było mieć pretensję do tego, w jak kuriozalnych okolicznościach swój finał przegrała Arka, tak Wisła Płock – czyli zeszłoroczny rywal Miedzi Legnica – w 100% zasłużyła na zwycięstwo. Miedź od początku wyglądała na zespół przestraszony, a Wojciech Łobodziński już przed spotkaniem przegrał pojedynek taktyczny z Mariuszem Misiurą. Bramki dla Wisły Płock były tylko kwestią czasu, a klub liderujący obecnie Ekstraklasie w pełni zasłużył na awans.

Słaby początek sezonu i szybkie zwolnienie

„Miedzianka” swój sezon rozpoczęła fatalnie. Trzy porażki w trzech pierwszych meczach i bilans bramkowy 4:10 to scenariusz, który fanom Miedzi Legnica nie śnił się nawet w najgorszych koszmarach. Choć mecz pierwszej kolejki z GKS-em Tychy mógł potoczyć się w dwie strony i równie dobrze wygrać go mogła ekipa Wojciecha Łobodzińskiego, tak w dwóch kolejnych meczach piłkarze z Legnicy byli po prostu gorsi od swoich boiskowych rywali – zarówno z Opola, jak i Grodziska Mazowieckiego. To właśnie ta wysoka porażka w Grodzisku Mazowieckim z miejscową Pogonią doprowadziła do zwolnienia 42-latka. Już po samym meczu właściciel Miedzi – pan Andrzej Dadełło – miał okazać trenerowi Wojciechowi Łobodzińskiemu swoją frustrację związaną ze słabym startem rozgrywek. Jednocześnie w rozmowie tej ze strony działacza klubu miały paść słowa o zakończeniu współpracy.

Mimo tego wszystkiego, tak szybkie otwarcie karuzeli trenerskiej w 1. Lidze – i to właśnie za sprawą Miedzi Legnica oraz Wojciecha Łobodzińskiego – może dziwić. Trener może i w ostatnim czasie nie zapracował sobie na wyjątkowo duży kredyt zaufania, ale poprzednią przygodą w Legnicy udowodnił swoje umiejętności trenerskie. Cała ta sytuacja dzieli także środowisko kibiców. Część z nich popiera decyzję podjętą przez pana Andrzeja Dadełło i twierdzi, że została ona podjęta w odpowiednim momencie. Część natomiast stara się bronić Wojciecha Łobodzińskiego, poddając w wątpliwość jakość kadry „Miedzianki”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze