Miłosz Golas, Andrzej Siciarz, Mateusz Zyzański

Włosi zaskoczyli. Podsumowanie 23. kolejki Serie A


16 lutego 2015 Włosi zaskoczyli. Podsumowanie 23. kolejki Serie A

Właśnie zakończona 23. kolejka włoskiej Serie A obfitowała w wiele niespodzianek. Kto zawiódł? Kto sprawił największą sensację, a co poszło zgodnie z planem?


Udostępnij na Udostępnij na

Faworyta nie było

Fani AC Milan do białego rana będą świętować wygraną nad Interem.
Takie obrazki to dziś przeszłość na San Siro (fot. ralfmeile.ch)

„Brak słów” – tak kibice AC Milan, który z czasami swojej wielkości nie ma już nic wspólnego, odpowiadają, pytani o poczynania swojej ulubionej drużyny. Gdybyśmy przed spotkaniem brali pod uwagę statystyki oraz osiągnięcia jedenastek, które skonfrontowały się w ramach 23. kolejki Serie A na San Siro, dysonans byłby ogromny. W rozegranych do tej pory meczach pomiędzy Milanem a Empoli skład „Rossonerich” wypada zdecydowanie korzystniej. Spośród 23 meczów aż trzynaście razy triumfował gospodarz tego starcia, a przyjmujący role gościa ledwie trzykrotnie. Współcześnie jednak każdy ze składów ligi włoskiej wybiegający na boisko w charakterze antagonisty mediolańczyków jest realnym zagrożeniem na stratę punktów dla „Czerwono-czarnych”.
Empoli przed tym spotkaniem znajdowało się na szesnastej lokacie, balansując nad granicą strefy spadkowej. Ostatnie mecze, czyli remis z dobrze sytuowaną Romą oraz wygrana z Ceseną, były dobrym prognostykiem przed przyjazdem na San Siro.

Milan od początku meczu prezentował się jak fryzura Gabriela Paletty rozstawionego od pierwszego gwizdka w środkowej części mediolańskiej obrony. To Empoli odznaczało się ciekawszym pomysłem na grę, pomału przejmując inicjatywę w spotkaniu. Do interesującego zdarzenia na boisku doszło po niespełna dziesięciu minutach zmagań. Błąd w ustawieniu bramkarza gospodarzy, Diego Lopeza, próbował wykorzystać Mario Rui. Zawodnik oddał strzał z połowy boiska, po którym piłka trafiła w spojenie bramki „Rossonerich”. Sytuacja ta, jak się z czasem okazało, nie była najgorszą z interwencji golkipera. Po kwadransie gry mina zasiadającego na trybunach dyrektora generalnego Milanu Adriana Gallianiego wyrażała wszystkie stłumione w duchu przekleństwa.

„Azzuri” wciąż trochę lepiej radziło sobie w tworzeniu akcji, a na boisku dobrze spisywał się Piotr Zieliński, grający w tym meczu od pierwszej minuty. Przełamanie w tym bezbarwnym widowisku nastąpiło pod koniec pierwszej połowy. Jedyna w pierwszych 45 minutach składna akcja w wykonaniu AC Milan zakończyła się bramką. Trójka najlepszych na murawie w składzie gospodarzy graczy, Menez–Bonaventura–Destro, stworzyła ładną akcję, umożliwiającą temu ostatniemu zdobycie swojego pierwszego trafienia dla mediolańczyków. Mattia Destro częściowo odkupił swoje winy po debiucie, w którym podczas opuszczania boiska usłyszał gwizdy z trybun. Wynik nie uległ zmianie do końca pierwszej odsłony boiskowych zmagań obu drużyn.

Od początku drugiej części meczu mediolańska jedenastka grała asekuracyjnie, ponownie oddając inicjatywę w ręce gości z Toskanii. Oglądający ten mecz z perspektywy trybun kibice nie mogli się uskarżać zarówno na tłok związany z frekwencją, jak i na przesyt pięknych akcji z strony obu jedenastek. Chlubnym wyjątkiem było zagranie Elseida Hysaja wprost na głowę doświadczonego napastnika Empoli, Massimo Maccarone. Ten, kierując futbolówkę do bramki, doprowadził do remisu. Było to w 68. minucie spotkania. Odrobinę ożywienia w poczynania mediolańczyków wniósł do gry wprowadzony za Hondę Alessio Cerci, ale i on nie potrafił zmotywować swoich kolegów do lepszej gry.

Na domiar złego dla gospodarzy, antybohaterem spotkania został Diego Lopez. Pod koniec spotkania broniący dostępu do bramki Milanu bramkarz „popisał” się rozpoczęciem gry, po którym piłka trafiła pod nogi przeciwnika. Tym samym, zmuszony do ratowania sytuacji, wyszedł przed własne pole karne, gdzie w niedozwolony sposób interweniował ręką, zarabiając przy tym czerwoną kartkę. Do piłki podszedł Verdi i bezpośrednim strzałem próbował zaskoczyć nierozgrzanego Abbiatiego, ale przestrzelił, kierując piłkę w trybuny. Milan kończył mecz w dziewiątkę, ponieważ kontuzji nabawił się Gabriel Paletta, zmuszony do opuszczenia placu gry, a Inzaghi wykorzystał limit zmian.

Konfrontacja skończyła się remisem, który – patrząc na przekrój spotkania – powinien satysfakcjonować obie ekipy, choć obserwatorzy meczu z czerwono-czarnymi szalikami byli innego zdania. Charakterystyczny dźwięk, wieńczący koniec spotkania, wydobywał się nie tylko z gwizdka arbitra, ale także z ust zgromadzonych na „Curva Sud” kibiców.

Remis Torino z Cagliari

Kamil Glik
Kamil Glik (fot. gwizdek24.se.pl)

Dla Kamila Glika konfrontacja pomiędzy Torino FC a Cagliari Calcio było 101. meczem w Serie A. Dla Torino, które przed tym spotkaniem odnotowało cztery zwycięstwa w lidze z rzędu, mogło się stać przedłużeniem udanej passy. Lokata w lidze dla zespołu Polaka, zanim odbył się mecz, to miejsce dziesiąte. A patrząc na różnice punktowe między ekipami znajdującymi się wyżej, trzeba stwierdzić, że skład „Byków” wciąż ma szanse na zdobycie dobrej lokaty na koniec rozgrywek. Dla drużyny Cagliari obecne mecze to być albo nie być w kolejnym sezonie w najlepszej włoskiej lidze. Podopieczni Gianfranco Zoli, tonąc, wychylają co jakiś czas głowę na powierzchnię, łapiąc odrobinę powietrza. Ewentualna wygrana mogła wnieść w szeregi kibiców „Rossoblu” troszkę wiary i nadziei na odmianę ligowych losów swoich pupili.

W pierwszej połowie to Torino prezentowało optyczną przewagę nad grającą z kontry drużyną przyjezdnych. Jednak to ekipa z Sardynii otworzyła wynik tego spotkania. Bramka, którą zdobył na rzecz przyjezdnych Godfred Donsah, była niezwykłej urody. Pomocnik z ghańskim paszportem dopadł do piłki znajdującej się tuż przed polem karnym drużyny z Piemontu i bardzo mocnym strzałem ulokował ją w bramce rywala. Daniele Padelli był w tej sytuacji bezbronny. Radość piłkarza nie trwała jednak długo, ponieważ zespołowi z Turynu potrzeba było zaledwie jednej minuty, aby doprowadzić do remisu. Z zamieszania w polu karnym skorzystał Omar El Kaddouri, strzelając swoją drugą bramkę w lidze w obecnym sezonie. Pod koniec pierwszej połowy nasz reprezentant zobaczył żółty kartonik.
Druga połowa to próby obu zespołów na zmianę wyniku. Ten jednak do ostatniego gwizdka Gianpaolo Calvarese, który był rozjemcą tego meczu, nie uległ zmianie.

Rzymska tragedia

Francesco Totti
Zabrakło podczas tego meczu Tottiego (fot. Forzaitalianfootball.com)

Bukmacherzy na Półwyspie Apenińskim nie dawali zbyt wielu szans AC Parma w konfrontacji z AS Roma. Najczęstszym wynikiem, jaki pojawiał się na wszelkich forach, było 3:1 dla rzymian. Jednak jak to często bywa w świecie piłki – kiedy dwie drużyny spotykają się na boisku, nieważne jest, gdzie znajdowały się do tej pory. Istotna jest tylko dyspozycja dnia, o czym boleśnie przekonali się gospodarze ze Stadio Olimpico, remisując 0:0 z ostatnią w ligowej tabeli Parmą.

Najważniejszymi wydarzeniami tego spotkania były powrót po jakże udanym Pucharze Narodów Afryki (zwycięstwo Wybrzeża Kości Słoniowej) Gervinho oraz debiut od pierwszej minuty spotkania jego reprezentacyjnego kolegi Seydu Dumbi. Mecz przebiegał w niezbyt szybkim tempie, do czego w ostatnim czasie zdążyli już przyzwyczaić tifosich zawodnicy obydwóch klubów. Piłkarze „Gialloblu” przybyli do stolicy Włoch z nastawieniem ultradefensywnym, co pozwalało przeciwnikom na kolejne ataki, jednak niejednokrotnie rozpaczliwa i pełna poświęcenia obrona parmeńczyków uchroniła ich od straty gola. O dyspozycji rzymskich napastników najlepiej świadczy fakt, że najdogodniejsze okazje do zdobycia bramki miał dopiero w ostatnich dziesięciu minutach konfrontacji lewy obrońca Ashley Cole. Niestety, przy pierwszej z nich świetną interwencją popisał się bramkarz Parmy Antonio Mirante, przy drugiej zaś filigranowy piłkarz minimalnie przeniósł futbolówkę ponad poprzeczką.

Miejscowi kibice tradycyjnie już pożegnali gwizdami swoich idoli, dając im do zrozumienia, że nie będą dłużej tolerowali kolejnych wpadek. Wygląda więc na to, że losy mistrzowskiego tytułu Serie A zostały właśnie rozstrzygnięte i po raz czwarty z rzędu zdobędzie go Juventus Turyn.

Na fali wznoszącej

Inter Mediolan po bardzo ciekawym widowisku pokonał na wyjeździe Atalantę Bergamo 4:1. Bramki dla „Nerazzurrich” w pierwszej połowie zdobyli Xherdan Shaqiri z karnego oraz Fredy Guanin, strzelcem jedynego gola dla gospodarzy został zaś Maxii Moralez. Druga połowa rozgrywała się również pod dyktando przyjezdnych, którzy nie zostawili żadnych złudzeń bezradnej tamtego dnia drużynie trenera Stefano Colantuuono. Kolejne dwie bramki dołożyli jeszcze Fredy Guanin, co dało mu dublet, oraz Rodrigo Palacio.

Wygląda na to, że drużyna Interu powoli wraca na odpowiednie tory i w najbliższej przyszłości może znowu liczyć się we włoskiej piłce.

Festiwal strzelecki

W niedzielne popołudnie kibice zgromadzeni na Stadio Luigi Ferraris obejrzeli istną kanonadę strzelecką. W spotkaniu pomiędzy CFC Genua oraz Hellas Werona padło bowiem aż siedem bramek.

Wszystko rozpoczęło się bardzo pechowo dla gości, ponieważ już na początku spotkania samobójczym trafieniem „popisał” się Alessandro Agostini, a już po trzech minutach Mbaye Niang dołożył kolejną bramkę. Pomimo dwóch szybko otrzymanych ciosów drużyna „Żółto-granatowych” pokazała charakter w postaci nieśmiertelnego Luci Toniego, który swoją bramką dał nadzieję na wywiezienie korzystnego rezultatu. Jednak jeszcze w pierwszej połowie ich zapędy ostudził po raz drugi Niang. Druga część spotkania to gole Toniego, Bertolacciego oraz Diego Perotti.

5:2 to wynik, który bardzo rzadko pojawia się w Serie A, jednak od czasu do czasu nawet na Półwyspie Apenińskim tifosi mają swoje festiwale strzeleckie. Oby częściej.

Jeden gol, trzy punkty

Skromnym zwycięstwem 1:0 zakończył się mecz pomiędzy Udinese Calcio i Lazio Rzym. Zdobywcą jedynego trafienia w tej konfrontacji był Antonio Candreva, który z jedenastego metra nie dał szans bezradnemu w tej sytuacji Karnezisowi. Na uwagę zasługuje również fakt, że podczas całego spotkania aż pięciu zawodników rzymskiej ekipy zostało ukaranych żółtymi kartkami.

Dzięki temu zwycięstwu „Biało-błękitni” umocnili się na piątej lokacie w ligowej tabeli i są coraz bliżsi przyszłorocznych europejskich pucharów.

Kolejna wpadka „Sampy”

Sampdoria Genua znów zawiodła. Po kilku głośnych transferach w zimowym mercato i świetnych występach w rudzie jesiennej nadzieje kibiców w Geniu zostały bardzo mocno rozbudzone. Jednak wiosna w wykonaniu podopiecznych Sinisi Mihajlovicia rozczarowuje, o czym świadczy również ich ostatnia porażka 1:2 z dopiero piętnastą drużyną Serie A, Chievo Werona.

Już w pierwszej połowie, po dwóch trafieniach Mariano Izco i Riccardo Meggioriniego, losy meczu zostały rozstrzygnięte. Zawodników „Sampy” było stać jedynie na trafienie nowego nabytku, Luisa Muriela, w ostatniej minucie meczu.

Po tej przegranej „Blucerchiati” spadli na siódme miejsce i skutecznie oddalają się od czołówki, która miała być ich celem na ten sezon.

Zgodnie z planem

W sobotę swój mecz rozgrywały drużyny Sassuolo i Fiorentiny. Podopieczni Vincenzo Montelli odnieśli bardzo przekonujące zwycięstwo nad dobrze spisującymi się w ostatnim czasie w Serie A rywalami. Strzelili dwie bramki już w pierwszej połowie spotkania, egzekutorami okazali się sprowadzony tej zimy z Chelsea Londyn Mohamed Salah oraz Khouma Babacar, który jeszcze w drugie połowie dołożył trafienie, które na dobre odebrało nadzieje gospodarzom. Honor „Zielono-czarnych” uratował Domenico Berardi, ustalając tym samym końcowy wynik konfrontacji na 1:3.

Wygląda na to, że Mohamed Salah może godnie zastąpić Cuadrado, w co jeszcze niedawno nie wierzył sam szkoleniowiec „Fiory”.

Róż wyraźniejszy od błękitu

Argentyna - Meksyk
Gonzalo Higuain (fot. Skysports.com)

Do ogromnej niespodzianki doszło w meczu beniaminka z Palermo z mającym ogromne aspiracje i naszpikowanym gwiazdami Napoli.

Gospodarze nie dali żadnych szans przyjezdnym, zdobywając trzy bramki i tracąc zaledwie jedną, kiedy wszystko było już przesądzone. Pierwszego gola zdobył Achraf Lazar, kolejne trafienie dodał Franco Vazquez i obydwie drużyny schodziły na przerwę do szatni przy wyniku 2:0. W drugiej odsłonie konfrontacji, dzięki bramce Francesco Rigoniego, „Różowi” podwyższyli stan spotkania na 3:0, zapewniając sobie tym samym cenne trzy punkty. Tylko bramka Manilo Gabbiadiniego z końcówki spotkania uratowała Napoli przed kompletnym ośmieszeniem.

Najważniejsze w tym momencie dla ekipy z Neapolu powinno być ustabilizowanie formy, ponieważ w ostatnim czasie dobre występy przeplatają tragicznymi. Taka postawa nie zapewni im miejsca w przyszłorocznej Lidze Mistrzów.

Zadyszka lidera

Gianluigi Buffon, Juventus
Gianluigi Buffon, Juventus (fot. Forzaitalianfootball.com)

Prowadzący w tabeli Serie A Juventus Turyn zaledwie zremisował 2:2 z broniącą się przed spadkiem Ceseną.

Mecz, który dla „Starej Damy” miał być niedzielnym spacerkiem, okazał się naprawdę trudną przeprawą. Jako pierwsi, ku zaskoczeniu wszystkich – za sprawą Milana Djurica – prowadzenie objęli gospodarze. Kiedy jeszcze w pierwszej części spotkania do bramki rywala trafili kolejno Alvaro Morata oraz Claudio Marchosio, mogło się wydawać, że wszystko wróciło do normy i kolejne gole dla „Bianconerich” to tylko kwestia czasu. Nic jednak bardziej mylnego – w końcowej fazie meczu Franco Brienza doprowadził do wyrównania, wprowadzając w ekstazę tifosich swojego klubu. Antybohaterem okazał się Arturo Vidal. Chilijczyk nie wykorzystał bowiem rzutu karnego, który był ostatnią nadzieją na wywiezienie trzech punktów z Stadio Dino Manuzzi.

Juventus nie wykorzystał więc szansy na odskoczenie na dziewięć oczek drużynie Romy. Dla bezstronnych kibiców jest to dobra informacja, gdyż w obecnym sezonie walka o tytuł mistrza toczyć może się aż do ostatniej kolejki.

Zgodność Argentyńczyków w właśnie zakończonej 23. kolejce Serie A jest godna podziwu, gdyż żaden z najlepszych strzelców Serie A nie dołożył w ten weekend ani jednej bramki. Miejmy nadzieję, że to tylko chwilowa niedyspozycja i już w przyszłym tygodniu uraczą nas pięknymi golami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze